Koszula i marynarka, ale na nogach spodnie od piżamy? Cały dzień w welurowym dresie, bo przecież kamerka „odmówi mi dziś posłuszeństwa”? Pandemia: praca zdalna, konferencje wideo… wywróciły do góry nogami nie tylko sposób prowadzenia biznesu, ale także cały świat powiązanej z nim mody. Jak w nowej rzeczywistości wygląda sprawa tzw. dress code? Jak przygotować swoją szafę na powrót do pracy stacjonarnej? Na te i inne pytania o relację miedzy biznesem a modą odpowiada Tomasz Godziek, doradca ds. wizerunku, właściciel marki Poszetka.
Jak w dobie powszechnej pracy on-line – pracy z domu, czasami mając jednocześnie pod opieką dzieci – wyglądać w pracy profesjonalnie i czuć się komfortowo? Widzimy w tym obszarze, chociażby na przykładzie wirtualnych gości w programach informacyjnych, wiele różnych, nierzadko skrajnych postaw. Niektórzy usilnie trzymają się dawnego stylu, co czasem wygląda nieco komicznie. Inni przeciwnie - całkiem odpuszczają, prezentując się np. w rozciągniętym t-shircie?
Bardzo dobre pytanie - tak na czas pandemii, jak przed nią i po niej. Mam nadzieję, że jakiś rodzaj odpowiedzi przynosi tu oferta naszej firmy. Naszą misją jest przede wszystkim pokazywanie, że klasyczna moda może być wygodna, może być naszym ubiorem codziennym. W myśl motta: Everyday Classic. Uważam, że pracując on-line, warto się starać zachować przynajmniej ten pół-klasyczny uniform. Myślę tu o absolutnym basicu, czyli koszuli. A jeżeli pojawi się na niej marynarka, to bardzo fajnie.
Ale krawat podczas pracy z domu byłby już chyba przesadą?
Ja akurat mam teraz krawat, ale wynika to z tego, że przez lata wytworzyłem pewien swój styl, którego staram się trzymać. Bardzo lubię komponować mój ubiór według dodatków - kolorystycznie dobierać krawat, poszetkę, skarpetę. No ale nie o mnie (śmiech). Jeżeli mamy spotkanie na Zoomie i chcemy się czuć swobodnie, to po pierwsze powinniśmy starać się okazać tej drugiej stronie szacunek. Nie zrobimy tego, zostając w piżamie lub wkładając sprany T-shirt. Po drugie, przez ubiór nabywamy pewności siebie. Żeby poczuć pewność siebie w czasie wirtualnego spotkania, tak samo jak przygotowujemy się merytorycznie, dobrze jest też przygotować swój strój. Wyprasowana, czysta koszula, dobrze dobrana poszetka pozwolą nam nabrać nieco animuszu, może też uśmiechu, a ta druga osoba poczuje, że my nie jesteśmy w domu, ale w pracy. A to chyba jest tutaj najważniejsze. Sytuacja win-win. W Polsce wciąż wielu mężczyzn traktuje marynarkę jako coś niewygodnego, szytwniackiego, passe.
Rzeczywiście kiedyś garnitury były jak zbroja - w jednym kolorze, te same na śluby i do pracy. Ten obraz jeszcze funkcjonuje, chociaż oferta ogromnie się zmieniła. Fajnie byłoby się z nią zapoznać i wybrać coś dla siebie. Dla mnie marynarka jest wręcz znacznie wygodniejsza niż bluza. Mam 3 lub 4 głębokie kieszenie, z których nic mi nie wypada, w tym kieszonkę wewnętrzną na bardziej wartościowe rzeczy. Łatwo mi się ją zakłada i nie krępuje moich ruchów. Dodatkowo szyjemy teraz marynarki z takich tkanin, że żadna bluza nie ma z nimi szans. W tej chwili mam na sobie marynarkę z dzianiny - bez konstrukcji, bardzo lekką. Właściwie jej na sobie nie czuję i mogę w niej chodzić cały dzień. Zachęcam do otwierania się na modę klasyczną i odkrywania jej praktycznych walorów. Oprócz poważniejszego, bardziej kulturalnego wyglądu - choć oczywiście bez jakiejś przesady - zyskujemy po prostu codzienny komfort.
Wiele osób, które wcześniej nie miały doświadczeń z pracą zdalną, nadal miewa problemy z rozgraniczeniem czasu zawodowych obowiązków i czasu prywatnego. Czy strój może być tu w jakiś sposób pomocny?
Zdecydowanie tak. To jeden z najważniejszych pozytywów zakładania stroju „do pracy” - że naprawdę czujemy, że w tej pracy jesteśmy. Rozpoczęcie dnia pracy zawsze poprzedzają jakieś rytuały, które pomagają nam się właściwie nastroić. I ubiór pełni tu najważniejszą rolę. Ubranie może sprawić, że inaczej, na pewno lepiej nastawimy się do pracy i łatwiej nam będzie się zorganizować podczas home office. Wiadomo, jakie trudności wiążą się z pracą w domu: ile rzeczy potrafi nas od niej odciągać. Ubrani jak do pracy, będziemy mniej narażeni na różne rozpraszacze. No i oczywiście to, o czym mówiłem wcześniej - osoba po drugiej stronie zobaczy, że podchodzimy do swoich obowiązków na poważenie.
Czy we współczesnym świecie klasyczne terminy i rozróżnienia z biznesowej mody: black tie, semi formal, smart casual, casual, ultra casual itp. są jeszcze w ogóle aktualne?
Już od jakiegoś czasu obserwujemy proces każualizacji mody męskiej. Lata 90. to był czas bardzo ciężki dla mody klasycznej - poliestry, oversize itp. Mniej więcej od 2005-2010 roku, czyli wtedy, kiedy powstała poszetka, wróciło do mody klasycznej to, co najlepsze z lat 50/60. Dwurzędówki, spodnie z wyższym stanem, zaczęto przywiązywać większą wagę do detali: zakładek w spodniach, mankietów, wykończenia klap… Ten okres cały czas trwa, ale w między czasie gdzieś to włoskie podejście do mody zaczęło się przebijać. Włosi mają w sobie coś takiego, czego brakuje innym nacjom: potrafią być jednocześnie bardzo eleganccy i radośni, pozytywni i bezpretensjonalni w tym, jak te ubrania noszą. Moda klasyczna staje się coraz bardziej swobodna, ale nie odbierajmy tego negatywnie. Kiedyś spodnie na gumkę do marynarki byłby nie do pomyślenia. Teraz sami mamy w swojej ofercie joggery i nasi klienci znakomicie w tym wyglądają.
Kolejnym ciekawym trendem jest workwear, czyli przenoszenie do klasycznej mody ubrań, które kiedyś były robocze. Zobaczymy tu takie elementy garderoby jak overshirt, czyli koszula na koszulę, czy field jacket, czyli kurtka z nakładanymi kieszeniami. Zwiększona świadomość powoduje, że inaczej patrzymy na modę oraz obowiązujące w niej zasady, a czasami wręcz świadomie je łamiemy. Długo obowiązywały reguły typu No brown in town, czyli zakaz zakładania brązowych butów, albo Blue and green should never be seen, czyli zakaz łączenia granatowego z zielonym. Obecnie już nieobowiązujące. Co więcej naszym klientom często wręcz proponujemy, np. na śluby, zielony krawat do granatowego garnituru, i wygląda to kapitalnie. Z drugiej - jeżeli ktoś nas zaprasza na spotkanie black tie, to nie byłoby w porządku, gdybyśmy przyszli w jeansach i kolorowym krawacie. I odwrotnie - gdy impreza jest smart casual, nie pojawiajmy się w marynarce smokingowej, bo będziemy overdress. A to też się czasami zdarza. Sam kiedyś popełniłem ten błąd, że poszedłem na ślub znajomego w czarnych spodniach i aksamitnej marynarce. Wyglądałem bardzo dobrze, tyle że byłem bardziej elegancki niż pan młody. Ja się wtedy źle czułem, i on. Dlatego o zasadach powinniśmy pamiętać, a przynajmniej sprawdzić, o co tam w nich chodzi.
Niektóre firmy jasno deklarują obowiązujący dress code. W innych jest to raczej strefa tabu. Czy warto pytać przełożonych o to, jak się ubierać? Czy lepiej po prostu obserwować współpracowników i próbować „nosić się w podobnym stylu”?
Na pewno bardzo wiele zależy od branży. W branży kreatywnej prawdopodobnie takie problemy w ogóle nie występują. W branży prawniczej zasady zwykle są bardzo jasne i najczęściej po prostu trzeba się do nich dostosować. A wszędzie indziej, jeśli mamy wątpliwości, oczywiście nie będzie żadną przesadą, gdy zapytamy wprost przełożonego. Uważam wręcz, że to powinno wyjść od pracodawcy. Obserwujmy modę, podchodźmy do niej kreatywnie. Z czasem sami wyczujemy, gdzie leży ten złoty środek, w którym swobodnie się czujemy w danym stroju, a nasze zawodowe otoczenie dobrze nasz wygląd odbiera. Pamiętajmy, że musimy być ubrani, a nie przebrani.
Obecnie zmieniamy pracę znacznie częściej niż dawniej. Czy istnieje jakiś uniwersalny kulturowy i modowy kod, który pozwala zawsze wyglądać dobrze? Wyobraźmy sobie np. młodego programistę, który z prowadzonego przez 20-latków technologicznego start-upu przenosi się nagle do jakiejś państwowej instytucji?
Na pewno takim basicem jest koszula. Czysta i wyprasowana koszula to takie abecadło, które w każdej firmie będzie dobrze odebrane. Możemy dobrać odpowiednią koszulę pod pierwszoligowego prawnika, gwiazdę marketingu czy specjalistę IT. Jako ciekawostkę podam, że w tamtym sezonie naszym bestsellerem były np. koszule w delikatny żółty prążek. Jednak takim pewniakiem, którego ja zawsze polecam, jest biała koszula oxford button-down. To jest strzał w sam środek tarczy: ani za elegancko, ani za swobodne. Taka koszula, co ważne, bardzo dobrze wygląda bez krawata. Ma delikatnie otwarty splot, przez co jest lekko przewiewna. I stanowi znakomitą bazę - pasuje i do jeansów, i do szarych spodni z flaneli, a nawet do garnituru. Na marginesie: jaki jest najpewniejszy klasyczny zestaw skoordynowany, czyli nie-garnitur? Szare spodnie, biała koszula i granatowa marynarka – taki zestaw broni się praktycznie zawsze i wszędzie. Wokół tego można zbudować całą swoją męską biznesową szafę. Później możemy iść dalej - złamać całość jakimś ciekawym krawatem, kupić koszulę w niebieski prążek, do koszuli założyć cardigan i tak dalej, i tak dalej.
A jak wyglądają zasady ubioru na samą rozmowę o pracę? Jak cię widzą, tak cię piszą? A może: ubieraj się do pracy, jaką chcesz mieć? Czy podczas takiego pierwszego spotkania lepiej trzymać się swojego stylu, czy od razu próbować jakoś dopasować się do naszego wyobrażenia o nowym miejscu?
W takim zestawie koordynowanym, jak opisałem wyżej, możemy iść na prawie każdą rozmowę o pracę. Ale może warto podejść do tego z innej strony? Rozmowa o pracę poza swoim formalnych charakterem jest też po prostu spotkaniem dwóch osób. Ubiór często staje się jakimś przyczynkiem do zaskoczenia i budowania relacji. Przez ubiór możemy pokazać swoją kreatywność, zainteresowania, horyzonty umysłowe a nawet kompetencje. Na przykład dobierając do klasycznego stroju poszetkę z motywem japońskiego malarstwa, możemy pokazać nasze zainteresowania, zaskoczyć wiedzą w najmniej oczywistym momencie. Strój oprócz pewności siebie i wzbudzenia zaufania u rozmówcy może więc dać nam także wiele okazji do dodatkowego zapunktowania.
Rozwiejmy teraz jedną ważną wątpliwość: czy T-shirt to faux pas?
Tu znów wszystko zależy od branży. W branży kreatywnej na pewno nie. Warto jednak pamiętać, że naszym obowiązkiem przed rozmową o pracę, jest zrobienie researchu. Jeśli w firmie nie akceptuje się t-shirtów, a my tak przyjdziemy na pierwsze spotkanie, to będzie to nasz problem i nasze faux pas. Tym niemniej jest trend no-tie, który widzimy nawet u prezesów start-upów chodzących w dzianinie, a nawet w dresach. Mark Zuckerberg jest tu oczywiście najbardziej rozpoznawalnym przykładem. Chociaż osobiście miałbym ochotę powiedzieć mu: Panie Marku, ten t-shirt wcale nie jest ani bardziej eko, ani taki wygodny, jak się panu zdaje. W marynarce będzie Pan mógł sobie wygodnie i bezpiecznie schować swój telefon a jak w Kalifornii będzie trochę wiało, to postawi Pan sobie kołnierz… (śmiech). Na prawdę uważam, że – pomijając już kwestię savoir vivre – T-shirt wcale nie jest wygodniejszy i praktyczniejszy od koszuli i marynarki.
Powoli wracamy już chyba do popandemicznej normalności. Wielu pracowników znów zaczyna pracę w stacjonarnych biurach, możemy też spotykać się z przyjaciółmi na mieście… Czy w modzie biznesowej pojawią się teraz jakieś konkretne trendy? Jakie są Pana prognozy?
Myślę, że pandemia jeszcze przyspieszy zjawisko każualizacji mody, o którym mówiłem wcześniej. Spodziewam się, że będziemy oglądać sporo marynarek bez konstrukcji i podszewki; cześć z nich będzie wykonana z dzianiny, ale wariacji tkanin będzie mnóstwo. Do naszej oferty wchodzą np. joggery zrobione z lnianego sztruksu czy kurtki z gabardyny. Moda klasyczna, co bardzo mi się podoba, a czego nie ma segment swobodny, proponuje bardzo ciekawe i wysokiej jakości tkaniny. Mieszkanki lnu i wełny, wełny, jedwabiu i bawełny. To bogactwo materiałów na pewno będzie teraz bardzo wyraźnym trendem. Tkalnie produkują aktualnie prawdziwe cuda. Można dobrać tkaninę na każdą pogodę i porę dnia. Kolejnym trendem jest homewear, coraz częściej spotykamy się po domach, bonżurki, szlafroki odpowiednie pantofle to są nowości oraz moim zdaniem hity nadchodzących lat w modzie klasycznej.
Na zakończenie: coraz więcej firm stara się działać jak najbardziej ekologicznie, a pracownicy coraz chętniej wybierają pracodawców, którzy autentycznie angażują się w ochronę środowiska. Czy poprzez ubiór również możemy jakoś podkreślić taką naszą
postawę?
To pięknie nam się łączy z poprzednim pytaniem, bo „królem sezonu” a nawet sezonów jest len. Ekologiczna i wyjątkowa tkanina - antybakteryjna, antyalergiczna, idealna na lato. Warto również wspomnieć że od dwóch sezonów rosnącą popularnością cieszą się tkaniny niebarwione. Wspaniała idea, będąca odpowiedzią na problem barwników koloryzujących tkaniny, które przedostają się do wód gruntowych. W poprzedniej kolekcji zaryzykowaliśmy, zamawiając niebarwiony tweed. Garnitur z tej tkaniny okazał się bestsellerem, który został wybrany przez niektórych zagranicznych blogerów najlepszym produktem sezonu.
O naszym ekologicznym podejściu do mody świadczy też to, jak skomponowana jest nasza szafa. Wokół dwóch par spodni i trzech marynarek możemy mieć na cały tydzień zupełnie inny zestaw do ubrania. Dobierajmy rzeczy wokół tkanin i kolorów, tak aby móc stworzyć mnogość stylizacji na podstawie kilku podstawowych elementów. Rozsądne kupowanie ubrań to ważna część ekologicznego stylu życia.
Dziękuję za rozmowę.
Dziękuję.
Aby dodać komentarz, musisz się zarejestrować. Jeśli jesteś już zarejestrowany, zaloguj się. Jeśli jeszcze się nie zarejestrowałeś, zarejestruj się i zaloguj.