Czym jest stopa zastąpienia i dlaczego powinna być jak największa?

Mówiąc o polskim systemie emerytalnym, bardzo szybko natrafimy na informacje związane z tzw. stopą zastąpienia. Co oznacza to pojęcie? Czemu robi taką furorę w mediach? I dlaczego ekonomiści patrzą na nią z przerażeniem? Sprawdźmy!

 

Stopa zastąpienia określa, jaką część ostatniego wynagrodzenia będzie stanowić moja pierwsza emerytura z ZUS. Nic trudnego! Załóżmy, że zarabiam 6 tys. zł, a moja szacowana stopa zastąpienia to 50%. Gdy przejdę na emeryturę mając takie wynagrodzenie, moje pierwsze świadczenie wyniesie ok. 3 tys. zł. Co jest zatem strasznego w tym pojęciu?

 

Dane w jednym kierunku

Stopa zastąpienia występuje najczęściej ze słowem „malejąca”, ponieważ dane z ostatnich lat wskazują wyraźnie jeden kierunek – stopa zastąpienia ewidentnie z roku na rok jest coraz niższa. Jeszcze lepiej widać ten trend przy symulacjach publikowanych przez sam ZUS: z każdą dekadą stopa zastąpienia wyraźnie spada. Według jednej z prognoz ZUS w 2060 r. może ona wynieść ok. 30%.

Tak niski wskaźnik oznacza, że osoby, które wtedy przejdą na emeryturę, będą musiały przeżyć za około jedną trzecią swoich wcześniejszych miesięcznych dochodów. Przy aktualnym wieku emerytalnym, ta symulacja dotyczy młodego pokolenia pracowników, którzy dzisiaj mają za sobie dopiero pierwsze lata kariery zawodowej.

 

 

Czemu wskaźnik spada?

Widzimy wyraźnie dane, więc tym bardziej warto dobrze zrozumieć czemu tak się dzieje. Wyzwaniem dla naszego systemu emerytalnego jest… coraz dłuższe życie emerytów. Ta fantastyczna wiadomość związana z rozwojem medycyny i rosnącą jakością naszego życia, jest zarazem naturalnym wyzwaniem dla systemu o takiej konstrukcji. Skoro całe życie zbieramy pieniądze na lata, w których będziemy na emeryturze, to istotne jest, ile tych lat będzie. Im dłuższe życie, tym więcej wydatków na jesień życia. Im dłuższa jesień życia, tym więcej środków musimy odłożyć.

Ta dysproporcja lat jest odpowiedzią na częstą opinię „tyle płacę na ZUS a potem tak mało dostaję”. W dużym uproszczeniu, płacimy na FUS ok. 20% zarobków miesięcznie, a pracujemy średnio dwukrotnie dłużej niż wypłacamy na emeryturze. Do tego warto doliczyć lata bez pełnych składek, które pojawiają się często na początku kariery. Już szybka kalkulacja w pamięci pokazuje, że nie ma tu żadnej sensacji ani teorii spiskowej – po prostu nie odłożymy w samym ZUS odpowiednio dużo środków.

Drugi czynnik to demografia w Polsce, która podobnie jak w całej Europie, stoi przed dużym wyzwaniem. Europejskie społeczeństwa starzeją się, przy czym Polska należy do krajów starzejących się najszybciej. Według raportu Komisji Europejskiej „The 2021 Ageing Report Economic & Budgetary Projections for the EU Member States (2019–2070)”, ludność Polski przed 2070 r. może skurczyć się o niemal 20 procent. Co ważne, liczba osób na emeryturze w stosunku do liczby osób w wieku produkcyjnym wzrośnie do 65%. To duże wyzwanie nie tylko dla systemu emerytalnego, ale również całego systemu opieki zdrowotnej.

 

Jeśli nie chcemy wierzyć symulacjom i prognozom, można spojrzeć w przeszłość – ten trend trwa niestety od lat. W 2021 r., w porównaniu do 2011 r., ubyło w Polsce 2,2 miliona ludzi w wieku produkcyjnym, a przybyło niemal 2 miliony seniorów. Jednymi słowy, przybywa ludzi na emeryturze, a ubywa pracujących. Nie można przejść obojętnie obok takich danych.

 

Niezbadana przyszłość

Dobra i zarazem zła wiadomość w prognozowaniu naszej emerytury jest taka, że części czynników wpływających na system emerytalny i polską gospodarkę nie jesteśmy w stanie przewidzieć. Wszelkie symulacje opierają się na pewnych założeniach, które z czasem będą ulegały zmianom. W minionych latach mieliśmy dwa wyjątkowe przykłady. Pierwszy to pandemia, która zachwiała nawet wyraźnie rosnącą od lat średnią naszego życia. Drugi to wojna, w wyniku której w Polsce mieszka aktualnie ponad 1,2 mln obywateli Ukrainy, z których duża część zasila również nasz system emerytalny.

Wszystkie prognozy przyjmują określone parametry, gospodarcze czy demograficzne, ale nie są w stanie objąć wydarzeń nieprzewidywalnych. Nam pozostaje zająć się tym, na co mamy realny wpływ. Możemy dodać co najwyżej trzymanie kciuków za to, że z czasem pojawią się czynniki działające na naszą korzyść, o których jeszcze nie pomyśleliśmy, np. przełomowe osiągnięcia medycyny czy automatyzacja ulepszająca standard naszego życia.

 

III filar na ratunek!

Chociaż polski system emerytalny skonstruowany jest tak, że wszyscy odpowiadamy za niego pośrednio solidarnie, to jednak każdy z nas myśli o swojej jesieni życia analizując jedynie naszą osobistą sytuację. I tu możemy działać niezależnie od sytuacji w kraju czy na świecie, skupiając się jedynie na tym, na co mamy wpływ.

Analizując dostępne instrumenty, warto mieć na uwadze koncepcję, która stoi za trzema filarami. Możemy sobie je wyobrazić jak trzy nogi od stołu, które odpowiadają za stabilność mebla. Chociaż trzeci filar jest całkowicie dobrowolny, to jednak ta sama wyobraźnia podpowiada nam co dzieje się ze stołem, gdy jednej nogi zabraknie. 

Pierwszym elementem jest budowa własnego filaru emerytalnego, czyli wszystkich oszczędności, które samodzielnie odłożymy z myślą o emeryturze. Możemy korzystać z bogatej oferty III filaru emerytalnego, który ma liczne zachęty podatkowe. Jednak na koniec liczą się po prostu odłożone przez nas pieniądze. 

Instrumenty, które pomogą w budowaniu własnego filaru emerytalnego to m.in.:

IKE, czyli Indywidualne Konto Emerytalne – produkt, który pozwala na oszczędzanie lub inwestowanie z pominięciem podatku od zysków kapitałowych pod warunkiem, że nie wypłacimy z rachunku środków do 60. roku życia.

IKZE, czyli Indywidualne Konto Emerytalnego Zabezpieczenia – produkt działający bardzo podobnie do IKE, jednak z możliwością odliczenia rocznej wpłaty od podatku. W ten sposób w każdym roku odczuwamy wymierne korzyści tu i teraz odkładając pieniądze na jesień życia.

PPE, czyli Pracownicze Programy Emerytalne – grupowy plan oszczędzania w ramach przedsiębiorstwa, w którym pracodawca odkłada środki dla swoich pracowników na prywatną emeryturę, maksymalna wysokość stawki płaconej przez pracodawcę to 7%.

 

PPK, czyli Pracownicze Plany Kapitałowe – najnowszy produkt inwestycyjny, do którego wprowadzania zobligowana są firmy zatrudniające pracowników i nieposiadające wcześniej PPE. Ten produkt opiera się na inwestowaniu środków pracownika oraz pracodawcy, przy dodatkowym wsparciu Skarbu Państwa za każdy rok udziału w programie.

 

W praktyce, jedna osoba może mieć jedno IKE oraz jedno IKZE, natomiast w przypadku PPE i PPK jest to nieco bardziej skomplikowane, jeśli zmieniamy kilkukrotnie pracę i mamy po latach kilka PPK czy kilka PPE w różnych firmach. W tym samym czasie możemy mieć jeden program, ale przez całą karierę zawodową może nam się uzbierać ich kilka.

 

Docelowo naszym zadaniem jest uzbieranie takiego kapitału, który sprawi, że niska stopa zastąpienia nie będzie dla nas problemem. Jest kilka sposobów liczenia prywatnego filaru emerytalnego, ale najlepiej zobrazować to przez pryzmat czasu, który na emeryturze spędzimy. 20 lat życia emeryta to dokładnie 240 miesięcy. Jeśli chciałbym wypłacać sobie dodatkowy 1000 zł każdego miesiąca, to łącznie potrzebuję 240 tysięcy złotych odłożonych dodatkowo. Tak prosty schemat liczenia nie zawiera jednak inflacji oraz potencjalnego oprocentowania – nasze oszczędności będą w praktyce pracowały na nas również na emeryturze, ale będą również podlegać zjawisku inflacji.

 

Zarządzanie kosztami

Drugim elementem, który ma ogromny wpływ na nasze życie na emeryturze, są wydatki, które będziemy ponosić. Zupełnie inaczej radzi sobie emeryt, któremu zostało kilkanaście lat spłaty kredytu hipotecznego, a inaczej ten, który ma to już za sobą i martwi się jedynie o koszt czynszu. To prosty przykład, ale wart nawet dziesiątki tysięcy złotych rocznie.

Im lepiej zadbamy o nasze przyszłe wydatki, tym mniejszym problemem będzie finansowanie ich przy niższej stopie zastąpienia oraz zbudowanym samodzielnie filarze emerytalnym. Struktura wydatków zmienia się z czasem, więc planowanie odgrywa tu kluczową rolę. Dobre ubezpieczenie i zadbanie o opiekę medyczną może okazać się najważniejsze w budżecie domowym na jesień życia, podczas gdy dzisiaj wydaje nam się to jedynie sporadycznym wydatkiem, gdy złapie nas przeziębienie.

 

Nikt nie każe nam przestać pracować

Trzeci element to zmiana rynku pracy. Wiek emerytalny to jedynie umowny punkt, w którym możemy zacząć korzystać ze świadczeń. To nie oznacza jednak, że po osiągnięciu 60 czy 65 roku życia, mamy zakaz wykonywania jakiejkolwiek pracy. Biorąc pod uwagę rozwój technologii, może się okazać, że część z nas będzie pracować w niewielkim wymiarze godzin, a rynek pracy będzie dużo bardziej dostosowany do seniorów niż jest dzisiaj.

Zmiany na rynku pracy to kolejny czynnik, który wbrew pozorom jest trudny do przewidzenia. Niezależnie od tego jak będzie wyglądał, podobnie jak w przypadku stopy zastąpienia, naszym zadaniem jest uzbierać do tego czasu taką pulę oszczędności, aby być gotowym na różne scenariusze.

 

Tomasz Jaroszek