Dyplom ze studiów nie gwarantuje dobrej pracy do końca życia. Choć wiele płatnych kursów również tego nie zrobi, to w edukacji chodzi o coś więcej – własny rozwój, zdobywanie kwalifikacji, otwieranie umysłu na zmiany. Jak robić to mądrze?
Już Adaś Miauczyński - bohater gorzkich komedii Marka Koterskiego - zauważył, że bycie całe życie średniakiem to przepis na porażkę. W ekonomii istnieje pojęcie „pułapki średniego dochodu”. To taki stan, w który wpada państwo na dorobku, kiedy zmaksymalizuje już korzyści z posiadania taniej siły roboczej i wykorzysta cudze technologie. A potem staje pod ścianą. Albo zacznie działać bardziej innowacyjnie i postawi na innowacje, albo zostanie średniakiem, skazanym na coraz większe cięcie kosztów.
Tak samo jest z nami. Zdobyte wykształcenie pozwala rozpocząć karierę zawodową. Ale jeżeli aspirujemy wyżej, musimy dalej w siebie inwestować. Uciekać przed czymś, co roboczo można nazwać „pułapką średniego rozwoju w życiu”. Zwiększanie kwalifikacji da nam dostęp do lepszych ofert pracy. Ale nie tylko.
Potraktujmy to jak lokatę - czasu i pieniędzy. Język obcy, studia podyplomowe czy dyplom MBA mogą dać wymierne korzyści finansowe – o czym za chwilę. Trzeba jednak pamiętać, że taki rozwój przede wszystkim dodatkowo podnosi samocenę i zwiększą odporność na stres. Z badania opublikowanego przez Szkołę Wyższą Psychologii Społecznej wynika, że dorośli, którzy podejmują różnorodne aktywności umysłowe (takie jak np. studiowanie kolejnych kierunków) są mniej lękliwi i nieśmiali. Wzrasta u nich poziom sumienności i obowiązkowości oraz apetyt na kolejne sukcesy.
Doskonałym przykładem na potwierdzenie tej tezy jest nauka kolejnych języków obcych. Choć cena semestru języka chińskiego czy biznesowego angielskiego – w zależności od szkoły – to około 1200 złotych, badania zarobków pokazują, że osoby posługujące się językami obcymi, mogą liczyć na wyższe wynagrodzenie.
O ile? Osoby biegle mówiące i piszące po angielsku zarabiają przeciętnie 5670 złotych (podczas gdy mediana, czyli przeciętne wynagrodzenie dla Polski, wynosi 4050 złotych). Jeszcze lepiej jest w przypadku języków mniej popularnych: 50 proc. badanych, którzy znają chiński utrzymuje swoje zarobki powyżej 6 tys. złotych, zaś 25 proc. zarabia powyżej 9 tys. Osoby znające węgierski, szwedzki czy arabski zarabiają średnio 5 tys. złotych i więcej. Firmy pochodzące z egzotycznych krajów często poszukują na rynku specjalistów, mówiących w ich języku.
To jednak nie wszystko. Nauka obcego języka to też ćwiczenie kreatywności i pamięci, które przydadzą nam się podczas innych zadań. Także w postaci poszerzenia horyzontów i zmiany punktu widzenia. Nie miejmy jednak złudzeń – naukę języka trzeba potraktować jako lokatę długoterminową. Minie trochę czasu, nim opanujemy podstawowy zestaw chińskich znaków albo przeczytamy „Mistrza i Małgorzatę” w oryginale.
Ze względu na swą specyfikę (jeden semestr, często w formie weekendowych zjazdów), studia podyplomowe zapewnią szybki efekt. Podczas gdy studia magisterskie gwarantują wiedzę o dużym stopniu ogólności, studia podyplomowe powinny wiedzę konkretyzować i pogłębiać. Zanim zdecydujemy się na kierunek, warto mieć już za sobą pewne zawodowe doświadczenie. W ten sposób zajęcia zbliżą nas do pozycji eksperta w danej dziedzinie.
Jak na rynku tysiąca polskich szkół wyższych wyłuskać te, które oferują zajęcia na dobrym poziomie? W programie studiów trzeba koniecznie sprawdzić listę prowadzących. Wybierajmy te, które organizują praktycy z udokumentowaną wiedzą i umiejętnościami.
Jakie to koszty? Większość studiów podyplomowych to studia roczne, podzielone na dwa semestry nauki, a ich cena oscyluje najczęściej w przedziale od dwóch do ośmiu tysięcy złotych. Dla przykładu „Prawo w sporcie i rekreacji” czy „Negocjacje i mediacje” na warszawskim SWPS to koszt około 6 tys. złotych. Tyle samo kosztuje „Zarządzanie w mediach” na stołecznej Akademii Leona Koźmińskiego. Studia podyplomowe z audytu na jednej ze szkół bankowych we Wrocławiu to 3200 złotych.
Jednak zainwestowane pieniądze szybko mogą się zwrócić. Mediana wynagrodzeń osób ze studiami podyplomowymi jest o 400 złotych wyższa niż tych, którzy ukończyli tylko studia wyższe. Pracownicy po studiach podyplomowych zarabiają przeciętnie 5300 złotych miesięcznie. Co czwarty otrzymuje 8700 złotych i więcej.
Podyplomówka to też krok ku specjalizacji, aby uniknąć sytuacji, w której znając się na wszystkim, nie mamy dziedziny, w której jesteśmy wybitni. Specjalizacja to dowód na to, że na pewnym odcinku wykonywanej przez nas pracy jesteśmy niezastąpieni. Nierzadko wybór kursu zasugeruje sam pracodawca – w niektórych zawodach dalszy awans uzależniony jest od podnoszenia kwalifikacji na studiach podyplomowych.
Mając już zawodowe doświadczenie i obrany kierunek kariery, warto zastanowić się nad poważną inwestycją w kurs Master of Business Administration (MBA). Te elitarne studia dla kadry zarządzającej prowadzą już od kilkunastu lat także polskie uczelnie. Uwaga! Pamiętajmy, że wybranie się na nie ma sens tylko wtedy, gdy jesteśmy już pewni zawodowej ścieżki, którą chcemy podążać.
Po pierwsze dlatego, że wymagają one zaawansowanej wiedzy ekonomicznej i bagażu indywidualnych doświadczeń. W trakcie zajęć grupy pracują w odniesieniu do realnych sytuacji biznesowych (case studies) i bez własnej praktyki ciężko będzie sprostać temu zadaniu.
Po drugie chodzi o koszt MBA – w porównaniu z innymi inwestycjami edukacyjnymi – jest relatywnie wysoki. Średnia cena studiów MBA w Polsce to 31,8 tys. złotych, ale są i takie, które kosztują dwukrotnie tyle. Czasem pracodawca zgadza się zrefundować część kosztów.
Dyplom MBA na pewno może dać przyspieszenie kariery. W 2013 absolwenci MBA z branży IT zarabiali średnio 14 tys. zł brutto, w handlu i przemyśle lekkim - 15 tys. zł, a w przemyśle ciężkim niemal 16,5 tys. zł. Raport GMAC (Graduate Management Admission Council) udowadnia, że ukończenie studiów MBA w Europie powinno w trakcie kariery przełożyć się na niemal dwukrotny wzrost zarobków. Było tak w przypadku 92 proc. badanych. Raport udowadnia zatem, że tak zainwestowane pieniądze szybko na siebie zapracują. Trzeba jednak pamiętać, że na kursy MBA idą zazwyczaj ludzie, którzy i tak na tle kolegów menadżerów są wyjątkowo zdeterminowani i ambitni. Choć prestiżowy dyplom na pewno pomoże - podobnie jak w przypadku pozostałych form edukacji - nie zagwarantuje powodzenia, gdy inne elementy nie zagrają. Wielu właścicieli firm zamiast pół roku intensywnie studiować, poświeciło ten czas na rozwój biznesu i wcale z tego powodu nie narzekali.
Rozliczani będziemy jednak nie z teorii i dyplomu, ale z konkretnych umiejętności. Dlatego zdobywaną wiedzę konfrontujmy z rzeczywistością. Umiejętności językowe sprawdźmy podczas wyjazdów zagranicznych (np. do innych oddziałów, jeśli pracujemy w globalnej firmie). Zgłośmy się do prezentacji na konferencji branżowej albo nowego projektu wymyślonego przez szefów.
Nawet jeżeli ukończone kursy czy poszerzone wykształcenie nie przełożą się błyskawicznie na zarobki, podnoszenie kwalifikacji to cecha bardzo dobrze postrzegana przez rekruterów. To dowód, że pracownik inwestuje w swój rozwój, dba o aktualność zdobytej wiedzy i poszerza swoje horyzonty. Może to być naszym atutem podczas kolejnej rozmowy o pracę. Wszelkie kursy, studia i szkolenia to również nawiązywanie nowych cennych kontaktów, które mogą zaowocować nowymi szansami zawodowymi.
Dbajmy o to by nie wpaść w pułapkę średniego rozwoju. Wydostać się z niej może być bardzo trudno.
Źródło zdjęcia: fotolia.com
Aby dodać komentarz, musisz się zarejestrować. Jeśli jesteś już zarejestrowany, zaloguj się. Jeśli jeszcze się nie zarejestrowałeś, zarejestruj się i zaloguj.