Wady wymowy dotykają ponad 20% dzieci. Z pomocą przybywa im polski startup, który opracowuje szereg podnoszących skuteczność terapii logopedycznej innowacyjnych rozwiązań. Zapraszamy na rozmowę z Natalią Szczucką - założycielką marki play.air, wyróżnioną nagrodą publiczność w 4. edycji Programu Grantowego ING.
Jak często dzieci zmagają się z problemami z wymową? Czy zwykle spotykamy się tutaj z podłożem medycznym, logopedycznym czy psychologicznym?
Średnio co piąte dziecko ma wady wymowy; a w niektórych grupach wiekowych problem dotyka nawet co trzeciego. Wady wymowy u dzieci mają bardzo różne przyczyny. Tak jak wspomniałeś, mogą odpowiadać za to zarówno aspekty medyczne, logopedyczne, a nawet psychologiczne. Te względy medyczne to przede wszystkim nieprawidłowa budowa aparatu mowy lub zaburzenia słuchu. Przyczyny logopedyczne mogą wiązać się na przykład ze zbyt długim korzystaniem przez dzieci ze smoczka lub ze zbyt długim karmieniem pokarmami płynnymi. Podłożem psychologicznym zwykle bywają lęk, stres, trudności w adaptacji społecznej lub bardzo szybkie zmiany w życiu malucha. Chyba nigdy nie jest tak, że rodzice robią coś źle specjalnie, ale czasami po prostu tak wychodzi, chociażby pod wpływem różnych, niedostatecznie zweryfikowanych trendów parentingowych.
Kiedy rodzice powinni podjąć decyzję o wizycie u specjalisty?
Zwykle rodzice zgłaszają się do specjalisty, kiedy logopeda w przedszkolu postawi diagnozę i zauważy, że coś jest nie tak. We wszystkich przedszkolach jest, a przynajmniej być powinien, logopeda i przeprowadzane tzw. badania przesiewowe. Terapia w przedszkolu z reguły jest jednak krótka i prowadzona w grupie, przez co nie może być zbyt skuteczna. Rodzice powinni reagować sami, kiedy widzą, że u dziecka pojawiają się jakieś opóźnienia w rozwoju mowy. Na przykład wtedy, gdy trzylatek nie wypowiada tylu słów, co jego rówieśnicy, lub mówi w sposób zrozumiały wyłącznie dla najbliższych, nie dla całego otoczenia. Kolejną przesłanką są niepokoje zdrowotne: oddychanie przez usta, nadmierne ślinienie. Jeśli dziecko myli głoski, pomija dźwięki, kiedy to już nie powinno następować, możemy myśleć, że „samo z tego wyrośnie”, ale wcale nie musi tak być. Warto wtedy działać.
Jak wygląda terapia wad wymowy?
Pierwszy krok to zawsze diagnoza. Wygląda to dość standardowo, choć warto zaznaczyć, że coraz częściej wspierają ją tu już różne rozwiązanie digitalowe. Najczęściej jednak dziecko po prostu powtarza za logopedą określone słowa, a ten zaznacza w arkuszu, czy były one wypowiedziane prawidłowo. Na tej podstawie wyciągane są wnioski. Później powstaje plan terapii. Nie jest tu niestety oczywiste, że logopeda, którego sobie upatrzyliśmy, będzie miał dla nas od razu miejsce. Niedobór specjalistów w tej dziecinnie jest duży i kolejki są „normalną” sprawą. Logopeda zaczyna pracować z dzieckiem w sposób dopasowany do danego przypadku. Czasami koncentruje się na przykład na wzmocnieniu mięśni okrężnych ust, czasami na artykulacji i tak dalej. Ćwiczenie muszą być dostosowane. Przyjętą w Polsce normą jest jedna wizyta u logopedy tygodniowo, ale i tę częstotliwość rzadko udaje się zachować, bo albo dziecko jest chore, albo wypada jakiś wyjazd czy coś w tym rodzaju. A kluczem do sukcesu i podstawą ćwiczeń logopedycznych jest regularność. Nie da się nauczyć dobrze grać na pianinie, chodząc na lekcje tylko raz w tygodniu, bez praktyki w domu - i z mową jest tak samo. Ogromnie istotna jest praca wykonywana między zajęciami, według otrzymanych wskazówek.
Jak działa Wasza aplikacja i w jaki sposób stanowi ona wsparcie w leczeniu?
Rozwiązujemy jednocześnie dwa problemy. Pierwszy - dostarczamy platformę do ćwiczeń. Obecnie wygląda to tak, że dzieci dostają do domu kserówki, takie jak te znane chociażby z lekcji angielskiego. Na kartkach są różne ćwiczenia z instrukcjami, wskazówkami i obrazkami: powiedz to, powiedz tamto, weźcie słomkę i dmuchajcie do kubeczka z wodą, aż pojawią się bąbelki... Prawda jest taka, że te pliki papierów często w ogóle nie opuszczają nawet samochodu. Gubią się, są zaniedbywane itp. Jest to zrozumiałe, bo ćwiczenia są frustrujące, niedostosowane do współczesnych doświadczeń dziecka, niestanowiące konkurencji dla nowoczesnych zabawek. Zrobiliśmy więc dla rodziców i dzieci aplikację, która prowadzi przez ćwiczenia i jest w nich znaczną pomocą. Nudne powtarzanie słów zamieniliśmy w minigry, czyli zdecydowanie ciekawsze aktywności, a ćwiczenia miofunkcjonalne i oddechowe - których prawidłowość wykonania trudno rodzicom ocenić - zobrazowaliśmy przy pomocy czytelnych filmików. 5-minutowe ćwiczenia można nawet wykonać w aucie, podczas jazdy do przedszkola.
Druga sprawa - gabinety logopedyczne nie mają obecnie odpowiednich dla siebie narzędzi. Grafiki prowadzone są albo na kartkach, albo w przysposobionych systemach z innych obszarów, np. booksy. Logopedia to dyscyplina między edukacją a medycyną, i to położenie „pomiędzy” czyni ją trochę zaniedbaną, pozbawioną innowacji. Dajemy logopedom bardzo przejrzysty system, który ułatwia trzymanie się grafiku, prowadzenie dokumentacji, kart pacjenta itp. Logopedzi prowadzą od 5 do nawet 100 dzieci miesięcznie i zapanowanie nad taką liczbą podopiecznych to naprawdę trudna sprawa.
Oba rozwiązania są ze sobą w pełni zintegrowane. Narzędzie dla logopedów ma przycisk „zadaj ćwiczenie domowe” i pozowała wybrać stosowną minigrę oraz zobaczyć, czy rzeczywiście została ona uruchomiona. Nie chcemy ani zastępować, ani wykluczać logopedów, dlatego aplikacji nie można używać bez ich wcześniejszych wskazań. Jesteśmy przede wszystkim dostawcą rozwiązań dla logopedów i chcemy wspomagać ich pracę. Z innym podejściem byłoby nam trudno wejść na rynek, a przede wszystkim moglibyśmy wyrządzić krzywdę dzieciom.
Skąd pomysł, by zająć się tym właśnie problemem?
Nikt z nas tego nie planował. Poznaliśmy się w programie mentoringowym dla bardzo młodych osób na wczesnym etapie kariery - takich, które ogromnie chciałby coś stworzyć, ale nie wiedzą, jak, gdzie i z kim… Ja oraz troje innych założycieli zostaliśmy połączeni jako zespół. Naszym zadaniem było wymyślenie w ciągu dwóch tygodni jakiegoś dobrego pomysłu. Oczywiście, że chcieliśmy wygrać ten konkurs, dlatego intensywnie szukaliśmy czegoś interesującego i wartościowego. Długo nic nam nie przychodziło do głowy, ale okazało się, że mama jednego ze zmatchowanych ze mną kolegów jest logopedką. Stwierdziliśmy, że pójdziemy właśnie w tym kierunku. Chwyciliśmy za telefon i obdzwoniliśmy mniej więcej 100 logopedów w Polsce. Pytaliśmy, z czym się zmagają, co im przeszkadza, czego brakuje i tak dalej. Odpowiedzi się powtarzały i układały w logiczną całość. Największymi bolączkami były zadania domowe, ćwiczenia oddechowe i zarządzanie gabinetem. Zaczęliśmy od ćwiczeń oddechowych i postanowiliśmy zrobić gry sterowane oddechem. Działamy w tym kierunku już od prawie dwóch lat, opracowując specjalny kontroler. Rozwój hardware jest bardzo wymagający (także finansowo) i czasochłonny - przeskok z prototypu do wersji, która wejdzie na rynek, to poważna rzecz. Dlatego w międzyczasie, chcąc już zaistnieć w branży, skupiliśmy się również na kwestii ćwiczeń i kierowania gabinetem. I tak powstały opisane przeze mnie wcześniej narzędzia.
Opowiedz coś więcej o tym kontrolerze…
Urządzanie przypomina pada od konsoli. Trzymamy go w dłoniach i oddychamy, a nasz oddech sprawa, że postać w grze porusza się w górę lub w dół albo do przodu lub do tyłu. Dzieci dobrze się bawią i nawet nie zauważają, że wykonują w tym czasie jakieś ćwiczenie logopedyczne. Do MVP brakuje nam kolejnej iteracji. Jesteśmy teraz trochę zakopani w dokumentacji, bo kontroler musi być certyfikowany medycznie, ale myślę, że w ciągu dwóch lat urządzenie będzie gotowe do debiutu. Nasz priorytet na ten moment to jednak wciąż opisany logoplan, czyli saas, usługa oprogramowania.
Jakie obszary kompetencyjne pokrywa Wasz zespół? Jak bardzo jesteście interdyscyplinarni?
W pierwszych miesiącach 2024 roku zdecydowaliśmy się na małą restrukturyzację. Z naszego pierwotnego czteroosobowego teamu założycielskiego aż trzy osoby były po medycynie. Karierę lekarza niełatwo połączyć z prowadzeniem startupu. Postawili więc na to pierwsze - odeszli operacyjnie, ale wciąż wnoszą wsparcie merytoryczne. Na ich miejsce wskoczyli technolog i specjalista od rozwoju produktu i marketingu. Jesteśmy teraz we troje jako founderzy i ściśle współpracujemy z czwórką logopedów; w drużynie mamy także dwóch programistów, grafika i UX-owca. Łącznie 14 osób.
Jak wspominacie udział w Programie Grantowym ING? Jakie znaczenie miało dla Was wyróżnienie od publiczności i czy wykorzystaliście już zdobytą nagrodę?
Udział w programie i zdobyta nagroda miały dla nas duże znaczenie. Środki zapewniły nam funkcjonowanie operacyjne przez ostatnie pół roku. Mogliśmy skupić się na doprowadzeniu produktu do końca i osiągnięciu wszystkich wyznaczonych wcześniej celów. Sam konkurs należy do bardziej znaczących w Polsce - był dobrze przygotowany i przebiegał w fajnej atmosferze. Dał nam również nieco rozpoznawalności - zostałam na przykład zaproszona na kilka paneli.
Co doradzilibyście młodym startuperom z branży medycznej lub pokrewnej?
Najważniejszy jest dobry zespół. Trzeba pamiętać, że na początku pojawia się bardzo dużo wyrzeczeń, a efekty pracy będą widoczne po długim czasie. Dlatego potrzebny jest team, który pozwoli pokonać tę drogę - motywujący i wspierający się wzajemnie, stale prący naprzód. Kolejna rzecz to współpraca z grupą docelową. Polecam nieustanne „odbijanie” swoich pomysłów, ustaleń i rozwiązań z klientami. Nie skupiajcie się przesadnie na konkursach. Fajnie jest wygrać jeden czy dwa, bo daje to powera i potwierdza słuszność obranego kierunku. Koncentrujcie się głównie na rynku i zwalidowaniu produktu właśnie tam.
Jak wygląda relacja między biznesem a sektorem innowacji medycznych? Czy inwestorzy chętnie zwracają się w stronę takich rozwiązań?
Mówi się, że biznes mocno interesuje się tym sektorem - bo są to biznesy impactowe, zmieniające świat. W praktyce jednak mamy tu dużo rozwiązań hardware, a te są trudne do skalowania, pochłaniające dużo środków i czasu - ciężko oszacować, ile naprawdę będą kosztowały i ile zajmie ich przygotowanie, a to trochę wstrzymuje inwestorów. Fundusze specjalizujące się w medtechu zwykle wolą patenty głęboko technologiczne czy biomedyczne. I z naszej perspektywy, na styku medycyny i edukacji, stoimy przed pewnym wyzwaniem.
Bardzo dziękuję za rozmowę.
Również dziękuję.
Aby dodać komentarz, musisz się zarejestrować. Jeśli jesteś już zarejestrowany, zaloguj się. Jeśli jeszcze się nie zarejestrowałeś, zarejestruj się i zaloguj.