„Nie mam z czego odkładać” – jak walczyć z częstą wymówką w oszczędzaniu?

Przekonanie kogoś do konieczności oszczędzania bardzo często kończy się zdaniem „nie mam z czego odkładać”. To skutecznie przerywa dyskusję, chociaż nie rozwiązuje problemu. Ta popularna wymówka jest pierwszą barierą, którą każdy powinien sprawnie rozbroić, żeby przejąć kontrolę nad swoimi finansami.

 

Kiedy słyszymy, że ktoś nie ma z czego odkładać, od razu mamy przed oczami najniższe możliwe zarobki lub bardzo trudną sytuację ekonomiczną. To wcale nie musi być prawda, bo ta popularna wymówka może paść równie dobrze z ust osoby rozrzutnej i zarazem bardzo dobrze zarabiającej. W przeskoczeniu tej bariery istotne są nie tylko nasze zarobki, ale też nawyki oraz mechanizmy znane doskonale z ekonomii behawioralnej.

 

Oszczędności do walki z długiem

 

Prawdziwą przeszkodą, która nie pozwala oszczędzać, są długi i to jest przypadek, który wymaga najwięcej pracy. Wiele osób, które mają problem z zadłużeniem, będzie nieustannie walczyć o możliwość odłożenia jakichkolwiek pieniędzy ze względu na regularnie płacone raty, które mocno obciążają budżet domowy. Warto pamiętać, że większość kredytów w Polsce uzależniona jest od stóp procentowych. To sprawia, że część zadłużonych płaci aktualnie dużo wyższe raty niż jeszcze jeszcze kilka lat temu. W czasie walki ze wzmożoną inflacją, wykonano serię podwyżek stóp procentowych, czego efekty odczuwamy do dzisiaj. Ostatni raz stopy procentowe były tak wysokie w 2008 roku. Jeśli spłata długów zabiera lwią część przychodów – wtedy faktycznie wiele osób nie ma z czego odkładać.

 

W tym przypadku priorytetem powinno być odciążenie budżetu domowego z długów, a nie tylko oszczędzanie. Oczywiście, odłożenie chociaż kilku tysięcy złotych na czarną godzinę to absolutny priorytet w finansach osobistych, jednak spłacenie części długów całkowicie zmieni sytuację. Szczególnie spłata takich zobowiązań jak tzw. chwilówki, kredyty konsumpcyjne i obciążone karty kredytowe jest na początku ważniejsza niż samo oszczędzanie. Każda rata mniej, będzie uwalniała środki, które docelowo będą mogły trafiać do oszczędności.

 

Brak budżetu kończy się zawsze tak samo

 

Budżet domowy to podstawowe narzędzie, które pojawia się niemal w każdym poradniku finansowym. Jak więcej oszczędzać? Zacząć prowadzić budżet i zobaczyć, gdzie uciekają pieniądze. Jak zacząć inwestować? Znaleźć w budżecie domowym dodatkowe środki na regularne inwestycje. Można tak długo wymieniać. Budżet domowy jest fundamentem, od którego buduje się poszczególne kompetencje finansowe. I jest to również doskonałe narzędzie, które pozwala rozbroić mit, że pieniędzy na oszczędzanie zawsze nam brakuje.

 

Budżet domowy ma dwa zadania: monitowanie aktualnych wydatków i planowanie przyszłych. W ten sposób bardzo klarownie widać, które wydatki powodują brak możliwości odłożenia pieniędzy. Gdy tylko uda się wyeliminować dany wydatek, można przejść do drugiego kroku i zaplanować oszczędności w kolejnym miesiącu. Budżet domowy ma to do siebie, że jedną z pozycji w wydatkach są również oszczędności i po kilku tygodniach z tym narzędziem, argument „nie ma z czego odkładać” nie ma racji bytu. Jedyny wyjątek od tej reguły jest wtedy, gdy faktycznie wydatki wraz z zadłużeniem są tak przytłaczające, że to walka z długami powinna być priorytetem.

 

Skarbonka nie tylko dla dzieci

 

Finanse to dziedzina, która może kojarzyć się z trudnymi pojęciami i skomplikowanymi procesami. Przez to niejednokrotnie omijamy najłatwiejsze i znane od lat sposoby, czekając na zaawansowane produkty lub złożone metody, które mają nam pomóc. Każdemu kto ma problem z oszczędzaniem i zbudowaniem nawyku odkładania małych kwot, wystarczy na początek… skarbonka. Jedyny warunek, aby ta metoda była skuteczna, to regularne płacenie gotówką. Miłośnicy kart płatniczych i aplikacji, będą musieli skorzystać z innych narzędzi.

 

Skarbonka wykorzystuje bardzo proste mechanizmy znane psychologii od dziesięcioleci. Jest na wyciągnięcie ręki (o ile postawimy ją w widocznym miejscu) i wystarczy chwila, aby wykonać „transakcję” i włożyć monetę lub banknot do środka.

 

Przezroczysta skarbonka działa motywująco, ponieważ cały czas widzimy progres, który ma nas mobilizować do dalszych wpłat. Zgromadzony kopiec monet rośnie na naszych oczach. W przypadku skarbonki, która nie jest przezroczysta, motywuje nas jej waga i dźwięk monet w środku.

Poza tym nie jest łatwo skarbonkę rozbroić. Tradycyjne skarbonki nie miały żadnego otworu ani ukrytych korków – żeby zakończyć oszczędzanie i wydać pieniądze, autentycznie trzeba było stłuc skarbonkę. Oczywiście aktualnie większość skarbonek będzie miała możliwość wypłaty oszczędności bez użycia młotka, co sprawia, że nasza silna wola będzie miała większe znaczenie.

 

Taki zestaw cech powoduje, że skarbonka w całej swojej prostocie, jest jednym z najskuteczniejszych narzędzi do budowania nawyku oszczędzania. Chociaż kojarzy nam się głównie ze wspomnieniami z dzieciństwa, to wcale nie oznacza, że nie możemy jej używać jako dorośli – może się okazać, że wyeliminuje nasze obiekcje w temacie oszczędzania skuteczniej niż niejeden skomplikowany produkt finansowy.

 

Gdyby zostać przy pierwszych oszczędnościach odkładanych do skarbonki i pielęgnować ten mały zwyczaj w późniejszych latach, oszczędzanie byłoby dużo łatwiejsze w dorosłości. Rozpoczęcie od małych kroków i kontynuowanie ich z coraz wyższym stopniem trudności to proces, który obowiązuje przy wypracowywaniu każdego nawyku. W przypadku oszczędzania, skarbonka zmieniłaby się naturalnie w konto oszczędnościowe. Wraz ze wzrostem zarobków, zmieniają się później odkładane kwoty, ale sam nawyk oszczędzania i budowania kapitału zostaje z nami na całe życie. Być może warto o tym również pomyśleć z punktu widzenia rodzica, uczącego dzieci podstaw finansów.

 

Oszczędzanie automatyczne

 

A gdyby zatem po każdych zakupach wrzucać małą kwotę reszty do skarbonki? Ten prosty nawyk przez dziesięciolecia uczył oszczędzania. Jednak ta metoda staje się coraz trudniejsza w dobie płatności kartą, zbliżeniowo czy z użyciem aplikacji mobilnej. Nasze skarbonki zastępują konta oszczędnościowe, ale zrobienie przelewu wymaga więcej zaangażowania niż wrzucenie monety do porcelanowej świnki. I tu z pomocą przyszła technologia.

 

Kilka lat temu banki zaczęły wprowadzać automatyczne oszczędzanie. Polega ono na zaokrąglaniu kwot wydatków do pełnych liczb lub określaniu ich procentowo od kwoty wydatków oraz przesyłaniu tych środków na specjalne konta oszczędnościowe. Tym sposobem, jeśli ustawiam np. 10% oszczędności od każdej wydanej kwoty, to przy zakupach za 55 zł, bank oprócz kwoty wydanej na zakupy prześle dodatkowe 5,5 zł na konto oszczędnościowe. Tym sposobem nie czuję, że oszczędzam, bo faktycznie samodzielnie nie wykonuje żadnej dodatkowej transakcji. Pełna automatyzacja oszczędzania.

 

Automatyczne oszczędzanie wykorzystujące procentowe transakcje, zaokrąglanie końcówek i wszystkie inne możliwe warianty może być świetnym rozwiązaniem na udowodnienie samemu sobie, że używamy wymówki do regularnego oszczędzania.

 

Kluczem do sukcesu w tego typu rozwiązaniu jest dopasowanie do siebie odpowiednich kwot, które będą „się odkładały”. Osoby zarabiające relatywnie dużo i proporcjonalnie dużo wydające, mogą być bardzo zaskoczone skalą oszczędności z wykorzystaniem tej metody. Jednak osoby, które faktycznie mają ciasny budżet domowy, gdzie liczy się nawet najmniejsza kwota, muszą zacząć od ostrożnych ustawień tego narzędzia i np. 2-5% wydawanej kwoty. Już po kilku tygodniach efekt może nas zaskoczyć. Ważne jednak, aby zgromadzone środki na koncie oszczędnościowym pozostały. Jeśli raz w miesiącu dokonamy przelewu z powrotem na nasz główny rachunek, cała metoda mija się z celem. To tak jak nieustanne rozbijanie skarbonki i wrzucanie monety z powrotem do portfela.

 

Przekonać samego siebie

 

Kluczem do rozbrojenia jednej z najpopularniejszych wymówek pt. „nie mam z czego odkładać” jest udowodnienie samemu sobie, że to niekoniecznie jest prawda. Wymaga to jednak działania, dyscypliny, dobrania odpowiedniej do siebie metody i przetestowania jej przez co najmniej kilka tygodni. W większości przypadków nie chodzi o wysokość zarobków wpływających do budżetu domowego, a o podział wydatków w tym budżecie i znalezienie w nim miejsca na oszczędności.

 

Oszczędni ludzie traktują oszczędności jako podstawowy wydatek taki jak np. czynsz, żywność czy energia. To oczywiste, że musimy zapłacić za prąd, wodę czy zakupy spożywcze. Czemu zatem do tej listy nie dopisać przelewu na konto oszczędnościowe? To postawa, która wymaga lat pracy nad nawykami, ale warto je pielęgnować, aby później przekazać tę postawę dzieciom. Każde kolejne pokolenie ma dużo łatwiejsze zadanie, gdy wychowuje się w domu, gdzie rozmawia się o finansach i prowadzi budżet domowy.

 

Bardzo dobrze może się również sprawdzić jedna z podstawowych zasad oszczędzania, czyli „najpierw płać sobie”. W praktyce polega ona na tym, aby oszczędności odłożyć zaraz po otrzymaniu wynagrodzenia. Jeśli za każdym razem czekamy na przysłowiowy koniec miesiąca, to rośnie prawdopodobieństwo, że i tym razem inne wydatki okażą się dla nas ważniejsze.

 

 

Tomasz Jaroszek