Dzieci na wakacjach - relacje, bezpieczeństwo, finanse

Wyjazd dzieci na wakacje to zwykle spore przeżycie dla wszystkich członków rodziny. O emocjonalnych i praktycznych stronach letniej rozłąki rozmawiamy z Joanną Madej - psycholożką dzieci i młodzieży, autorką popularyzujących wiedzę psychologiczną kanałów w mediach społecznościowych.

 

Jak powinna wyglądać rozmowa rodzica z dzieckiem przed wyjazdem na kolonie, obóz czy pierwszy samodzielny wypad z przyjaciółmi? Na co szczególnie warto zwrócić tutaj uwagę?

 

Joanna Madej: Rozmowa rodzica z dzieckiem powinna opierać się na zaufaniu i chęci wysłuchania oraz zrozumienia perspektywy dziecka. Unikajmy pozycji władzy - mówienia, jak powinno się zachowywać. Zamiast tego starajmy się poznać zdanie dziecka. W obliczu wakacyjnego wyjazdu chyba najważniejszą dla mnie zasadą jest nieprzerzucanie własnym lęków na dziecko. Bardzo często martwiący się o dziecko rodzice mają w zwyczaju głośne zastanawianie się, jak ich pociecha sobie poradzi. Chodzą i - kolokwialnie mówiąc - marudzą: „słoneczko, jak ty sobie tam dasz radę beze mnie; jak będzie ci tęskno, koniecznie do mnie dzwoń…”. W ten sposób zarażamy dziecko własnymi obawami, zaszczepiamy smutek zamiast radości, i jeśli dziecko faktycznie trochę przejmuje się wyjazdem, to teraz zacznie myśleć o nim z jeszcze większym niepokojem. Pamiętajmy, że dorosła osoba jest gwarantem bezpieczeństwa dziecka - jeśli ona jest niespokojna, dziecko traci poczucie komfortu.

 

Kolejna ogromnie istotna kwestia to trzymanie się pozytywnego języka. Przed wyjazdem dziecka na kolonie czy obóz zapoznajmy się z regulaminem lub zaleceniami wychowawców i przegadajmy razem te zasady. Zamiast mówić dziecku, czego robić absolutnie nie może, mówmy, co robić mu wolno. Zakazany owoc smakuje przecież najlepiej… Gdy będziemy ciągle powtarzać: nie wolno, nie wolno, nie wolno, dziecko będzie chciało się dowiedzieć, dlaczego tak jest, co się właściwie kryje za tymi zakazami. Jeśli w ośrodku panuje zasada, że o 22.00 dzieci mają być w łóżkach i nie mogą opuszczać pokoju, zamiast podkreślać, że od tej godziny absolutnie nie należy wychodzić na dwór, powiedzmy na przykład: do 22.00 możesz śmiało odwiedzać swoich kolegów i spędzać z nimi czas, a później rozmawiać cichutko z sąsiadami z łóżek obok. Zamieniajmy komunikaty „nie wolno” na „wolno”.

 

Finanse to ważny aspekt spędzania wakacji poza domem i bez rodziców. Czy na wyjazd, podczas którego zagwarantowane jest wyżywienie, atrakcje itp., dziecko powinno dostać kieszonkowe na własne wydatki?

 

Nie ma tutaj jednej słusznej odpowiedzi. Lubię powtarzać rodzicom, że wszystko można, pytanie tylko: czy warto. Przy różnych dylematach wychowawczych zapraszam rodziców do zadania sobie pytania: dlaczego coś robię. W tym konkretnym przypadku: dlaczego chcę albo dlaczego nie chcę dawać dziecku kieszonkowego na wakacyjny wyjazd. Może się okazać, że celem rodzica jest po prostu to, aby dziecku było przyjemnie, aby mogło kupić sobie loda, zabawkę czy pamiątkę… Rodzić patrzy wówczas na zagadnienie przez pryzmat zwykłej radości z wyjazdu. I w porządku, to jest słuszny cel, wakacje mają być przecież miłe. Ktoś inny może podejść do tego z odmiennej strony - dostrzec tu fajną sposobność do zainicjowania edukacji finansowej. Żeby nauczyć się oszczędzać, wpierw trzeba nauczyć się wydawać i w ogóle mieć jakieś własne pieniądze. Umożliwienie dziecku podczas wakacji doświadczenia, jak to jest, gdy coś sobie samo wybierze i kupi, jakie to uczucie, gdy na coś zabraknie i trzeba z danej rzeczy zrezygnować, to także dobre rozwiązanie.

 

A jak wygląda to w przypadku starszych nastolatków wybierających się na wakacje ze znajomymi?

 

Zacznijmy od zapytania nastolatka, czy potrzebuje i chce dostać pieniądze na samodzielny wyjazd. Może się okazać, że w ogóle nie ma takich oczekiwań, bo zależy mu na udowodnieniu swojej zaradności i niezależności. Jeśli dziecko wyrazi jednak taką potrzebę - co myślę, że jest mimo wszystko znacznie bardziej prawdopodobne - zapytajmy, ile pieniędzy by potrzebowało. Nie musimy zgadzać się na zaproponowaną sumę. Ale takie pytanie otwiera rozmową o samym wyjeździe, planach, oczekiwaniach itp. Kiedy dowiemy się, na co dziecko chce wydać pieniądze, możemy wspólnie omówić, czy naszym - jako rodzica - zdaniem to jest dobry pomysł, czy nie. I tutaj unikajmy pozycji nakazów i zakazów: tego nie kupuj, tam nie idź itp. Wykażmy się ciekawością, dopytujmy, dlaczego to jest dla dziecka ważne, jak to wykorzysta itp. Jeśli nie podoba nam się jakiś wydatek, argumentujemy to i pytajmy jak dziecko odbiera nasze uwagi.

 

Pobyt na koloniach może być dla dziecka pierwszą okazja do całkowicie samodzielnego zarządzania otrzymanym kieszonkowym. Jak przygotować pociechę na tego typu sytuację?

 

Wręczając dziecku pieniądze na wakacje, liczmy się z tym, że ono samo będzie decydować, na co je przeznaczy. Jeśli nie damy mu autonomii finansowej, nie ma możliwości, by czegoś się nauczyło. Kiedy powiemy dziecku, co może kupić, a czego nie, dziecko nie doświadczy uczuć związanych ze złym wyborem, bo ten wybór wcale nie był jego… Nauka to możliwość popełniania błędów. Warto znaleźć w sobie gotowość do akceptacji tego, że dziecko kupi czegoś za dużo albo za mało, że będzie żałować swoich decyzji.

 

Czy wyjazd na wakacje to dobra okazja, by otworzyć dziecku własne konto bankowe?

 

Zacznę od podkreślenia, że często wychowujemy dzieci wyłącznie w odniesieniu do własnych doświadczeń - tego, co jest nam znane, co sami przeżywaliśmy itp. Uczymy dzieci na przykład, że żeby mieć pieniądze, trzeba dużo i ciężko pracować, od świtu do nocy, bo sami w takich warunkach ekonomicznych dorastaliśmy. A przecież współcześnie jest to tylko jedna z możliwych dróg - można szybko rozwinąć własny biznes, zarabiać w social mediach, a nawet grając w gry komputerowe. Warto spoglądać na powiązane z finansami (i nie tylko) kwestie wychowawcze z szerszej perspektywy. Po pierwsze, nie zakładajmy, że skoro my jako nastolatkowie poradziliśmy sobie bez konta i karty do niego, to nasze dziecko też nie musi tego mieć. Po drugie, przygotowujmy dzieci na przyszłość, bo w końcu transakcje bezgotówkowe powoli wypierają tradycyjne banknoty i niewykluczone, że za kilka lat będziemy płacić już niemal wyłącznie telefonami czy zegarkami.

 

Jeśli rodzice zastanawiali się wcześniej nad otworzeniem dziecku konta w banku, wakacje rzeczywiście mogą być do tego dobrym impulsem. Jednym z plusów będzie wówczas na pewno  poprawa bezpieczeństwa przekazanych dziecku pieniędzy, co często spędza rodzicom sen z powiek. Konta bankowe dają też możliwość sprawdzania wydatków pod kątem różnych kategorii zakupów. To świetne narzędzie do rozmowy z dzieckiem o jego wyborach czy podejściu do finansów. Wracając z wakacji, dzieci nierzadko nie pamiętają, ile i na co wydały, niekiedy są wręcz rozgoryczone, że tak szybko zniknęły ich pieniądze. Można wówczas wspólnie otworzyć aplikację i zobaczyć, jak to wszystko wyglądało: spójrz, tutaj wydałeś tyle i tyle, jak się z tym czułeś, co Ci to dało…”.

 

Nowoczesne rozwiązania bankowe pozwalają wysyłać prośbę o przelewy BLIK przez

aplikację mobilną - gdy rodzić taką prośbę zaakceptuje, pieniądze trafią na konto dziecka od razu. Jak się zachować, gdy pociecha prosi o dodatkowy „zastrzyk pieniędzy”?

 

Wszystko, co robimy, powinniśmy robić w zgodzie ze sobą. Jeżeli uzgodniliśmy z dzieckiem, że dajemy mu na wyjazd mniej pieniędzy, ale gdy mu braknie, może poprosić o więcej, to naturalnie czujemy wewnętrzną zgodę na taki dodatkowy przelew i wszystko jest ok. Gdy wcześniej nie rozmawialiśmy o takiej możliwości, ale zwyczajnie chcemy dziecku do czegoś dołożyć, uważamy, że warto, również możemy taką elektroniczną prośbę zaakceptować. Ala czasami jest tak, że tej wewnętrznej zgody w sobie nie mamy - wiemy, że dziecko ma wszystko, czego potrzebuje itp. -  wtedy, bez wyrzutów, sumienia nie musimy się na takie działanie zgadzać. Zawsze mamy narzędzie odmowy i odmowa także jest w porządku.

 

Myślę, że rodzicie generalnie powinni wiedzieć o istnieniu tego typu nowoczesnych mechanizmów, gdyż bardzo podnoszą one komfort psychiczny - zarówno u dorosłych, jak i dzieci. Natychmiastowe przelewy mogą być ogromnie praktyczne na co dzień, a w sytuacjach awaryjnych, gdy wydarzy się coś złego i nieplanowanego, ratować z kłopotów.

 

Jak ma zareagować rodzić, gdy dowie się, że dziecko wydało kieszonkowe na kolonie w niewłaściwy sposób, na przykład na papierosy?

 

Jestem przeciwna wyciąganiu konsekwencji. Stale zachęcam, by iść w stronę rozmowy. Wspólnie z dzieckiem zastanówmy się, jakie potrzeby dany zakup miał zaspokoić, o co próbowano się w ten sposób zatroszczyć. Razem poszukajmy innych rozwiązań. Jeśli kupienie papierosów miało przynieść dziecku akceptację rówieśniczą, pomyślmy, co innego mogło zrobić, by taką uzyskać. Jeśli ukarzemy dziecko, to ono nauczy się, że danej rzeczy nie można robić, ale nadal nie będzie wiedziało, co może zrobić w zamian.

 

Dziękuję za rozmowę.

 

Bardzo dziękuję.