Zero waste aż się błyszczy! Wywiad z Anią Stefańską, założycielką marki Jewelry anew

Co robicie z biżuterią, której już nie nosicie? Czy zamiast trzymać takie drobiazgi na dnie szuflady nie lepiej byłoby je sprzedać i sprawić, aby ktoś cieszył się nimi jeszcze przez długie lata? A z drugiej strony: czy gdy chcemy podarować bliskiej osobie jakiś niezwykły prezent, ciekawsze od odwiedzin u sieciowego jubilera i (bardziej EKO) nie będzie zwrócenie się ku przedmiotem obecnym już w obiegu - przedmiotom z historią i charakterem. Z takich właśnie rozwiązań narodził się startup Jewelry anew, z którego twórczynią, Anią Stefańską, mamy dziś przyjemność rozmawiać.

 

Na czym dokładnie polega Twój pomysł na biznes. Jak działa Jewelry anew?

 

Jewelry anew jest - choć może powinnam powiedzieć: „ma być docelowo”, bo nadal znajduje się w fazie rozwoju - platformą internetową z biżuterią vintage. Oferujemy biżuterię starą, z drugiej ręki, która pochodzi od jubilerów, antykwariatów i osób indywidualnych - na stronie jest możliwość bezpośredniego sprzedania swojej własnej biżuterii. Biżuteria, która do nas trafia, wpierw zawsze jest sprawdzana przez ekspertów: zarówno jubilerów, jak i specjalistów w ocenianiu biżuterii antycznej, a także czyszczona. Pięknie sfotografowana i zapakowana, trafia później do naszego sklepu online, a stamtąd do nowych właścicieli. Dajemy więc biżuterii drugie życie. Skupiamy się na produktach wysokiej jakości; na biżuterii szlachetnej, bo takie kruszce jak złoto czy srebro można odnowić i odrestaurować. Pilnujemy również tego, aby biżuteria, która u nas jest, miała szlachetne kamienie.

 

Czyli cały proces kupna-sprzedaży odbywa się online?

 

Często otrzymujemy zapytania, czy naszą biżuterię można zobaczyć gdzieś na żywo. Na razie działamy tylko online, ale mam nadzieję, że już wkrótce coś się w tym temacie zmieni.

 

Jewelry anew powstało już w czasie pandemii. Czy ten ten trudny, specyficzny okres był (i jest) dla Ciebie bardziej szansą czy przeszkodą na drodze do założenia własnego biznesu?

 

Wpływ pandemii na Jewelry anew mogę podzielić na dwa etapy, czy też kategorie. Inaczej to wyglądało na początku i inaczej wygląda teraz. Idea zajmowania się biżuterią vintage zrodziła się poniekąd z tego, jak bardzo raziła mnie komunikacja dużych marek biżuteryjnych. Komunikacja oparta na konsumpcjonizmie, co było kompletnie oderwane od okoliczności i spraw, którymi byliśmy pochłonięci. Zajmowały nas bardziej tematy związane z oszczędzaniem, rozważnymi zakupami, czy wręcz niekupowaniem w ogóle. Siedzieliśmy w domach, pracowaliśmy i uczyliśmy się online, z całą rodziną na głowie… Tymczasem wiele marek proponowało nam komunikację bazującą na blichtrze i przepychu. Zdecydowanie coś mi w tym nie pasowało. Zaczęłam więc myśleć o biżuterii z drugiej ręki - atrakcyjniejszej cenowo. Oczywiście skala jest tutaj szeroka, gdyż używana biżuteria srebrna będzie relatywnie tania, a biżuteria z diamentami nie. Nie mniej zwykle mówimy tu o cenie o 20-30% niższej w porównaniu z nowymi produktami w sklepach. Obecnie - kiedy pozwalamy sobie już na dużo więcej niż podczas lockdownów, ale nadal pracujemy online lub hybrydowo - dostrzegam, że biżuteria stała się czymś, co pozwala nam bardziej wyrażać siebie podczas wideokonferencji. Pracując zdalnie, nie do końca mamy możliwość zabłyśnięcia, wyróżnienia się strojem, ale biżuterią już tak - ją po prostu „na kamerce” widać.

 

Niezależnie jednak od tego, w jakim momencie jesteśmy, czy to było dwa lata temu, czy teraz, myślę, że ważne jest to, abyśmy dbali o zasoby ziemi, podejmowali lepsze decyzje zakupowe. I fajnie jest mieć jakąś alternatywę także w obszarze biżuterii.

 

Jak dokładnie wygląda proces nadawania starej biżuterii drugiego życia. Co dzieje się z przedmiotami, które do Was trafiają? Załóżmy, że mam do sprzedania stary babciny pierścionek?

 

Najpierw na stronie Jewelry anew wypełnia się stosowny formularz i załącza do niego zdjęcia produktu, który chce się sprzedać. Ta dokumentacja wędruje do jubilera. Na podstawie przekazanych danych przeprowadza on wstępną, szacunkową wycenę. Musimy wiedzieć, np. z jakiego rodzaju próbą złota mamy do czynienia. Jeżeli ktoś nam takiej informacji nie poda, musimy niestety założyć, że jest to próba najniższa. Wycenę przekazujemy sprzedającemu, a ten ją akceptuje lub nie. Gdy zgodził się na proponowaną stawkę, zamawiamy kuriera, który odbierze produkt. Teraz możemy obejrzeć daną rzecz na żywo. W pierwszej kolejności ogląda ją jubiler - zwykle jego ocena jest wystarczająca. Kiedy jednak jest to produkt starszy, posiada diamenty itp, konsultujemy się ekspertami w tej dziedzinie. Dopiero wówczas możemy przygotować finalną ofertę dla sprzedającego. Ponownie może on ją zaakceptować lub nie. Jeśli zaakceptuje, zlecamy przelew; jeśli nie, zwracamy produkt. Sposób czyszczenia, renowacji biżuterii uzależniony jest od jej rodzaju. Czasami możemy zrobić to tylko w myjce ultradźwiękowej, czasami ręcznie - bardzo delikatnie, aby na pewno niczego nie uszkodzić. Są też wzory, które posiadają wyższą wartość, kiedy pokryte są patyną i upływ czasu na nich widać. Wówczas dbamy o to, aby produkt był higieniczny.

 

Czy wśród biżuterii, którą odsprzedajecie, były jakieś wyjątkowe perełki? Rzeczy szczególnie rzadkie lub cenne albo z niesamowitą opowieścią w tle?

 

Dla mnie osobiście szczególną wartość ma każdy produkt, który pochodzi z Polski, powstał w okresie dwudziestolecia międzywojennego lub wcześniej, i przetrwał wojnę - nie został wywieziony, skradziony i tak dalej. To już samo w sobie jest naprawdę niezwykłe. Zachęcamy do opisywania historii sprzedawanych produktów, ale na razie odzew na to jest taki, powiedziałabym, nieśmiały. Wiemy o niektórych produktach, że były to np. pierwsze kolczyki, jakie kiedykolwiek otrzymano, albo pierścionek podarowany na komunię. Na razie dostajemy więc głównie informacje związane z okazjami, w jakich pojawił się dany produkt. Wydaje mi się, że w Polsce nadal mało kto na własną rękę zgłębia przeszłość posiadanej biżuterii. A warto to robić, gdyż odbija się w niej historia naszej rodziny. Sama otrzymałam kiedyś od mamy piękny pierścionek z aleksandrytem - był to jej pierścionek zaręczynowy. I dopiero, kiedy zaczęłam swój biznes, znalazłam motywację, by lepiej poznać jego dzieje… Okazało się, że wcale nie kupił go mojej mamie mój tata, ale moja ciocia (śmiech), a moja babcia kazała jej oddać go mojemu ojcu, by ten mógł się zaręczyć. Kiedy bardziej zainteresujemy się otaczającymi nas cudami sprzed lat, możemy natrafić na fascynujące opowieści.

 

Co dla Ciebie, osobiście, oznaczania pojęcie zero waste?

 

Dla mnie zero waste to przede wszystkim styl życia. Styl życia oparty na budowaniu pozytywnych nawyków, z czym związana jest ciągła, ciągła nauka. Zero waste to bardzo szczytna idea, ale w praktyce trudna do osiągnięcia. Dobrze jest chyba więc trzymać się założenia less waste i stopniowo poszerzać zakres tego pojęcia. Warto cały czas się edukować. Teraz już wiem np., że bardziej EKO jest kupienie ubrania z drugiej ręki niż tego wyprodukowanego nawet ze zrecyklinogowanego materiału. Nie chodzi chyba o to, aby cały czas i na każdym kroku się kontrolować: to robię źle, tamto robię źle, ale o to, by stale dokładać po jednym czy dwóch eko elementach i budować pozytywne przyzwyczajenia.

 

Jak duże zagrożenie dla środowiska generuje branża biżuteryjna? Czy kupując np. pierścionek z drugiej ręki faktycznie jakoś przyczyniam się do poprawy sytuacji? Czy jest to raczej tylko gest symboliczny, wyrażający pewną ideę?

 

Z mojej perspektywy wybór biżuterii z drugiej ręki jest zarówno pewnym świadectwem – komunikuje wyznawane wartości – jak i składową tego, o czym mówiłam przed chwilą: etapem budowania nawyków. W ten sposób rozszerzamy sobie spektrum używanych produktów, po które możemy sięgnąć. A więc już nie tylko ubrania, książki czy elektronika, ale też coś dodatkowego, z nowego obszaru.

 

Pewnie jest tak, że gdybyśmy zaczęli wybierać używaną biżuterię w sposób bardziej masowy, udałoby nam się jakoś oddziaływać na całą branżę. Na razie jest to jednak zjawisko tak niszowe, że nie ma sensu się oszukiwać, że wybierając pierścionek z drugiej ręki, przyczynimy się do jakiejś wielkiej zmiany. Zawsze warto jednak zaczynać od siebie, od swojego najbliższego środowiska.

 

Pamiętajmy, że ekologia w kontekście biżuterii to także, a może nawet przede wszystkim, kwestia przestrzegania praw człowieka. W raporcie Human Rights Watch znajdziemy bardzo wiele przerażających statystyk, dotyczących m.in. wykorzystywania dzieci przy wydobyciu złota i diamentów w Ganie, Mali czy na Filipinach. Problem jest poważny. Złota wydobywa się przecież coraz więcej, a w okresie pandemii, kiedy pojawiło się wzmożone zainteresowanie inwestycjami w ten kruszec, poszybowało to jeszcze bardziej do góry. Istnieją różne organizacje i certyfikaty, które starają się jakoś uregulować wydobycie metali szlachetnych. Zwracajmy uwagę na znaki fair trade.

 

Skoro padło już słowo „inwestycja”, nie mogę nie zapytać, czy z Twojej perspektywy inwestowanie w biżuterię jest opłacalne?

 

Uważam, że tak; to jest fajny kierunek. Mamy zresztą takich klientów, którzy właśnie w tym celu się do nas zgłaszają. Szczególnie upatruję tutaj wartość właśnie w biżuterii starej, przynajmniej z lat 20. XX. stulecia, która ma już status antyku. Taka biżuteria nigdy nie będzie tańsza - to są unikaty, produkty w pojedynczych egzemplarzach.

 

Czy staracie się działać eko także na innych poziomach? Np. w kwestii opakowań, wysyłek itp?

 

Nie wyobrażam sobie, żeby o takie elementy w firmach nie dbać. To jest must have. Nasze opakowania pochodzą z odpowiedzialnej gospodarki, czyli takiej, gdzie nie wycina się więcej drzew, niż las jest w stanie wyprodukować. Cały czas pracujemy nad tym, aby coś jeszcze poprawić. Np. gąbeczki, które wyściełają opakowanie, nie były EKO, więc zaczęliśmy szukać alternatywnych rozwiązań.

 

Jak, Twoim zdaniem, kształtuje się obecnie relacja między biznesem a ekologią?

 

Jeszcze kilkanaście, a może i kilka lat temu wystarczało, że marki komunikują, że mają dany produkt i że warto go u nich kupić. Teraz konsumenci potrzebują czegoś więcej - chcą wiedzieć, jakie wartości wyższe stoją za marką. Relacja między biznesem a ekologią stale się zacieśnia. Rację bytu mają już chyba tylko firmy odpowiedzialne społecznie.

 

Jak będzie wyglądała najbliższa przyszłość Jewelry anew? Jakie są Twoje plany na rozwój?

 

Jak wspomniałam, Jewelry anew nadal jest w fazie budowy. Teraz jesteśmy bardziej butikiem, ale ufam, że już wkrótce staniemy się platformą internetową z prawdziwego zdarzenia. Miejscem, gdzie spotykają się jubilerzy, antykwaryści i klienci indywidualni z kraju i Europy.