Kilka ostatnich kryzysowych lat przyniosło duże zainteresowanie agencjami ratingowymi, które kilkakrotnie już były siłą napędową spadków na światowych giełdach. Czym są agencje ratingowe i skąd bierze się ich wpływ na światowe rynki?
Agencja ratingowa, jak sama nazwa wskazuje, zajmuje się przyznawaniem ratingów, czyli ocen wiarygodności kredytowej instytucjom, a także jednostkom samorządowym i całym krajom. Ratingi wyrażane za pomocą liter A, B, C i D wskazują na stopień ryzyka, który towarzyszy inwestycji w dane przedsięwzięcie. Stąd wynika ogromny wpływ ocen ratingowych na zachowania inwestorów – każdy chce mieć w końcu poczucie, że jego pieniądze nie są zagrożone.
Z drugiej strony, jeśli już decydujemy się na inwestycję w ryzykowne aktywa, oczekujemy wyższej stopy zwrotu, często określanej „premią za ryzyko”. Działanie tego mechanizmu możemy obecnie obserwować na rynku długu kilku krajów strefy euro, zwłaszcza Włoch, Grecji i Hiszpanii. Niższy rating wiąże się z wyższym ryzykiem zakupu obligacji i wyższymi rentownościami, które obecnie rujnują budżety tych krajów.
Jak czytać oznaczenia ratingowe? Rating oznaczony literą A oznacza bardzo niewielkie ryzyko inwestycyjne, rating na poziomie D oznacza, że emitent papierów wartościowych jest w upadłości, stąd najniższy rating potocznie określa się mianem „śmieciowego” – podmioty, które otrzymały tę ocenę, nie są w stanie regulować swoich zobowiązań. Ponadto, dla poziomów A, B i C agencje ratingowe często stosują dodatkowe oznaczenia, które mają w bardziej dokładny sposób zdefiniować ryzyko.
Trzy największe na świecie agencje ratingowe stosują w swoich skalach ratingowych oznaczenia podwójne i potrójne. W nomenklaturze S&P oraz Fitch rating AAA oznacza najniższe możliwe ryzyko, odpowiednio niżej mamy poziom AA, A, BBB, BB, B oraz CCC, CC oraz C – jeden krok od ratingu śmieciowego. Agencja Moody’s natomiast nie moderuje głównych poziomów A, B oraz C powtórzeniami symboli, tylko dodaniem małej litery „a”. Skala ma więc postać: Aaa, Aa, A, Baa, Ba, B, Caa, Ca, C). Dodatkowo dodawany jest znak „+” lub „-” co podwyższa lub obniża ocenę o jeden stopień, jednocześnie rozszerzając skalę ocen.
Moody's |
S&P |
Fitch |
Aaa |
AAA |
AAA |
Aa1 |
AA+ |
AA+ |
Aa2 |
AA |
AA |
Aa3 |
AA- |
AA- |
A1 |
A+ |
A+ |
A2 |
A |
A |
Baa1 |
BBB+ |
BBB+ |
Baa2 |
BBB |
BBB |
Baa3 |
BBB- |
BBB- |
Ba1 |
B+ |
BB+ |
Ba2 |
BB |
BB |
Ba3 |
BB- |
BB- |
B1 |
B+ |
B+ |
B2 |
B |
B |
B3 |
B- |
B- |
Ratingi wyrażane są za pomocą symboli, aby mogły być w łatwy sposób zinterpretowane. Sama procedura przyznawania ratingu jest jednak nieco bardziej skomplikowana. Pod uwagę brana jest całościowa kondycja firmy, organizacji, miasta lub kraju, na którą składają się trzy zasadnicze czynniki.
Po pierwsze, kwestie ilościowe – badane są raporty organizacji za ostatnich kilka lat, a także najnowsze raporty kwartalne oraz prognozy. Po drugie, audytorzy sprawdzają kwestie jakościowe, czyli wszystkie wewnętrzne czynniki wpływające na sukces firmy (lub jego brak), takie jak kwalifikacje kadry zarządzającej, model biznesowy, struktura firmy, jakość produktów, etc. W końcu, na funkcjonowanie ocenianego podmiotu ma wpływ sytuacja zewnętrzna. W przypadku przedsiębiorstwa jest to głównie sytuacja i perspektywy sektora, baza dostawców oraz klientów, ryzyko walutowe, ogólna sytuacja gospodarcza.
Jeżeli rating nadawalny jest na zlecenie podmiotu badanego wówczas Agencja mam prawo prosić o wszelkie dane, które niezbędne sa do oceny ryzyka danego zleceniodawcy. Jednocześnie zobowiązuje się do zachowania poufności przekazanych danych. Taki rating nazywamy ratingiem pełnym (najbardziej miarodajnym). Czasami agencje nadają ratingi nawet wówczas, gdy nie wynika to z umowy pomiędzy agencją a badanym podmiotem. Wówczas rating oparty jest na publicznych informacjach (np. raporty okresowe, prezentacje inwestorskie podmiotu).
Wszystkie dane zostają przedstawione i przeanalizowane w raporcie, który zawiera również propozycję oceny ratingowej. Raport, wraz z propozycją ratingów przekazywany jest przez analityków agencji na komitet ratingowy. Tam podejmowana jest ostateczna decyzja o ocenie ratingowej w wyniku głosowania. Kolejnym krokiem jest podanie oceny ratingowej do publicznej wiadomości, tj. wyemitowanie komunikatu prasowego przez agencję. Następnie powstaje raport z badania podmiotu zawierający również uzasadnienie nadanych raingów, który również jest podawany do publicznej wiadomości (tzw. Credit Opinion).
Sytuacja wygląda podobnie w przypadku oceny wiarygodności finansowej państw. Ich rating wpływa na oprocentowanie obligacji, które emitują – na zasadzie: im wyższy rating, tym niższe oprocentowanie obligacji. Właśnie dlatego rządy państw o wysokich ratingach - AAA wg agencji S&P, takie jak Niemcy czy USA mogą pożyczać pieniądze taniej niż Polska, której wiarygodność jako dłużnika oceniana jest przez tę samą agencję na poziomie A.
Agencje ratingowe nie są oczywiście instytucjami non-profit. Ich dochód pochodzi z faktu, iż znaczna część ratingów jest zamawiana przez instytucje, które chcą zostać poddane ocenie, co rodzi pewne zastrzeżenia co do obiektywności tak sporządzonego ratingu. Agencje mogą jednak również dokonywać ocen z własnej inicjatywy i tak się dzieje zwłaszcza w przypadku oceny instytucji państwowych.
Kolejnym problemem jest wiarygodność samych ratingów. Nie ma ludzi nieomylnych i w związku z tym nie ma nieomylnych ocen, czego najlepszym przykładem może być choćby rating Enronu, który na cztery dni przed upadłością firmy utrzymywany był przez Moody’s i S&P na poziomie BBB+ (dobry z perspektywą pozytywną). Zaufanie do agencji ratingowych podupadło także w 2008 roku. Papiery oparte na długu hipotecznym do samego wybuchu kryzysu posiadały najwyższe oceny ratingowe, przyciągając tym samym niczego nie podejrzewających inwestorów. Pomimo kilku znaczących wpadek, agencje ratingowe z pewnością jednak z nami pozostaną. Dopóki istnieją rynki finansowe, będzie istniała również potrzeba określania ryzyka, które może nas na tych rynkach spotkać.
Źródło zdjęcia: iStockphoto.com
Porozmawiajmy o pieniądzach - gorące promocje i chłodna głowa, czyli taniej kupuję, czego potrzebuję
Jak nie dać się porwać zakupowemu szaleństwu na promocjach i kupić tylko to czego potrzebujemy, ale taniej? Warto podejść do tematu z chłodną głową i zanim będzie gorąco przypomnieć sobie kilka ważnych zasad. Na szczęście z pomocą przychodzą Red Lipstick Monster, Karol Paciorek, IzakTV oraz Martin Stankiewicz, którzy na swoich instagramowych profilach opowiedzą o tym: - Czym tak naprawdę jest promocja i dlaczego warto wcześniej monitorować ceny? - Jak zadbać o bezpieczne zakupy w internecie? - Jak nie stracić głowy na przecenach i kupić tylko niezbędne rzeczy? - Jakie narzędzia mogą pomóc w wytropieniu prawdziwej okazji?
Red Lipstic Monster
Zwracajcie uwagę na cenę produktu przed promocją. W kosmetycznym świecie, bardzo często ceny są zawyżane tuż przed Black Friday, żeby potem ta “promocyjna” cena wydawała się mega korzystna. Dlatego sprawdzajcie ceny wcześniej, porównujcie w różnych źródłach przed i po - wtedy nie dacie się naciąć!
Zobacz więcej : Instagram @redlipstickmonster
Karol Paciorek
Sieci Wi-Fi. Wszyscy się z nimi łączymy, ale lepiej wybierać te, które są zabezpieczone hasłem i te, które znamy i nie dokonywać zakupów będąc przyłączonym do ogólnodostępnej sieci, np. w galeriach handlowych. A to wszystko po to, aby cyberprzestępcy nie mogli wykraść Waszego loginu, czy hasła do bankowości elektronicznej. W okolicach Black Friday ludzi, którzy chcą ukraść Wasze dane jest po prostu więcej.
Zobacz więcej: Instagram @karolpaciorek
Izak
Black Friday to również promocje dla graczy - obniżki cen sprzętu, gier i dodatków mogą przyprawić o zawrót głowy. Ale nie tylko w odniesieniu do gier, warto dokładnie przemyśleć każdy promocyjny zakup. Emocje często biorą górę, przez co możemy kupić mnóstwo rzeczy, których tak naprawdę nie potrzebujemy i być może nawet nigdy ich nie użyjemy. Więc zanim coś kupimy, przeanalizujmy za i przeciw, zróbmy nawet listę, aby mieć to pod kontrolą.
Zobacz więcej: Instagram @izaklive
Martin Stankiewicz
Nie ufajcie w 100% obniżkom, nawet gdy jest akurat największa promocja w danym sklepie i myślicie, że taniej się nie da. No cóż, czasem się jednak da… A teraz wystarczy kilka kliknięć w internecie, żeby mieć kawa na ławę w jednym miejscu, jak różne sklepy promują w jakiej cenie daną rzecz. Do tego dochodzi często koszt dostawy, który może okazać się na tyle wysoki, że opłaca się kupić gdzieś ten produkt w nieco wyższej cenie po to, by jednak mieć dostawę za darmo i ostatecznie zapłacić mniej.
Zobacz więcej: Instagram @martinstankievitz
Aby dodać komentarz, musisz się zarejestrować. Jeśli jesteś już zarejestrowany, zaloguj się. Jeśli jeszcze się nie zarejestrowałeś, zarejestruj się i zaloguj.