Problem plastikowych opakowań nie zniknie sam. Ale może w tym pomóc ZNIKA!

Każda z większych firm kurierskich w Polsce dostarcza codziennie nawet kilkaset tysięcy paczek. Większość z nich zapakowana jest w foliowe torby lub pudełka oklejone foliową taśmą. Możecie sobie wyobrazić, jak wiele odpadów powstaje w ten sposób każdego dnia? Na szczęście młodzi polscy start-uperzy postanowili coś z tym fantem zrobić! Zapraszamy na rozmowę z Mateuszem Gołębiewskim, współzałożycielem i CEO marki ZNIKA, dostarczającej roślinne opakowania.

 

Jak duże zagrożenie dla środowiska generuje branża opakowań wysyłkowych?

 

Mówimy tu o ogromnym problemie. Skala e-commerce, skala realizowanych wysyłek przez pośredników jest gigantyczna. W ujęciu globalnym to są miliardy paczek. Jednocześnie cała branża bardzo mocno przesiąknięta jest greenwashingiem. To, co się mówi, i to, co się naprawdę robi, stanowi właściwie dwa odrębne światy. Wszyscy deklarują, że chcą być EKO lub muszą się na EKO przestawić, ale tak naprawdę niewiele w tym kierunku robią, ponieważ uznają, że im się to nie opłaca. Wciąż słyszymy o recyklingu, a w praktyce tylko około 40% opakowań wysyłkowych do tego się nadaje. Firmy nazywają swoje opakowanie „ekologicznym” już w momencie, kiedy zawiera ono tylko kilkadziesiąt procent materiału z recyklingu. 50% z recyklingu, 50% nie, i już można ogłaszać, jak bardzo troszczy się o środowisko. Brakuje tu transparentności. Konsumenci nie dostają prawdziwej wiedzy na temat tego, z czego składa się opakowanie, co później należy z nim zrobić i tak dalej. Wydaje mi się, że naszą świadomość odnośnie opakowań budują niewłaściwe podmioty

 

Elastyczne koperty ze skrobi kukurydzianej, taśmy klejące z klejem kauczukowym, etykiety z trawy… Opowiedz coś więcej o Waszych produktach. Skąd czerpiecie na nie pomysły i w jaki sposób opracowaliście te rozwiązania?

 

 

Naszą pierwotną misją było to, aby w pełni, 1 do 1, odtworzyć kompletną ofertę typowej firmy sprzedającej opakowania. Firmy, w której kupimy wszystko: od kartonów przez taśmy i wypełniacze po etykiety. Chcieliśmy mieć to samo, ale wymienione na materiały roślinne, materiały, które można później bezpiecznie zutylizować. Myśleliśmy o paczkach jak o owocach, gdzie miąższ okrywa naturalna skórka. Pragnęliśmy odtworzyć w branży wysyłkowej wzór, który istnieje w przyrodzie.

 

Produkty, które mamy w tej chwili w ofercie, to dopiero mała cześć tego, co chcemy mieć docelowo. Za naszymi pomysłami stoją przede wszystkim tysiące rozmów, które odbyliśmy. Początkowo z naszą inicjatywą zwróciliśmy się do krajów-innowatorów w tej dziedzinie. Pierwszą wiedzę zdobywaliśmy od marek z Australii i Stanów Zjednoczonych. Później zorientowaliśmy się, że podobne know-how istnieje także w Europie. Zaczęliśmy więc poszukiwania w Niemczech czy Włoszech i tam znaleźliśmy dostawców, z którymi dziś współpracujemy. Jest to o tyle fajne, że kiedy rozmawiasz z kimś z Unii Europejskiej, możesz mieć pewność, że otrzymasz produkty spełniające wszystkie globalne standardy, bo poprzeczka jest tu zawieszona najwyżej i później, na innych kontynentach, nie napotkasz żadnych problemów. Jeden producent polecał nam kolejnego; tworzył się efekt kuli śnieżnej, po każdym spotkaniu byliśmy trochę mądrzejsi i mieliśmy kilka nowych kontaktów. Dzięki temu udało nam się stworzyć łańcuch dostaw. Następnie musieliśmy to wszystko przetworzyć w Polsce. Był to bardzo pracochłonny etap. Musieliśmy te materiały testować, także fizycznie, wytrzymałościowo. Sprawdzać je od strony technicznej: jak będą się zachowywały na maszynach, jak można je zadrukowywać, jak wydmuchiwać z tych biotworzyw folię. A to była w naszym kraju nowość. Chociaż nie dla wszystkich, bo spotkaliśmy się z tym, że przetwórcy mówili, że coś takiego już kiedyś u siebie mieli, znają to, ale rzecz okazała się dla nich nieopłacalna; brakowało im odpowiedniej liczby zapytań, aby się tym szerzej zajmować. Myślę, że było w tym trochę hipokryzji. Bo nie wychodzono z tym do firm, nie promowano tego, nie przedstawiono atrakcyjnej bio-oferty. My uznaliśmy, że przy odpowiedniej promocji, odpowiednim sposobie opowiadania, znajdziemy popyt. Oprócz samego rozwiązania chcieliśmy pośrednikom i ostatecznym odbiorcom dostarczać także wiedzę na jego temat. Często pojawia się bowiem taki problem, że nasz potencjalny klient bierze do ręki opakowanie BIO, ale nie wie, co ma o tym powiedzieć swoim klientom. Czy na przykład może im ze 100% pewnością zarekomendować wyrzucanie ich do brązowych pojemników? Pragnęliśmy więc, by klient wraz z naszym opakowaniem dostawał także komplet informacji, które później z czystym sumieniem może przekazać dalej.

 

Jak wyglada „cykl życia” Waszych produktów?

 

Odpowiem klasycznie: to zależy. Nasze biotworzywa posiadają certyfikaty, które potwierdzają, że nadają się one zarówno do kompostowania przemysłowego, jak i domowego. Decyduje tu między innymi grubość folii. Gdy folia jest cieńsza, możemy ją kompostować w przydomowym kompostowniku lub wyrzucać do brązowych pojemników na BIO, z których później wsady trafiają do kompostowników przemysłowych. Gdy folia jest grubsza, wyrzucamy opakowanie do brązowego pojemnika. Opakowania zawsze są odpowiednio oznakowane, przy pomocy dobrze widocznych haseł. Warto podkreślić, że nawet jeśli człowiek lub maszyna wyrzucą nasze opakowanie do kosza na tworzywa sztuczne lub opady zmieszane, to jesteśmy w tej uprzywilejowanej pozycji, że nie będzie się ono rozkładało kilkaset lat, ale kilkanaście miesięcy.

 

Kto wchodzi w skład ZNIKA? Jak udało Wam się skrzyknąć? Jacy specjaliści budują Wasz zespół?

 

Spotkaliśmy się w Szkole Pionierów (międzynarodowy program edukacyjny dla początkujących polskich przedsiębiorców technologicznych i wizjonerów - przyp. red.). Pomysł wyszedł z mojej strony. Jeszcze przed samym startem Szkoły Pionierów przedstawiłem go Michałowi Kruszyńskiemu, specjaliście od zrównoważonego rozwoju, znakomitemu mówcy, PR-owocowi. Zgadaliśmy się na takim wewnętrznym Facebooku, gdzie każdy się przedstawiał i mówił kilka słów o sobie. Od razu pomyślałem, że muszę mieć kogoś takiego w swoim zespole. Michał od razu podchwycił moją ideę i stwierdził, że w TO wchodzi. Znaleźliśmy też człowieka od IT, który mógł wesprzeć nas technologicznie i zbudować dla nas narzędzia, pozwalające na automatyzację, skalowane naszego przedsięwzięcia czy wychodzenie z nim do ludzi. Kiedy inni dopiero dobierali się w zespoły, my już działaliśmy pełną perą. Nazwa ZNIKA to koncepcja Michała. Jechaliśmy tramwajem po całym dniu pracy nad nazwą i nagle przyszło olśnienie: „Wiem! ZNIKA to jest to, to jest ta nazwa!”. Podobało nam się, jak wiele fajnych haseł można na tej bazie budować, np. „Plastik ZNIKA, zostają tylko Twoje wartości”.

 

Jak dużym zainteresowaniem cieszą się obecnie Wasze opakowania? Czy firmy kurierskie i duże sklepy e-commerce chętnie sięgają po kompostowalne opakowania?

 

Jeżeli chodzi o zainteresowanie, każdorazowo wzbudzamy pozytywne reakcje. Ilekroć pokazujemy nasz pomysł, spotykamy się z zaciekawieniem. Nie zawsze jednak z gotowością, by coś takiego od razu u siebie wdrożyć. Zrobiliśmy kampanię, podczas której wysłaliśmy 10 samplepacków do firm odzieżowych, i dostaliśmy aż 6 telefonów zwrotnych w stylu: „Hej, wasze opakowania są super, także w dotyku, nawet nie wiedzieliśmy, że takie rzeczy już istnieją; chcemy dowiedzieć się o nich więcej, wyślijcie nam szczegółową ofertę”. 6 na 10 to chyba dobry wynik, prawda? Takie inicjatywy utwierdzają nas w tym, że idziemy we właściwą stronę. Już podczas trzech miesięcy Szkoły Pionierów, od końca września do grudnia, udało nam się sprzedać ponad 50 000 kopert biofoliowych i ponad 100 000 etykiet z trawy. Na początku tego roku nieco zwolniliśmy. Ale wynika to z tego, że dzięki Szkole Pionierów zdobyliśmy mnóstwo wartościowych kontaktów do dużych firm. A współpraca z dużymi firmami wymaga dużo uwagi i dużo czasu na przygotowania do rozmów i prezentacji oferty. W przypadku dużych firm znacznie dłużej trwa także sam proces akceptacji nowych rozwiązań. Liczymy, że kogoś z tych wielkich graczy na rynku uda nam się przekonać.

 

Czy „roślinne” automatycznie równa się „EKO”? Nie bez znaczenia jest też chyba fakt, jak te rośliny były pozyskiwane - czy pochodziły ze zrównoważonego rolnictwa, czy proces ich produkcji odbywał się z poszanowaniem praw i godności człowieka. Z kauczukiem to bywa chyba różnie, prawda?

 

Tak, zdecydowanie badamy i bacznie przyglądamy się takim tematom. Chcemy mieć całościowy wgląd w to, co dzieje się z naszymi opakowaniami już od samego początku. Bardzo ważne jest dla nas także to, aby roślinne było nie tylko samo tworzywo, ale także wszystkie dodatki: barwniki, farby, kleje itp. Mówimy wprost, że jeszcze nie wszędzie możemy się z tymi roślinami pojawić. W tym momencie nie potrafimy np. zastąpić pasków silikonowych, które zabezpieczają klej. Ogłaszamy więc jasno: „słuchaj, ten malutki pasek jest z silikonu, zadbaj o to, aby go odpowiednio posortować”. Szalenie istotna jest dla nas pełna transparentność. Chcemy wszystkie materiały zastępować bardziej ekologicznymi rozwiązaniami. Klasyczny papier celulozowy, gdzie wypłukuje się ligninę chemikaliami, zużywając do tego masę wody i energii, my zamieniliśmy na papier z trawy, gdzie trawa jest po prostu koszona, płukana wodą, suszona powietrzem i sprasowywana, co zostawia za sobą nieporównywalnie mniejszy ślad wodny i energetyczny.

 

ZNIKA zdobywa nagrody na prestiżowych konkursach, chętnie pisze o Was prasa. Czy start-upy mają łatwiejszy czy trudniejszy start?

 

Jeżeli chodzi o uwagę mediów, to start-upy ekologiczne mają tu rzeczywiście dużo łatwiej. Pomysły, które naprawdę coś zmieniają, przyciągają zainteresowanie. Ale jeśli spojrzymy na to zagadnienie przez pryzmat problemów, jakie napotykamy po drodze – ile osób trzeba do swojej idei przekonać, aby pomysł zaczął funkcjonować – to eko start-upy mają zdecydowanie ciężej. Musieliśmy się też naprawdę bardzo, bardzo dużo nauczyć.

 

Jak Twoim zdaniem kształtuje się obecnie relacja między biznesem a ekologią?

 

Myślę, że w naszej branży nie możemy tego zagadnienia generalizować. Trzeba to pogrupować. Inaczej mają się sprawy np. w branży odzieżowej, gdzie to klienci narzucają konieczność wprowadzania zmian, gdzie wciąż szuka się nowych, bardziej ekologicznych rozwiązań, bo tutaj opakowania jakby reprezentują samą firmę, budują ją od strony PR-owej. A inaczej, gdy takiej zależności nie ma i podstawowym czynnikiem są po prostu koszty - bardzo ciężko tu zmienić podejście, bo wiele firm nadal twierdzi, że im się to nie kalkuluje. W e-commerce, a szerzej w całym handlu, są gałęzie, gdzie chętnie patrzy się na nowe rozwiązania, i podmioty, przy przekonywaniu których, czeka nas jeszcze sporo pracy.

 

Bardzo dziękuję za rozmowę.

 

Również dziękuję.