Rezerwa z autopilotem

W oszczędzaniu zawsze najtrudniejszy jest pierwszy krok. Wiele osób postrzega ten proces jako konieczność odmówienia sobie drobnych przyjemności i odwleka decyzję na później. Są jednak sposoby na to, by odłożyć pieniądze bezboleśnie. Można oszczędzać „przy okazji”. 

Jednym z najczęściej popełnianych błędów jest wyjście z założenia, że odłożymy pewną kwotę pieniędzy na koniec miesiąca - w zależności od tego, jak oszczędnie uda nam się gospodarować od pierwszego do pierwszego. W praktyce jednak ten sposób rzadko kiedy okazuje się skuteczny. Świadomość posiadania drobnej rezerwy skłania nas bowiem do dodatkowych wydatków. W rzeczywistości wydajemy, ile się da i obiecujemy sobie, że spróbujemy za miesiąc. 

Najlepszym wyjściem jest odkładanie określonej sumy tuż po otrzymaniu pensji lub oszczędzanie drobnych kwot w trakcie miesiąca. Samoistne zlecanie przelewów wydaje się jednak często „bolesnym doświadczeniem”. Odnosimy bowiem wrażenie, że przelewając środki na odrębne konto wyrzekamy się określonych przyjemności. Warto więc zautomatyzować proces tak, by w ogóle zapomnieć o tym, że odkładamy pieniądze. 

Oszczędź na końcówkach

Jednym z ciekawszych sposobów na bezbolesne oszczędzanie jest tzw. „oszczędzanie na końcówkach”. Tego typu mechanizm oszczędnościowy oferuje kilka banków w Polsce. Polega on na tym, że od każdej transakcji dokonanej kartą lub zleconego przelewu dodatkowa kwota przekazywana jest na odrębny rachunek oszczędnościowy.

Jak to działa w praktyce? Wyobraźmy sobie, że kupujemy kawę za 12 zł. W kawiarni płacimy 12 zł, ale nasze konto konto obciążane jest kwotą 15 zł. Owe dodatkowe 3 zł trafia na odrębny, oprocentowany rachunek. W zależności od banku można wybrać kilka wariantów. Może to być zaokrąglenie do pełnej złotówki, do 5 zł lub nawet do 10 zł. Może to też być procent od każdej transakcji. Ponieważ są to drobne kwoty, na co dzień nie odczuwamy nawet, że część środków z konta trafia na oddzielne subkonto. W efekcie na koniec miesiąca uzbiera nam się od kilkudziesięciu do nawet kilkuset złotych. 

Cel, pal, oszczędź!

W oszczędzaniu pomocne jest ustalenie celów. Nie musi to być od razu nowe mieszkanie czy luksusowy samochód. Można zacząć od mniejszych kwot. Niektóre banki oferują specjalne konta celowe. Klient wyznacza sobie cel oszczędzania, na przykład nowy tablet czy laptop, ustala termin do którego chciałby uzbierać odpowiednią kwotę, a bank wylicza mu jaką sumę powinien co miesiąc odkładać na koncie oszczędnościowym. Owa kwota będzie co miesiąc automatycznie pobierana z konta i przekazywana na konto celowe.

Jeśli jednak bank nie oferuje takiego produktu, to nic straconego. Wystarczy założyć dodatkowe konto oszczędnościowe, na które będziemy regularnie przekazywać określoną kwotę. Do tego bardzo dobrze sprawdzi się zlecenie stałe. W ramach bankowości internetowej możemy ustalić przelew na określoną kwotę, który będzie wykonywany cyklicznie – co miesiąc. Datę takiego zlecenia warto ustalić na dzień, w którym otrzymamy pensję.

O koncie celowym warto też pomyśleć w kontekście zabezpieczenia finansowego na czarną godzinę. Dobrze jest odkładać co miesiąc nawet drobne kwoty rzędu 100 czy 200 zł na wypadek awaryjnej sytuacji. Z drobnych kwot po kilkunastu miesiącach uzbiera się pokaźna suma. Warto ją wówczas zamrozić na lokacie i potraktować jako rezerwę nie do ruszenia.

Efekt latte, czyli racjonalne wydatki

Innym sposobem na oszczędzanie w trakcie miesiąca jest wdrożenie w życie tzw. efektu latte. Nie są do tego potrzebne żadne dodatkowe mechanizmy, ale przyda się konto oszczędnościowe. Termin „efekt latte” został wprowadzony przez amerykańskiego dziennikarza ekonomicznego Davida Bacha. Polega on na tym, by stopniowo ograniczać drobne, z pozoru nieistotne wydatki. Przykładowo zrezygnować z picia kawy na mieście na rzecz kawy pitej w domu. Zaoszczędzoną w ten sposób kwotę od razu przelewać na odrębny rachunek. Każda kawa to 10 zł. Pięć kaw w tygodniu to 50 zł. Miesięcznie daje to 200 zł oszczędności.

Dobrze sprawdzi się tu aplikacja mobilna, dzięki której będziemy mogli od razu, spontanicznie przelewać pieniądze na odrębne konto. Wystarczy wyciągnąć telefon i dokonać błyskawicznego przelewu. Jeden z banków proponuje specjalną aplikację dla osób oszczędzających impulsywnie. Ma ona tylko jedną opcję: odłóż 5 zł (lub 10 czy 15 – definiuje użytkownik). Jeśli zamiast biletu komunikacji miejskiej wybierzemy spacer, wystarczy wyjąć telefon z kieszeni i nacisnąć odpowiedni guzik. Na koniec miesiąca uzbiera nam się nawet kilkaset złotych oszczędności.

Oszczędzanie to odwrotność kredytu

W oszczędzaniu najtrudniejszy jest pierwszy krok. Wiele osób, nawet osiągających ponadprzeciętne dochody uważa, że nie za bardzo ma z czego odłożyć. Tymczasem oszczędzanie można zacząć od naprawdę drobnych kwot. Nawet takich, które uzyskamy rezygnując z kursu taksówką lub porannej kawy na mieście. Z biegiem czasu odłożona kwota zacznie rosnąć, bo zadziała efekt kuli śniegowej. Dodatkowo, oszczędzanie wejdzie nam w krew, a może stanie się nawet nałogiem.

Warto też pamiętać, że oszczędzanie jest w rzeczywistości odwrotnością kredytu. W obu przypadkach co miesiąc odkładamy pewną sumę do banku. Różnica polega na tym, że w przypadku kredytu dostajemy pieniądze natychmiast, a oszczędzając musimy je sami odłożyć. W efekcie kredyt wymaga od nas zwrotu większej sumy, a za odłożone na koncie czy lokacie pieniądze bank nam dodatkowo zapłaci. Jeśli kredyt nie jest konieczny, warto ustalić sobie cel i zacząć odkładać równowartość jednej raty kredytu.

autor: Wojciech Boczoń, analityk Bankier.pl  

Źródło zdjęcia: iStockphoto.com