Ok, rozumiem. Facebook, Instagram, Twitter, Tinder... W erze wszechobecnych selfie po prostu wypada się wyróżniać. Kaloryfer na brzuchu czy "zrobione" pośladki to plan minimum. Nie dziwi więc, że kultura fizyczna w narodzie kwitnie, a wraz z nią wszelkie świątynie sportu. W tłumie sportowców łatwo się natknąć na kulturystycznego omnibusa. Nie przepuście okazji, by przyjrzeć się bliżej temu stworzeniu. Kulturystyczny omnibus zjadł zęby na studiowaniu technik wyciskania ciężarów i spalaniu tkanki tłuszczowej, chętnie wypowie się o najnowszych trendach w dietetyce, zawsze podpowie, jak zoptymalizować twój trening. Jednak, pomimo tej całej wiedzy, jego opasły brzuch sprawia, że nie przypomina Arnolda Szwarzenegera. Zapomniał o podstawowej zasadzie: mniej jeść, więcej się ruszać.
Z pomnażaniem pieniędzy bywa podobnie i może zasmuci to wielu „lifehackerów”, ale nie ma tu drogi na skróty. Wciąż obowiązuje stara jak świat formuła:
Zarobki - Wydatki = Oszczędności
Brzmi mało seksownie, prawda? Za to jest skuteczne.
Jeśli chcesz mieć dobre wyniki w inwestycjach, najpierw zadbaj o fundamenty.
Inflacja stylu życia wrogiem inwestycji?
Wraz z dodawaniem kolejnych świeczek na urodzinowym torcie coraz łatwiej pozwalamy wydatkom do wkraczania w świat astronomii. I nie chodzi o wydawanie sum, które jeszcze niedawno były „z kosmosu”, ale o to, że ekspansja wydatków naśladuje rozszerzanie Wszechświata: postępuje w coraz większym tempie.
Na początku kariery doświadczasz skokowych wzrostów przychodów. Ach, ten niezapomniany smak pierwszych wypłat zarobionych samodzielnie! W końcu można przestać po studencku przeliczać wszystkie ceny na liczbę piw. Z czasem rozwijasz się zawodowo i szybko przychodzi moment, kiedy dostajesz podwyżkę albo wystawiasz lukratywną fakturę. Więcej środków na koncie zachęca, by folgować sobie w sklepach, na imprezach czy w podróżach. I nie ma w tym nic złego.
Niebezpieczna sytuacja zaczyna się wówczas, kiedy wydatki rosną szybciej niż dochód. Przy dzisiejszej dostępności kredytów i różnego rodzaju "chwilówek", łatwo jest pokryć brakującą różnicę, albo rozłożyć kolejną zachciankę na raty. Niestety luksus uzależnia i powrót na poprzedni poziom bytowania zawsze pozostawia uczucie niedosytu. Zaczynamy cierpieć na „inflację stylu życia” – a stąd już tylko krok do powtórzenia błędów zadłużonych po uszy osób.
Nie wpędzaj się w taką pułapkę. Zabezpiecz się i ustanów jasne zasady wydawania pieniędzy. Dbaj o „jakość wydawania” - płać za doświadczenia i rzeczy, które pozostaną na długo w twojej pamięci i nie będą jedynie wynikiem nieświadomej, spontanicznej decyzji w centrum handlowym. Dbaj również o tempo, w jakim puchnie twój budżet. Pilnuj, by twoje wydatki rosły wolniej od przychodów. Zamiast porównywać się do innych, porównuj saldo odłożonej kasy, która powinna przyrastać z miesiąca na miesiąc. Na początku pokusy będą silne, ale z czasem wyrobisz w sobie nawyki, które zapewnią ci ciągły dopływ środków do inwestowania.
Jak najlepiej inwestować na początku?
Tak jak na treningu najważniejsze to zacząć i wyrobić w sobie nawyk regularnego ćwiczenia, tak w inwestowaniu kluczowe jest rozpoczęcie i regularne budowanie kapitału. Doradcy finansowi z chęcią pokażą Ci całą paletę dostępnych form inwestowania, jednak wielu z nich to „kulturystyczne omnibusy”. Nikt nie zrobi za Ciebie Twoich pompek i nie zrzuci zbędnych kilogramów, a w inwestycjach nikt nie zadba lepiej o Twoje pieniądze, niż Ty sam.
Zacznij jak najwcześniej od drobnych, ale regularnych wpłat. Jeśli nie znasz produktów inwestycyjnych – zacznij od najprostszego konta oszczędnościowego, które z czasem, gdy zdobędziesz więcej wiedzy, będziesz mógł zamienić np. na fundusze inwestycyjne. Dzięki temu oswoisz się z tematyką lokowania pieniędzy, będziesz obserwować postępy w postaci rosnącego salda na koncie i będziesz mieć po swojej stronie największego sprzymierzeńca – czas! Dając sobie dużo czasu i nie oczekując szybkich rezultatów maksymalizujesz szanse na zadowalające zyski.
Jeśli atak idzie zbyt łatwo
… to pewnie pakujesz się w zasadzkę. Szczególnie w świecie inwestycji należy uważać na okazje zbyt piękne, by były prawdziwe. Zachowaj czujność na „gorące”, „modne” i „gwarantowane” inwestycje. Zawsze ponosisz ryzyko, tylko czasem jest ono niewidoczne na pierwszy rzut oka.
Nieraz ekspert, znajomy czy media będą podsuwać Ci pomysły inwestycyjne, w których jest już ostatni dzwonek, żeby załapać się na ponadprzeciętne zyski. Spokojnie. Weź głęboki oddech. Przeanalizuj swoje opcje. Walcz z FOMO (ang. Fear of missing out), czyli strachem, że coś Cię ominie. Zasięgnij porady od kilku osób z różnych instytucji. Nie śpiesz się. A jeśli już się zdecydujesz, zaczynaj małymi krokami. Nie ma co bać się ryzyka, ale trzeba podejmować je z głową.
Pozwól sobie na pomyłki
Nie istnieją nieomylni inwestorzy. Jeśli słyszysz, że ktoś nigdy nie stracił na inwestycjach, to albo kłamie, albo miał bardzo mało do czynienia z inwestycjami. Skuteczne inwestowanie to nawyk zarządzania ryzykiem, studzenia swoich emocji i konsekwentnego poszukiwania nowych możliwości. Nawet profesjonaliści z kilkudziesięcioletnim doświadczeniem tracą i to wcale nie tak rzadko. Jednak dzięki spokojnemu podejściu do inwestowania znacznie częściej generują zyski oraz dbają o zdrowie fundamentów: wydatki mniejsze od dochodów w prywatnym budżecie. Mało seksowne, ale za to bardzo skuteczne.
Zobacz wszystkie artykuły Marcina Iwucia z cyklu "Mój lepszy plan" >
Trener Finansowy Marcin Iwuć jest specjalistą od finansów osobistych. Pokazuje jak podejmować lepsze decyzje finansowe i pomoże przygotować lepszy plan dla Twoich pieniędzy. Jeżeli chcesz zrealizować ten plan skorzystaj z pomocy Trenera Finansowego. To nowe narzędzie, które daje Ci ING Bank Śląski. |
Aby dodać komentarz, musisz się zarejestrować. Jeśli jesteś już zarejestrowany, zaloguj się. Jeśli jeszcze się nie zarejestrowałeś, zarejestruj się i zaloguj.