Jeśli pozwolisz swojemu nastolatkowi na zarządzanie własnymi finansami to nauczysz go odpowiedzialności, samodzielności i samokontroli. A to wszystko przydaje się w dorosłym życiu!
Wyręczamy, pomagamy, chronimy przed przykrościami, dyskomfortem i konsekwencjami swoje dzieci. A przecież każdy, kto długo zbierał na wymarzonego laptopa, perfumy, czy buty, ten wie, jak wielką przyjemność daje poczucie sprawczości, gdy w końcu przychodzi moment na sfinalizowanie transakcji. Każdy chyba pamięta swój pierwszy zakup za własne pieniądze. Myślimy wtedy: „To ja nazbierałem i zarobiłem. Jestem sterem, żeglarzem i okrętem. Moje decyzje zależą ode mnie.” To oznacza, że mam realny wpływ na swoje życie. Warto więc pozwolić nastolatkowi na zarządzanie finansami (nawet jeśli popełni błędy), by mógł poczuć się „jak dorosły”.
Jeśli jesteś rodzicem nastolatka, zacznij od zadania sobie kilku pytań: „Czy potrafię uznać, że moje dziecko dojrzewa i że jest już gotowe na zarządzanie swoimi wydatkami i oszczędnościami?”, „Czy umiem zaakceptować, że mój syn lub córka to niezależna osoba i właśnie nadszedł moment, kiedy przestaje polegać tylko na mnie?” Prawie każdy rodzic, w pierwszym odruchu odpowie na te pytania twierdząco. Gdyby jednak zastanowić się głębiej, wielu z nas woli spełniać wszystkie zachcianki swoich dzieci, by nie musiały się o nic martwić. Chcemy oszczędzić im frustracji, jakie sami przeżywaliśmy w dzieciństwie. Czasem dla tzw. „świętego spokoju” wolimy za coś zapłacić, bo nie mamy czasu negocjować i tłumaczyć. Łatwiej nam kupić niepotrzebny drobiazg albo sfinansować kolejny zgubiony telefon. Musimy zdać sobie sprawę z tego, że takie podejście nie pomaga nastolatkom rozwijać skrzydeł, nie pozwala uczyć się na błędach i odraczać swoje potrzeby.
Zarządzanie finansami jest tak samo ważne dla twojego dziecka, jak nauka podstawowych przedmiotów w szkole. Umożliwiając to swojej córce lub synowi, robisz krok ku nauce samodzielności i odpowiedzialności za własne decyzje. Nasze dzieci, bardzo często, (ale nie tylko one, bo dorośli też), robią zakupy impulsywnie. Nic dziwnego – to pokolenie jest przebodźcowane i od maleńkiego nastolatki mają poczucie, że wiele rzeczy można mieć jeśli nie natychmiast, to bardzo szybko. Jak się okazuje, własny portfel uczy młodego człowieka umiejętności, które nie dotyczą stricte pieniędzy. Nastolatek, dysponując oszczędnościami i decydując, na co je wyda, musi podejmować decyzje, planować i odpowiadać sobie na pytania: „czy czekać na wyprzedaż?”, „a może już wtedy tego modelu nie będzie w sprzedaży”, „chyba jednak poszukam tańszej opcji w internetowym sklepie”. Warto wtedy pozwolić na samodzielne decyzje.
Już na początku trzeba ustalić zasady – za co i kiedy dziecko dostaje pieniądze i czy ma szanse dodatkowo zarobić, wykonując drobne prace domowe albo sprzedając swoje zabawki, książki czy ubrania. Niektórzy rodzice pozwalają dzieciom odpłatnie pomagać babci i dziadkowi (np. sprzątanie, mycie okien lub koszenie trawnika), albo płacą za czytanie książek lub spacery z psem. Część z tych ustaleń może wydawać się kontrowersyjna, bo czy nastolatek nie powinien bez wynagrodzenia pomagać dziadkom i czy czytanie książek nie powinno być tylko przyjemnością? Tak naprawdę, ile rodzin, tyle pomysłów na rozwiązanie tych zagadnień. Wszystko zależy od naszego indywidualnego systemu wartości, a z nim nie zamierzamy teraz dyskutować. Powinniśmy też ustalić z dzieckiem, za co rodzic oddaje mu pieniądze, a za co nie. Jeśli nastolatek kupi sobie drugie śniadanie w szkolnym sklepiku, to sprawa wydaje się oczywista. Ale jeśli zgubi po raz trzeci telefon albo kupi koleżance bardzo drogi urodzinowy prezent, pewnie w domu dojdzie do burzliwej wymiany zdań. Dlatego warto, by młody człowiek znał wcześniej zasady, by nie czuł się nagle zaskoczony, że musi sam z własnych oszczędności finansować zakup ekstrawaganckiej rzeczy. Unikniemy wtedy kłopotliwych dyskusji.
Aby dodać komentarz, musisz się zarejestrować. Jeśli jesteś już zarejestrowany, zaloguj się. Jeśli jeszcze się nie zarejestrowałeś, zarejestruj się i zaloguj.