Kredyty hipoteczne indeksowane kursem euro wydają się być nadal bardzo atrakcyjną alternatywą dla kredytów w złotych. Perspektywa niższych rat jest bardzo kusząca i trudno się temu dziwić. Zbyt często jednak nie pamiętamy o towarzyszącym im ryzykom.
Odkąd z rynku zniknęły kredyty indeksowane kursem franka szwajcarskiego, euro stało się najbardziej atrakcyjną alternatywą dla złotówki. Podstawowym wyróżnikiem kredytu w euro jest niższe oprocentowanie a w konsekwencji niższa rata – nasze miesięczne zobowiązania mogą być niższe w stosunku do kredytu złotowego o ok. 20%. Wielu osobom to wystarczy do podjęcia decyzji. Warto jednak wcześniej wziąć pod uwagę dwa dodatkowe czynniki, które w ciągu następnych 20 lub 30 lat spłacania kredytu nie dadzą o sobie zapomnieć: kurs walutowy i stopy procentowe.
Biorąc kredyt indeksowany kursem obcej waluty, pamiętajmy o tym, że pomimo tego, że za nieruchomość płacimy w złotówkach i zwykle też w złotówkach zarabiamy kredyt jest udzielany i będzie ewidencjonowany w walucie obcej. Tym samym, aby uruchomić kredyt musimy sprzedać, a żeby spłacić kupić określoną walutę. To z kolei będzie oznaczać z jednej strony powstanie „z dnia na dzień” różnicy kursowej do zapłaty (po uruchomieniu kwoty kredytu po kursie kupna spłata tej samej sumy określonej w walucie następuje po kursie sprzedaży waluty a różnica między nimi wynieść może od kilku do kilkunastu procent), a z drugiej konieczność kupowania waluty do spłaty raty po bieżącym kursie, który może w ciągu kilkudziesięciu lat ulec znacznym wahaniom. Najlepszym tego przykładem może być sytuacja z kilku ostatnich lat, kiedy np. kurs franka szwajcarskiego, nie tak dawno, bo w czerwcu 2008 roku, spadł poniżej 2 złotych, aby trzy lata później dotrzeć do poziomu 4 złotych. Dla wielu osób spłacających kredyty we franku było to bardzo bolesne doświadczenie.
Można oczywiście przyjąć zasadę kupowania na górce: wezmę kredyt, kiedy kurs euro będzie na szczycie, a potem wraz ze spadkiem kursu moja rata będzie już tylko niższa. To z pozoru poprawne rozumowanie ma jednak jedną zasadniczą wadę, tzn. trzeba określić, gdzie jest „górka”, a to nie jest zadanie łatwe.
Na oprocentowanie kredytu składają się dwa elementy: marża banku oraz niezależna od banku stawka rynkowa. Podstawą obliczania oprocentowania kredytów w euro zwykle są stawki EUR LIBOR 3M lub EURIBOR 3M, które oznaczają oprocentowanie kredytów na rynku międzybankowym, obowiązujące odpowiednio na rynkach w Londynie i Brukseli. Co do zasady, oprocentowanie (wysokość stawki) rośnie wraz z kondycją gospodarki. Dla przykładu, obecna stawka EURIBOR 3M wynosi 0,655%, w 2008 roku u szczytu boomu gospodarczego oprocentowanie sięgało 5,5%. Musimy więc liczyć się z tym, że wraz z powrotem wzrostu gospodarczego powrócą też wyższe stawki oprocentowania na rynku międzybankowym, a więc wzrosną koszty naszego kredytu.
W ostatnich kilku latach, biorąc pod uwagę m.in. bardzo dynamiczną sytuację na rynku walutowym, która spowodowała powstanie wyższego niż wcześniej ryzyka kursowego, zostały wprowadzone odgórnie we wszystkich bankach ograniczenia dotyczące sposobów wyliczania zdolności kredytowej w przypadku osób ubiegających się o kredyty indeksowane kursem waluty obcej. Ma to swoje uzasadnienie, bo zdarzało się w przeszłości, że kredyty te były zaciągane przez osoby, których nie było stać na spłatę raty w złotówkach, natomiast posiadały zdolność kredytową do spłaty, niższej z powodu niższego oprocentowania, raty kredytu indeksowanego. Dla kredytobiorców tych, dla których rata kredytu w momencie jego zaciągania była maksymalną ratą na jaką było ich stać w ramach budżetu domowego, wzrost kursu w następnych latach spowodował, że przestali być wypłacalni – oni najbardziej odczuli ryzyko kursowe.
Obecnie, aby uzyskać kredyt indeksowany kursem waluty obcej trzeba wykazać się znacznie wyższą zdolnością kredytową niż w przypadku podobnego kredytu w złotówkach. Tym samym jest to produkt dedykowany w praktyce tylko osobom o wyższych dochodach.
Kredyt walutowy to z pewnością nie tylko same plusy. W dłuższej perspektywie musimy liczyć się zarówno ze wzrostem kursu euro do złotówki, jak i zmiennością stóp procentowych. W niekorzystnych warunkach rata naszego kredytu może wzrosnąć o kilkadziesiąt procent, a nawet przerosnąć wysokością ratę kredytu złotowego zaciągniętego w tym samym okresie.
Czy to oznacza, że kredytu w euro lepiej unikać? Niekoniecznie. Warto jednak pamiętać, że rata wyliczona na początku może znacznie wzrosnąć w przyszłości (i należy mieć pewność, że będziemy w stanie ją obsłużyć) a także pomyśleć o odkładaniu na bieżąco środków, które zaoszczędziliśmy, wybierając kredyt w euro zamiast złotowego. Taka dodatkowa poduszka bezpieczeństwa może nam się w przyszłości przydać.
Źródło zdjęcia: iStockphoto.com
Aby dodać komentarz, musisz się zarejestrować. Jeśli jesteś już zarejestrowany, zaloguj się. Jeśli jeszcze się nie zarejestrowałeś, zarejestruj się i zaloguj.