Inspiracja? Z warsztatu taty. Pierwszy klient? Z internetu. Idea? Naprawiaj, nie wyrzucaj… Zapraszamy na rozmowę z bohaterami naszej kampanii „Sukces zawsze bierze się z czegoś” - Moniką i Wojtkiem Pobrotyń, twórcami marki North.pl.
Dzięki Waszej stornie i przebogatej – bo liczącej aż 13 milionów części – ofercie można samodzielnie naprawić niemal każdy sprzęt AGD i RTV. Jak to się zaczęło? Skąd pomysł? Czy wynikał z osobistej potrzeby, potrzeby kogoś bliskiego, czy może z jakiegoś trendu, z którym się utożsamiacie?
Wojtek: Przez mojego ojca i prowadzony przez niego warsztat naprawczy i sklep z częściami byłem związany z branżą od wielu lat. W pewnym momencie pojawił się więc pomysł, aby tę działalność rozszerzyć, obsługiwać większą liczbę konsumentów, w myśl idei: „Wspieramy domowe naprawy”. Pomysł na biznes bazował na chęci pomagania innym w radzeniu sobie z usterkami różnych sprzętów. Czuliśmy, że jest tutaj luka do zagospodarowania, a że znałem się trochę na elektronice, przystąpiłem do dzieła. Zacząłem od kabelków, różnych tranzystorów i tym podobnych, a potem zauważyłem, że największe wsparcie potrzebne jest w zakresie napraw sprzętów AGD i na tym kierunku się skoncentrowaliśmy
A propos kierunku, dlaczego w Waszej nazwie pojawia się akurat północ? Czy decydowało tu położenie Koszalina, w którym działacie?
Wojtek: Cóż, nazwa, jak to chyba czasami bywa, narodziła się podczas spotkania „przy piwku”. Mój tata i jego przyjaciel chcieli wymyślić jakąś fajną, chwytliwą nazwę. W Koszalinie nadawało akurat bardzo modne Radio Północ. Zaświtał więc pomysł, że skoro oni są na fali, to może my nazwiemy się podobnie. Wpierw miało być NORD, w niemieckiej formie, z „D” na końcu, NORD ELECTRONIC, ale pojawił się ten problem, że firma pod tą nazwą działała już w Ustce. Wymieniliśmy ją zatem na NORTH SERVICE, już po angielsku
Monika: i tak też się fajnie złożyło, że dzielnica Koszalina, w której mieści się nasza firma, to także „Północ”. Wszystko więc bardzo ładnie spięło się w całość.
Opowiedzcie o pierwszym trudnym momencie w Waszej firmie i o tym, jak sobie z nim poradziliście?
Wojtek: Tak naprawdę to zawsze był i zawsze jest jakiś trudny moment. Od spraw urzędowych przez problemy z internetem po miejsce, w którym pracujemy. Towarzyszyły nam między innymi takie dylematy jak to, czy pracować w Koszalinie, czy przenieść się do Warszawy, a może ogarniać wszytko zdalnie… Dzisiaj już wszystko praktycznie można zrobić zdalnie, ale kiedy zaczynaliśmy, w 2007, nie było to takie oczywiste. Największy problem dotyczył chyba jednak skali naszej działalności. Ogromnie zaskoczyła nas liczba otrzymywanych zamówień i musieliśmy się bardzo wysilać, aby na bieżąco je realizować. Nie oczekiwaliśmy i nie byliśmy trochę przygotowani na aż taki wzrost zainteresowania.
Monika: Z początków naszej działalności, a zaczynaliśmy „na stole w kuchni”, pamiętam jeszcze taki dość zabawny moment: Był 1 stycznia, a my zamiast witać Nowy Rok walczyliśmy z podłączeniem do internetu. Nie zgadzało się hasło, sieć nie chciała działać, serwery nie odpowiadały i byliśmy tym szalenie zestresowani. Ale w końcu udało nam się sprzedać pierwszy produkt: kondensator za 11 groszy. Totalna abstrakcja.
Bez czego, oprócz internetu, nie możecie się obyć w firmie?
Wojtek: Internet mamy już od dwóch dostawców, więc jest backup i jesteśmy przygotowani na każdą ewentualność (śmiech). Przede wszystkim nie możemy się obyć bez ludzi.
Monika: Zdecydowanie. Zespół North.pl liczy obecnie już 130 osób, z czego połowę stanowią pracownicy magazynowi.
Jesteście obecni na rynku już od 15 lat. Czy z perspektywy czasu dostrzegacie, że jest coś, co zrobilibyście teraz inaczej?
Wojtek: Ja bym pozostał przy pracy krupiera, czym zajmowałem się wcześniej (śmiech). A tak serio, to na pewno szybciej postawilibyśmy na fachowców. Wielu rzeczy nie robilibyśmy sami, tylko szukalibyśmy specjalistów.
Jaką rolę odgrywa księgowy w Waszej firmie? Co poradzilibyście tutaj początkującym przedsiębiorcom?
Początkującym przedsiębiorcom w kwestii księgowego przede wszystkim doradziłabym to, aby od początku go mieć.
Wojtek: I pilnujcie kosztów, zawsze i wszędzie.
Monika. Księgowy musi być, nie ma co się łudzić, że samemu się z tym sobie poradzi. Szczególnie, gdy jest się humanistą. A nawet jeżeli nauczycie się to jakoś ogarniać, to pozostaje pytanie: po co? Czy nie lepiej spożytkować tan czas na zajmowanie się stricte budowaniem swojego biznesu? Skoncentrować się na swoich celach i na tym, co rzeczywiście się lubi?
Wojtek: Tak, skupcie się na tym, na czym naprawdę się znacie. Róbcie to, w czym jesteście najlepsi.
Co najbardziej przyczyniło się do rozwoju Waszej firmy?
Wojtek: Zaangażowanie i determinacja. Nie odpuszczanie, kiedy pojawiają się kłopoty. Trzeba cały czas myśleć o przebijaniu tego tzw. szklanego sufitu. Co mogę teraz zrobić, aby zajść jeszcze dalej? Czy osiągnąłem już wszystko, na czym mi zależało? Za każdym razem można przecież zrobić jeszcze więcej.
Monika: Myślę, że do naszego rozwoju walnie przyczyniły się także społeczne zmiany w zakresie podejścia do takich zagadnień jak ekologia czy życie w duchu zero waste. Początkowo naszym głównym celem była po prostu sprzedaż części. Stopniowo zaczęliśmy także doradzać; pokazywać, że warto rzeczy naprawiać, a nie wyrzucać. Wpierw może trochę wyprzedziliśmy ten trend, ale obecnie zdecydowanie on nas dogonił. I to jest bardzo fajne. Widzimy teraz, że klienci chcą przedłużać istnienie posiadanych przedmiotów, zamiast wyrzucać je na śmietnik i kupować nowe. Do rozwoju stale popycha nas rosnąca liczba zamówień. Na początku była ta jedna paczka, potem 100, potem 500, potem 1000…
A czy macie jakichś klientów, którzy szczególnie zapadli Wam w pamięci?
Wojtek: Od razu przychodzi mi do głowy pierwszy elektrozawór do pralki, który sprzedałem. Wręcz kłóciłem się wówczas z klientem, bo byłem szczerze przekonany, że w my w ogóle takich rzeczy nie sprzedajemy, chociaż on twierdził inaczej. „Ale Pan ma to na stronie”? Jak ja mam na stronie? No ma pan”. I faktycznie miałem. Fajna historia wiąże się też z dekoderem do francuskiej telewizji. Ktoś u nas coś takiego zamówił i byłem pewny, że po prostu się pomylił. Zadzwoniłem do niego, żeby wyjaśnić sprawę, i okazało się, że rozmawiam z francuskim konsulem, który potrzebował tego urządzenia do swojego domu.
Monika: Pamiętam panią, która podczas przeprowadzki, aby niczego nie zgubić, wyciągnęła wszystkie elementy z lodówki: półki, szufladki itp. I oczywiście wszystko to zapodziało się gdzieś w transporcie. Zadzwoniła do nas, aby te straty uzupełnić. A były to dość drogie elementy. Nie chciała żadnych zamienników, musiały być oryginały w dokładnie takim samym, niebieskim kolorze. I oczywiście wszystkie te rzeczy jej dostarczyliśmy. Był też pan, który zawitał do naszego stacjonarnego sklepu w Koszalinie z reklamówką pełną odłamków rozbitej szyby z lodówki. Rozsypał zawartość na ladzie i poprosił, abyśmy dobrali dla niego szkło, które będzie identyczne. I tutaj też pomogliśmy.
Wojtek: Od początku byliśmy klientocentryczni - nawet wtedy, gdy jeszcze nie wiedzieliśmy o istnieniu takiego pojęcia.
Czy zgadzacie się zatem ze stwierdzeniem, że jesteście firmą, która myśli o rozwoju?
Monika: My to po prostu robimy. Wojtek nawet kilkanaście razy na minutę.
A jakie są Wasze plany na najbliższą przyszłość?
Wojtek: Mocno skupiamy się teraz na tym, aby przyspieszyć obsługę wewnętrzną. Chcemy tak dostosować nasz wewnętrzny system, aby ludzie, którzy przychodzą do nas do pracy, już po 2-3 tygodniach mogli pracować z wydajnością doświadczonego pracownika. To ambitny temat. Zamierzamy tak wszystko poustawiać, żeby w ciągu 1-minutowej rozmowy z klientem idealnie dopasować dla niego części i zakończyć kontakt przy jego pełnym zadowoleniu. Wydaje się nierealne, dlatego zamierzmy to zrealizować.
Monika: Dodatkowo planujemy usprawnić self service, aby klient mógł jeszcze więcej rzeczy załatwić samodzielnie na naszej stronie, bez kontaktu telefonicznego.
Bardzo dziękuję za rozmowę.
Aby dodać komentarz, musisz się zarejestrować. Jeśli jesteś już zarejestrowany, zaloguj się. Jeśli jeszcze się nie zarejestrowałeś, zarejestruj się i zaloguj.