Czy zużyte przemysłowe akumulatory kwasowe nadają się tylko do utylizacji? Jak zbudować sprawny i nowoczesny magazyn energii? Co zrobić, by poprawić efektywność sieci i zwiększyć wykorzystanie odnawialnych źródeł? Poznajcie polską markę, która przynosi odpowiedzi na te pytania i rozwija kompleksowe rozwiązanie dla przedsiębiorców. Zapraszamy na rozmowę z Leszkiem Plichem - założycielem firmy EcoReg, która otrzymała pierwszą nagrodę w 5. edycji Programu Grantowego ING.
Jak szerokie jest zastosowanie akumulatorów kwasowo-ołowiowych? Typowy konsument kojarzy je przede wszystkim z akumulatorami rozruchowymi samochodów z silnikiem spalinowym, ale ich rola na pewno się tutaj nie kończy…?
Świat stoi akumulatorami kwasowymi. Akumulatory litowo-jonowe czy pochodne, na przykład LiFePO4, to wciąż dopiero rozwijająca się nowość. Akumulatory kwasowe znane i używane są od mniej więcej 100 lat, a ich profesjonalne zastosowanie, w przemyśle przybiera ogromną skalę. Od napędów różnego rodzaju wózków widłowych po specjalistyczne roboty. Za tak dużą popularnością stoją: powszechna, prosta technologia i łatwy dostęp do materiałów. Akumulatory kwasowe można wyprodukować właściwie wszędzie i tak też się robi. Jak większość wynalazków rozwiązanie ma swoje wady i zalety. Do plusów zaliczamy chociażby bezpieczeństwo - przy dobrej wentylacji, nawet grawitacyjnej, zagrożenie wybuchowe jest minimalne. Do minusów - masę i wielkość, chociaż przy zastosowaniach stacjonarnych nie jest to aż tak istotne.
Co standardowo dzieje się z wyczerpanymi akumulatorami kwasowo-ołowiowymi? Jakie obciążenie dla środowiska stanowią takie „odpady’?
Wyczerpane akumulatory poddaje się utylizacji. Procedura jest dość prosta: kwas się neutralizuje chemicznie, a ołów przetapia. Wiąże się to jednak z wydatkiem energetycznym: przy jednym przemysłowym akumulatorze mówmy już o tonach CO2.
Wasze przedsięwzięcie jest wielowątkowe. Spróbujmy uporządkować, co dokładnie robicie, na jakie zagadnienia odpowiadacie…?
Szukaliśmy trwałego rozwiązania. Konieczność tworzenia magazynów energii jest dziś oczywistością. Źródła są niestabilne, a potrzeba korzystania z energii może nie pokrywać się z czasem, kiedy jesteśmy w stanie ją produkować. Przypatrywałem się różnym możliwościom, zarówno tym bardzo nowoczesnym, jak i tym z długą tradycją. Okazało się, że to właśnie akumulatory kwasowe da się dość łatwo regenerować. Jeśli przy normalnym użytkowaniu, dobrej eksploatacji będziemy takie akumulatory okresowo regenerować, to możemy naprawdę znacznie wydłużyć ich żywotność. Mieliśmy już doświadczenia z akumulatorami bardzo zniszczonymi, przeznaczanymi do utylizacji, i udało nam się zregenerować je do bardzo wysokiego poziomu, powyżej 90%. Przedsiębiorcy mają obawy, że regeneracja będzie nieskuteczna lub krótkotrwała, ale nasza metoda polega na odbudowaniu struktury akumulatora wewnątrz, przez odpowiednie działanie prądem, i jest w pełni efektywna - daje akumulator o takiej samej trwałości, jaką ma nowy. Jeśli dołożymy do tego nowoczesną elektronikę, możemy osiągnąć znacznie więcej.
Poszliśmy więc w dwóch kierunkach. Po pierwsze: budowanie usługi polegającej na regeneracji akumulatorów dla przemysłu. Po drugie: wdrażanie nowoczesnego zarządzania i monitorowania stanu technicznego baterii. Potrafimy już bardzo precyzyjnie monitorować dosłownie każdą minutę pracy. Właściwe zarządzanie poszczególnymi celami sprawia, że akumulatory starzeją i zużywają znacznie wolniej, niż wtedy, gdy po prostu podepniemy je pod prostowniki. Ogłaszane ostatnio odkrywczym tonem informacje, że akumulatory litowo-jonowe lepiej reagują na ładownie impulsowe niż na ładownie prądem stałym, także nie były dla nas żadnym zaskoczeniem, bo w obszarze akumulatorów kwasowych rozwijamy to zagadnienie już od około dwóch lat. W procesie ładowania impulsowego, przy układach z mikroprocesorem, które dozują ilość energii, jaką akumulator może wchłonąć, baterie nie gazują i mniej się nagrzewają. Podsumowując, dostarczamy: regenerację i nowoczesne układy ładowania i kontrolowania.
A czy wspomniane przeze mnie akumulatory samochodowe także są w kręgu waszych zainteresowań?
Owszem, spotykamy się z zapytaniami, co z akumulatorami samochodowymi, ale trudno było tu znaleźć opłacalny dla wszystkich kompromis. Akumulatory samochodowe są dość tanie, a praca do wykonania przy akumulatorze za mniej niż tysiąc złotych i akumulatorze przemysłowym za ponad dwadzieścia - taka sama.
Prowadzona przez Was regeneracja i zarządzanie akumulatorami wiodą do czegoś większego, prawda?
Tak, bo kiedy mamy te rzeczy, zbudowanie bardzo sprawnego magazynu energii przestaje być problemem. Dzisiaj wszyscy sprzedają „magazyny energii”, ale tak naprawdę sprzedają tylko „baterie”. Magazyn z prawdziwego zdarzenia to nie tylko bateria, ale też falownik, który to obsługuje i specjalistyczne oprogramowanie: zarządzające magazynem, pokazujące korzyści ekonomiczne, optymalizujące koszty, przez analizę zużycia i odpowiednie jego rozkładanie, a nawet przewidywanie produkcji ze słońca na dzień następny, aby odpowiednio przygotować magazyn do przyjęcia energii. Wszystko, co robimy, przekłada się na ogromne oszczędności dla firm.
Czy takie magazyny waszego autorstwa już funkcjonują?
Mamy za sobą już pierwszą udaną konstrukcję: magazyn na 150 kilowatogodzin, a obecnie budujemy coś trochę większego - magazyn na 0,5 megawatogodziny. W obu przedsięwzięciach wykorzystaliśmy akumulatory przeznaczone do utylizacji z dużej firmy logistycznej, czyli o pojemności rządu 40-50%, W przypadku drugiego magazynu z 17 użytych akumulatorów 16 zregenerowaliśmy do 100% (!) - z powrotem uzyskaliśmy całkowicie dobre baterie. W kwestii sprawności - czyli ile energii trzeba włożyć, a ile można wyjąć - osiągamy wyniki podobne do magazynów bazujących na bateriach litowo-jonowych. A atutem będzie tu nie tylko znacznie niższy koszt, ale także możliwość pracy w temperaturach ujemnych.
Jak wygląda wasz model biznesowy?
Oferuję różne formuły współpracy. Jestem gotowy nie tylko sprzedawać, ale także wynajmować magazyny dla klientów. Zależy mi, by być uczestnikiem technologicznym, nieść know-how w większym układzie. Chcę być partnerem wytwórców, oczywiście odcinając od tego kupony dla siebie, bo każdy biznes musi się opłacać. Innymi słowy: idę do przemysłu i proponuję podniesienie efektywności energetycznej przedsiębiorstwa przez różne techniczne rozwiązania. Warto tu wspomnieć chociażby o roli regulatorów napięć. Wciąż mało się o tym mówi, jakie oszczędności przynoszą właściwe parametry energii elektrycznej. Już na starcie można tu zaoszczędzić około 10% energii. Rentowność takich rozwiązań to około 2,5-3 lat.
Na jak szerokie wody chcecie wypłynąć?
Nie skończyliśmy jeszcze tych pilotażowych rozwiązań, a wstępnie zakontraktowane mamy już cztery kolejne magazyny na dwie megawatogodziny przy źródłach OZE. Dociera do nas zainteresowanie, nawet spoza Europy, ale skupiamy się teraz przede wszystkim na uporządkowaniu technologii, którą mamy i na przygotowaniu kompletnych produktów. Zapotrzebowanie jest ogromne. Szacuję, że gdybym dotknął tylko procenta firm z sektora MŚP, to przyniosłoby mi to w ciągu trzech lat obrót rządu kilkudziesięciu milionów złotych. Sam wszystkiego nie zrobię, już wkrótce będę szukał poważnych, wielkoskalowych partnerów. Co do zasady, czekam najpierw na niepodważalne efekty. Gdzieś na horyzoncie mamy także pomysł sieciowych magazynów kinetycznych. Dwieście ton wirujących z prędkością kilkudziesięciu tysięcy obrotów na minutę. Takie systemy mogą pracować nawet przez trzydzieści lat i przejść nieskończoną liczbę cykli.
Co jest obecnie największą bolączką sektora energetycznego? Jaka droga wiedzie do zwiększenia tutaj udziału odnawialnych źródeł energii i obniżenia kosztów?
Byłem po obu stronach branży energetycznej. Z kim bym nie rozmawiał: z człowiekiem od OZE, fotowoltaiki, magazynów energii i tak dalej, to każdy przedstawia swoją rację i własny punkt widzenia. Raz słyszałem, że najlepsze są panele, raz, że dystrybucja ma problemy z niestabilnymi źródłami, innym razem, że antidotum na wszystko są magazyny, najlepiej duże, sieciowe. Moje zdanie jest zaś takie, że potrzebujemy wszystkiego po trosze, a każdy element powinien być logicznie poukładany. Magazyny zdecydowanie są potrzebne, ale na każdym szczeblu, zarówno u typowego Kowalskiego w domu, jak i u przedsiębiorcy czy w strukturach energetyki zawodowej, dla stabilizacji i poprawy warunków pracy sieci.
Magazyny kwasowe charakteryzują się dużą pojemnością przy stosunkowo niedużej mocy wyjściowej, a więc przeznaczone są dla podmiotów/osób, które zużywają dużo energii w miarę równy sposób. Spotkałem się z przypadkiem przedsiębiorcy, który zużywa dużoenergii, ale głównie w nocy. Chętnie zainwestowałby on w OZE, ale nie może postawić wiatraka ze względu na przepisy, a fotowoltaika na niewiele mu się zda. W takiej sytuacji jedynym wyjściem jest taka optymalizacja, aby produkował energię, kiedy może, i zużywał, kiedy potrzebuje. To powinno być motto przewodnie! Ale do tego niezbędne są magazyny, najlepiej tanie i efektywne. Nawet jeśli nie uda się wytworzyć wystarczającej dla siebie ilości energii, osiągnie on tzw. spłaszczenie charakterystyki obciążenia, czyli zminimalizuje obciążenie sieci w momencie szczytu poboru. Przedsiębiorcy czasami pozbawiani są możliwości postawienia fotowoltaiki, bo nie ma już możliwości oddawania większej ilości energii do sieci. Ale dlaczego nie mieliby tego robić na własny użytek? Nie można im tego odmawiać; to powinno się dziać po prostu na zgłoszenie. Spójrzmy na te okoliczności również z perspektywy dystrybutora. Dla niego najlepsze jest, kiedy klient pobiera energię równo przez całą dobę. I tutaj odpowiedzią są magazyny energii. Kluczowe dla każdego zainteresowanego są: minimalizowanie obciążenia sieci, większa autokonsumpcja źródeł OZE. Przedsiębiorcy chcą relatywnie taniej energii, a energetyka zawodowa przyzwoitej marży, bo przecież trzeba ją z czegoś utrzymać. Dziś przyłącza się odnawialne źródła energii tam, gdzie technicznie można, a prawdziwe wyzwanie to przyłączanie ich tam, gdzie naprawdę potrzeba, czyli tam, gdzie jest odbiór - tak, aby dystrybucja dostarczała energię faktycznie bez robienia dystrybucji. Najbardziej efektywne są w końcu magazyny przy źródłach! Co więcej, fotowoltaikę buduje się łatwo, nawet bez szczególnego pogłębiania wiedzy można postawić coś, co będzie pracować. Ale magazyny wymagają właściwej eksploatacji, przynajmniej uwzględniania dwóch trybów pracy: jesienno-zimowego i letniego.
Działania, które w tej chwili robimy, to jest maksymalizacja przepływu w sieciach, ale za tym idą straty. Wiem, że można to zminimalizować, można tym efektywnie zarządzać. Potrzebujemy infrastruktury smart i mądrego planowania. 60-70% energii przy takim hybrydowym podejściu może być z OZE, a do zaoszczędzenia jest w Polsce jakiś miliard złotych. Nie zrobi się tego wszystkiego w pół roku, ale każdy energetyk powinien stawiać przed sobą takie zadanie.
A jakie miejsce w tej „układance” zajmuje przeciętny użytkownik? Ktoś, kto planuje inwestycję w fotowoltaikę i zastanawia się nad magazynem energii dla swojego domu?
W branży dużo się mówi o „problemie z konsumentami”. Chodzi o zbyt wysokie napięcia, wyłączanie się instalacji i tak dalej. Podczas projektowania sieci zakładano pewien współczynnik jednoczesności odbiorów. Z fotowoltaiką konsumencką jest ten szkopuł, że jak zaświeci słońce, to ten współczynnik gwałtownie rośnie i sieć tego nie wytrzymuje. Wobec tego niektórzy wychodzą z założenia, że trzeba pociągnąć trzy razy grubsze druty. Ale to wcale nie będzie efektywne. Uważam, że każdy „zwykły użytkownik” powinien pomyśleć o takim magazynie energii, aby w cyklu dobowym zapewniał on częściową autokonsumpcję w momencie największego zapotrzebowania na energię, czyli wieczorem. Wszyscy wracają wtedy do domów, włączają telewizory i różne inne urządzenia, wstawiają pranie i tak dalej… Słyszę czasami takie pytania: czy jak ja w piątek zmagazynuję, to w poniedziałek będę mógł odebrać…? Tak, jasne, że tak, ale trzeba pamiętać, że magazyn tak będzie się spłacał, jak będzie cyklicznie pracował. Aby podnieść efektywność energetyczną „typowego domu”, powinno się celować w taką wielkość magazynu, aby w porze wieczorno-nocnej pokrywać z niego swoje potrzeby. Magazyny w domach powinno się tworzyć z myślą o dobowym cyklu pracy.
Żeby był efekt nie tylko dla „Kowalskiego”, ale szerzej dla całej energetyki potrzebne są jeszcze warunki ograniczające. Mam na myśli ograniczenie mocy oddawanej do sieci w południe, chociażby do połowy, tak aby nie powstawał problem pików za dużej ilości energii. I wiem, że konsumenci na to przystaną tylko wtedy, kiedy będą wiedzieli, że tę energię wykorzystają sobie później, dzięki magazynom właśnie. Każdy jest uczestnikiem całej sieci, każde żródło ingeruje w całość. I tak jak są sankcje za większy od zamówionego odbiór, tak samo powinny być sankcje za nadmierne wprowadzanie energii. Musimy myśleć o sąsiadach, musimy widzieć więcej niż tylko siebie samych.
Jak wspominacie udział w Programie Grantowym ING? Czy wiecie już, jak spożytkujecie zdobytą nagrodę?
Grant przeznaczamy, oczywiście, na konsekwentną realizację projektu, zwłaszcza oprogramowania. Udział w wydarzeniu był dla nas mega doświadczeniem, a finał odbywał się w świetnej atmosferze. Trochę się stresowałem, bo dawno nie przedstawiałem żadnej prezentacji, ale na każdym kroku spotykałem się ze wsparciem. To, że znaleźliśmy się w gronie najlepszych, było dla mnie szalenie miłym zaskoczeniem. Dochodzą mnie czasem słuchy, że to, co robimy, jest trochę passe, że te akumulatory kwasowe są mało atrakcyjne, niezbyt modne. Kapituła konkursowa chyba jednak dostrzegła tu coś więcej: pewną strategię, pomysł na energetykę, rozwiązania dla powszechnie znanych problemów i możliwość stworzenia dla polskich przedsiębiorców przewagi konkurencyjnej. Zauważono nie tylko redukcję odpadów i zaangażowanie w tworzenie gospodarki obiegu zamkniętego. Cieszę się, że doceniono proponowany przez nas model: w pewien sposób mieszany i wielopłaszczyznowy, obniżający koszty dla firm, ale uwzględniający niezbędną marżę dla energetyki zawodowej. Chciałbym z tego miejsca podziękować ING również w szerszej perspektywie, bo o samym Programie Grantowym dowiedziałem się po prostu od pracownika banku - w placówce, kiedy jako klient załatwiałem jakąś sprawę.
Co doradzilibyście młodym markom - naukowcom lub startuperom - z Waszego obszaru?
Najważniejsze jest wytrwałość. Przygotujcie się na to, że wiele osób będziecie musieli do swojej wizji przekonać, że wielu waszych rozmówców będzie myślało tylko o „tu i teraz” i własnym interesie.
Jak Waszym zdaniem wygląda obecnie relacja między biznesem a ekologią? Czy oba bieguny coraz mocniej zbliżają się do siebie? Czy duży biznes chętnie inwestuje w taki sektor jak Wasz?
Duży biznes nie opiera się na zaufaniu, ale na sprawdzeniu. Jeśli system pokazuje oszczędności, wzbudzi zainteresowanie.
Dziękuję za rozmowę.
Dziękuję.
Aby dodać komentarz, musisz się zarejestrować. Jeśli jesteś już zarejestrowany, zaloguj się. Jeśli jeszcze się nie zarejestrowałeś, zarejestruj się i zaloguj.