Cyfrowa tożsamość. Z kim rozmawiasz na komunikatorze?

Trudno dzisiaj wyobrazić sobie alternatywną rzeczywistość, w której internet nie istnieje. To narzędzie sprawia, że każdy z nas w ciągu krótkiej chwili może być kimś  innym. W internecie każdy może dowolnie zmieniać swoje imię, wiek, właściwie wszystkie dane i w łatwy sposób może także zmienić swój wygląd. Internet daje nam wiele możliwości, ale co z jego ciemną stroną?

 

Internet – wady i zalety

Niestety, ciemna strona internetu istnieje i jest zdeterminowana przez czynnik ludzki. Gdybyśmy korzystali z niego w sposób właściwy i zgodnie z jego przeznaczeniem to byłby on narzędziem bez skazy, ale jednak tam, gdzie pojawia się czynnik ludzki pojawiają się i zagrożenia. Nie bez powodu mówi się, że to człowiek jest najsłabszym ogniwem systemu, a w języku potocznym cyberbezpieczeństwa mówi się, że nie łamie się systemów, a łamie się ludzi.

 

W tym właśnie momencie rodzi nam się pojęcie hakera, ale tego złego hakera tzw. czarnego kapelusza. Ten czarny kapelusz jest jednym z nas i dobrze wie jak funkcjonujemy. Różnica między czarnym kapeluszem, a zwykłym użytkownikiem internetu jest taka, że ów czarny kapelusz próbuje wykorzystać nasze słabości, by osiągnąć korzyści naszym kosztem. Precyzując, za sprawą kradzieży naszych danych, pieniędzy, a nawet tożsamości.  W dzisiejszym świecie to dane są najważniejsze, a mając nasze dane można z nimi zrobić wszystko, jak chociażby pozbawić nas środków z kont, czy też zaszkodzić naszej reputacji. A więc „czarny kapelusz” jest zagrożeniem nie tylko dla naszych środków finansowych, a przede wszystkim dla naszej cyfrowej tożsamości.

 

Dlaczego więc ufamy wszystkiemu co widzimy w internecie?

Wielu z nas nie zdaje sobie sprawy, że w internecie można być każdym — mogę stać się Twoim kolegą z pracy, dobrym znajomym z podwórka, przełożonym. Wystarczy, że założę swoje konto na portalu społecznościowym, które będzie nazywało się jak bliska nam osoba, umieszczę na nim zdjęcia tej osoby, będę robił wpisy podobne do niej. Jednak czy to będzie oznaczało, że jestem tą osobą? Chociaż nie stanę się osobą, za którą się podaję to zidentyfikowanie tego, na podstawie konta w portalu społecznościowym gdzie podszywam się pod daną osobę będzie świadczyło o czymś zupełnie innym. W internecie nikt nie zabrania użytkownikowi wykorzystania czyjegoś imienia i nazwiska, a nawet zdjęć tej osoby, które publikowane są na kontach społecznościowych z ustawieniami „publiczne”. Właśnie takie ustawienie dla danego zdjęcia oznacza dla wspomnianego już czarnego kapelusza „bierzcie i jedzcie z tego wszyscy”, gdyż ja sam, ja sama chce by każdy mógł je widzieć, a co za tym idzie pobrać i wykorzystać dalej. Oczywiście dodając informacje do swojego profilu my o tym tak nie myślimy, portale społecznościowe też nie, ale haker już tak.

 

Każdy jest w stanie się domyślić co może się wydarzyć po podszyciu się za inną osobę, a mowa tutaj o takich zagrożeniach jak podesłanie linków do „złych” portali w wiadomościach prywatnych, wydobywanie informacji, czy też przesyłanie próśb o przelew gotówki. To zagadnienie, skłania do refleksji oraz zweryfikowania ustawień swoich  profili społecznościowych pod kątem komu jakie dane, posty, czy też zdjęcia udostępniamy. Za każdym razem zastanawiam się, czy opcja „publiczne” jest dla mnie najlepsza.

 

Dodatkowo, w momencie dodawania nowych osób do znajomych warto odpowiedzieć sobie na pytanie, czy wskazana osoba, komunikując się z nami pisze w niestandardowy dla niej sposób. Jeżeli coś budzi nasze wątpliwości można zweryfikować taką osobę w jakimś alternatywnym kanale, np. dzwoniąc do niej lub wykorzystując inny komunikator. Historyczne przypadki pokazują, że prośba o niewielką pożyczkę lub udostępnienie linku do zdjęć z wakacji sprzed kilku lat to wykorzystywane mechanizmy do kradzieży w internecie.

 

Należy pamiętać, że konto na portalu społecznościowym nie jest prawdziwą osobą, a jedynie profilem przedstawiającym się jako osoba o określonym imieniu i nazwisku — jakim tylko zechce — oraz publikującym zdjęcia kogo tylko chce. Na portalu społecznościowym nie okrada Cię osoba o imieniu X oraz nazwisku Y, a konto przedstawiające się wspomnianym imieniem X oraz nazwiskiem Y, dlatego tak trudne są dochodzenia w sprawie takich oszustw.

 

Podsumowanie

Portale społecznościowe mają olbrzymi wpływ na nasze życie i zaczęliśmy ufać im bezgranicznie we wszystko, co tam widzimy i we wszystko, co jest na nich napisane. Czy tak powinno być? Czy powinniśmy ufać bezgranicznie we wszystko, co publikowane jest na portalach, gdzie każdy może być kim tylko zechce?

 

Przesłaniem nie jest to, że powinniśmy zamykać się na korzystanie z portali społecznościowych, ale o zachowanie czujności. Każdy użytkownik powinien mieć świadomość zagrożeń, jakie z sobą niosą. Po to, żeby w przypadku pojawienia się ryzyka wzbudzić w sobie odruch dodatkowej weryfikacji.

Nasza czujność i ostrożność mogą stanowić wartościowe zabezpieczenie przed atakami hakerów.  To, w jaki sposób każdy z nas zarządza swoimi danymi na portalach społecznościowych może uratować nas niejednokrotnie przed utratą danych, czy też finansów.

 

Przeczytaj wcześniejszy artykuł dotyczący Cyberbezpieczeństwa ➡️

Socjotechnika, czyli sztuka zdobywania władzy nad umysłami

 

Jeszcze więcej wskazówek wraz z innowacyjnymi zabezpieczeniami znajdziesz w Strefie Bezpieczeństwa w aplikacji Moje ING 📲➡️ W dbaniu o bezpieczeństwo tego co ważne, nie macie sobie równych!