Proste, uniwersalne, ponadczasowe fasony i mnóstwo fantastycznych, żywych kolorów do wyboru. Oto pomysł na zaistnienie w branży odzieżowej przeświecający marce MyBasic. Zapraszamy na rozmowę z założycielką firmy, Justyną Tylak-Nowis.
Spójne estetycznie ubranka dla niemowląt, dzieci i dorosłych (w tym kolekcje unisex), a wszystko aż w kilkudziesięciu różnych odcieniach… Skąd ten pomysł? Czy wynikał z osobistej potrzeby, potrzeby kogoś bliskiego, czy może z jakiegoś trendu, który chciałaś podchwycić?
Moja droga zawodowa jest bardzo standardowa - od pracownika dużej firmy do przedsiębiorcy. Długo przed założeniem własnego biznesu wiedziałam, że chcę prowadzić własną działalność i być samodzielna. Wszystko zaczęło się od realnej potrzeby, która narodziła się jakieś dwa lata przed wystartowaniem sklepu. Szukałam ubrań dla swojego małego dziecka. Najpierw chodziło o to, aby były to rzeczy wygodne i praktyczne; łatwe do założenie, nieuwierające i nie sprawiające innych problemów. Kiedy moja pociecha nieco podrosła i poszła do przedszkola, ważne stało się także to, aby ubrania zapewniały schludny wygląd, fajnie do siebie pasowały, a przede wszystkim nie krępowały ruchów w codziennej zabawie. Skompletowanie takich strojów dla kilkulatka wcale nie było łatwe. 7 lat temu, kiedy zaczęła się moja przygoda z branżą odzieżową, ubrania typu basic były traktowane przez producentów jako coś tańszego i gorszego. Teraz to się bardzo zmieniło i moja marka świetnie wpisała się w ten trend. Każdego dnia udowadniamy, że gładkie ubrania wcale nie muszą być najtańsze i kiepskiej jakości, ale mogą stanowić ogromnie wartościową i solidną bazę każdej szafy - dziecka i nie tylko. Odzież kapsułowa (jak niekiedy ją się nazwa), czyli odzież pasująca do siebie - tak że możesz kupić kilka zestawów, a potem miksować je ze sobą na dziesiątki sposobów - to klucz do łatwego, szybkiego, a także bardziej ekonomicznego ubierania. Na to nakłada się coraz popularniejszy trend dopamine dressing - ubrania polepszające nastrój dzięki żywym kolorom. Stoi za nim całkiem słuszne przekonanie, że nosząc kolor, który lubię, w którym dobrze się czuję, jestem lepiej postrzegany przez innych i bardziej pewny siebie. A więc mój biznes wziął się z potrzeby, a podchwycenie trendów nastąpiło niejako samoistnie i mimowolnie, i bardzo się cieszę, że tak się stało. Jestem pewna, że odzież typu basic zostanie już z nami na zawsze, bo jest najbardziej praktyczna i ponadczasowa, niezależnie od wieku.
Działasz od ponad 5 lat. Jaki był pierwszy trudny moment w firmie? I jak sobie z tym poradziłaś?
Na początku takich „małych trudnych momentów” jest naprawdę wiele. Robisz coś od zera i w bardzo krótkim czasie musisz nauczyć się mnóstwa rzeczy: jak być projektantem, fotografem, marketingowcem, znać się na reklamie, sprzedaży i tak dalej. Korzystając tylko ze swoich oszczędności, ale także szerokich zainteresowań i pasji, w pewnym sensie trzeba być każdą z tych osób. W tym miejscu nie mogę nie wspomnieć o pomocy, jaką otrzymałam od mojego męża. To dzięki jego zaangażowaniu udało nam się stworzyć fajną i przyjazną platformę zakupową, którą ciągle rozwijamy. Zasadniczy problem, z którym trzeba siebie poradzić, pojawia się w momencie, gdy z 50 wysyłek dziennie nagle robi się 100, a potem więcej, i orientujesz się, że w twoim domowym garażu nie możesz już swojego biznesu pomieścić. Pół domu zastawione jest pudłami, po których skaczą twoje dzieci, mieszkasz właściwie w pracy - nie możesz tak dalej żyć i musisz podjąć decyzję, co dalej. Na którymś etapie należy uzmysłowić sobie, że może czas już przestać pakować wszystkie paczki samodzielnie i przekazać to firmie zewnętrznej, że nie da się kontrolować jakości każdej sztuki samemu i warto wdrożyć odpowiednie procesy. Wydaje mi się, że szczególnie wymagająca jest ta faza, kiedy w jakiś sposób „rozstajesz się ze swoim produktem”, a klient nie może tej zmiany odczuć. Musieliśmy wyjść z garażu, pójść do firmy logistycznej, podpisać kilkuletnie umowy na wynajem biura itp. Nie doświadczyliśmy jednak nigdy żadnego poważnego załamania. Głównie chyba z tego względu, że rozwijamy się organicznie, małymi krokami. Od samego początku bardzo pomagają nam też klienci. Chociaż działamy tylko online, mamy z nimi stały i bliski kontakt. Pytamy, czy są zadowoleni z zakupu, co im się podoba, a co nie. Stworzyliśmy grupę na Facebooku MyBasic Lovers, gdzie można się dzielić z innymi swoimi doświadczeniami związanymi z naszymi produktami. Zbudowaliśmy ogromną bazę wiedzy, która pozwala nam iść od przodu - rozwijać się zgodnie z oczekiwaniami odbiorców.
W przeprowadzonym przez nas niedawno badaniu konsumenckim na temat inflacji ankietowani często wskazywali, że aby zaoszczędzić pieniądze, kupują mniej ubrań niż wcześniej. Czy możesz potwierdzić tę tendencję? A jeśli tak, to jak to wpływa na Twój biznes?
Początek roku - z powodu tego, co dzieje się w Polsce i na świecie - rzeczywiście był trudny. Ale wydaje mi się, że właściwe w każdej trudność drzemie także jakaś szansa. Staramy się wytłumaczyć klientom, że nasze produkty w szerszej perspektywie przyczyniają się do oszczędności. Lepiej kupić mniej rzeczy i częściej je użytkować, a w razie uszkodzenia - naprawiać. Zachęcamy, by nasze rzeczy cerować, gdy zrobi się w nich dziurach, by przekazywać je dalej, gdy rozmiar przestanie pasować. Chcemy towarzyszyć klientem podczas dorastania ich dzieci. Budujemy przywiązanie i sympatię do marki. To konsument decyduje, czy kupi 5 modnych koszulek, czy 2 dwie, ale takie, które pozwolą mu stworzyć więcej stylizacji i nigdy nie wyjdą z mody. Bo u nas nie ma sezonowości. Wszystkie nasze rzeczy są dostępne przez cały rok. Stale poszerzamy asortyment, ale około 85% produktów, które trafiły do oferty 5 lat temu, nadal można u nas kupić. Trend slow fashion odpowiada na współczesne potrzeby i wyzwania.
Pieniądze na bieżące wydatki w firmie, rozwój i eko inwestycje dla firm
Bez czego nie możesz się obyć w firmie?
Być może zabrzmi to banalnie, ale zdecydowanie nie mogę się obyć bez ludzi. O ile na początku robiłam niemal wszystko sama, o tyle dziś nie wyobrażam sobie funkcjonowania bez wsparcia innych. Niezwykle ważne jest dla mnie to, że mam w firmie osoby, które świadomie chcą pracować w MyBasic, lubią tu przychodzić i robią to od kilku lat, a nie od miesiąca. Tworzymy zespół, który dobrze czuje się za sobą i wspiera się nawzajem. Każdy może mieć też poczucie swojego wkładu w rozwój marki. Ktoś napisał na Facebooku albo w opiniach Google, że „obsługa była super”, czy taż zadzwonił i uzyskał pomoc - to wszystko są rzeczy, które budują atmosferę i napędzają do działania. Wierzę, że bezpośredni kontakt z klientami to największy motywator. Dlatego od początku - co nie jest dziś, w dobie botów i automatyzacji, oczywiste - stawialiśmy na rozmową z naszymi odbiorcami. Nie boimy się chwytać za telefon i dzwonić, kiedy jest taka potrzeba. Podsumowując: ludzie, którzy chcą TU być, chcą się uczyć i rozwijać, to współcześnie główna siła chyba każdej organizacji.
Czy jakieś wydarzenie - konkretny klient lub zamówienie itp. - szczególnie zapisało się w Twojej pamięci?
Dobrze pamiętam panią, która zadzwoniła do nas z informacją, że dostała bluzkę w złym rozmiarze, a na drugi dzień koniecznie potrzebowała jej dla swojego dziecka do przedszkola. To był nasz błąd, po prostu coś źle spakowaliśmy. Szczęśliwie okazało się, że klientka mieszka 15 kilometrów od nas. Mój mąż natychmiast wsiadł więc w samochód i pojechał do niej, by zrealizować wymianę. I ta osoba jest naszą klientką do dziś, ma nawet rekordową liczbę zamówień. Na pewno nie da się tak zachować wobec każdego, zwłaszcza teraz, kiedy wysyłamy produktu z magazynu zewnętrznego. Jednak zawsze warto szukać korzystnego dla odbiorcy rozwiązania: wyjść mu naprzeciw, zadzwonić z przeprosinami… Klienci naprawdę to doceniają, a dzięki szybkiej i fachowej pomocy chcą do nas wracać po kolejne kolorowe ubrania.
Czy gdybyś zaczynała ten biznes jeszcze raz, zrobiłabyś coś inaczej?
Do rozwoju MyBasic podchodziłam bardzo ostrożnie, bez ryzykowania. Nie wiem, czy teraz nie byłabym nieco odważniejsza. Być może zatrudniłabym też wcześniej osoby o odpowiednich kompetencjach, aby zdjąć z siebie część ciężaru. Rozbudowywanie zespołu zaczęłam bardzo późno. Ale robiłam to z ogromną pasją i zaangażowaniem i nie żałuję tego. Teraz widzę jednak, że zatrudniając specjalistów w poszczególnych dziedzinach, można „iść z tematami” szybciej, rozwijać się dynamiczniej.
Co najbardziej przyczyniło się do rozwoju Twojej firmy?
Nie będę powtarzać, że ludzie (śmiech), chociaż także byłaby to prawda. Odpowiem bardziej przyziemnie: twarda kalkulacja, liczby, budżety itp. W biznesie cyfry muszą się zgadzać. Bez tego można wystartować tak samo szybko, co upaść na dno. Kontrolowanie kosztów, badanie efektywności wydatków, np. na reklamę, budowanie relacji z partnerami, dostawcami, szwalniami… to biznesowe abecadło. Współpracuję obecnie z trzema szwalniami, w tym z jedną od samego początku. Zaczynałam z nimi od jednego zlecania, a teraz szyją oni już tylko dla nas. Tak, ogromnie istotne jest wypracowanie relacji opartych na zaufaniu.
Czy był jakiś przełomowy moment, w którym poczułaś, że Twoja marka idzie do przodu?
Hmm, uważam, że nie ma drogi na skróty, a przynajmniej u nas jej nie było. Tym samym ciężko wskazać mi na jeden konkretny moment, w którym coś nagle się zmieniło. To jest stały, systematyczny proces - ciągłe udoskonalenie produktów w oparciu od feedback od klientów, optymalizacja procesów wewnętrznych, usprawnienia na produkcji czy obserwowanie konkurencji W ciągu ostatnich 5 - 7 lat rynek bardzo się zmienił i trzeba stale trzymać rękę na pulsie. Klienci inaczej pozyskują teraz informacje o produktach, na odmienna rzeczy zwracają uwagę, np. na wpływ odzieży na środowisko, inaczej trzeba więc przygotowywać dla nich content i sposób komunikacji. Produkty początkowo „budowałam na moich dzieciach”. Obserwowałem, jak moja obecnie 9-letnia córka i 6-letni syn rosną i mogłam na bieżąco odnotowywać, co się sprawdza, a co nie. Za moment moja córka wejdzie w okres nastoletni, więc będę miała kolejne fantastyczne case study do budowania oferty dla starszych dzieci. Ale wiem też, że muszę już myśleć, jak młodsi rodzice, dwudziestokilkulatkowie, muszę stale pracować nad tym, aby być na czasie.
No właśnie, co dla Ciebie i Twoich klientów oznacza pojęcie „zrównoważona moda”?
Zaczęłabym od świadomości produkcyjnej. Dzięki temu, że jesteśmy małą firmą i produkujemy rzeczy lokalnie, możemy mieć pełną kontrolę nad każdym etapem tego procesu. Znamy pochodzenie każdego komponentu, który jest w produkcji. Wiemy, że materiały są certyfikowane, bezpieczne, wolne od szkodliwych substancji. Druga rzecz to świadomość, jaki wpływ na środowisko ma moda fast fashion, kupowana kilogramami. Usiłujemy przełożyć to na konsumenta i proponujemy kupowanie mniejszych ilości rzeczy. Wskazujemy, jak budować swój koszyk zakupowy z myślą o środowisku. Ukazujemy nasze rzeczy w różnych kontekstach - że mogą pasować tak do szkoły, jak i na spacer po parku, a nawet służyć jako baza do przebrania z pszczółkę czy Czerwonego Kapturka. Mam ambicję, aby w naszym sklepie można było ubierać dzieci od stóp do głów, co także przekłada się na aspekt ekologiczny. Konsumenci często nie zwracają uwagi, ile czasu kosztuje ich znalezienie danej rzeczy, ile paliwa spalają, jeżdżąc od sklepu do sklepu. W porównaniu z modą fast fashion jakość i trwałość ubrań MyBasic jest nieporównywalnie lepsza, co potwierdzają liczne opinie naszych stałych klientów. Co więcej, dzięki braku sezonowości nie poddajemy się szałowi wyprzedaży, stawiamy na stałe, stabilne ceny, które są bardzo konkurencyjne. Zostaje więc tylko edukowanie klienta i nakłanianie go do podejmowania bardziej świadomych i odpowiedzialnych decyzji zakupowych. Chcemy, by klienci nie musieli patrzeć, jak kupione ubranie po krótkim czasie ląduje w koszu, przyczyniając się do zanieczyszczenia Ziemi.
Czy zgadzasz się ze stwierdzeniem: „Jestem firmą, która myśli o rozwoju”?
Pewnie, że tak. W mojej branży nie da się nie iść do przodu. Oczekiwania klientów stale rosną, a ja i moja firma chcemy im sprostać. Rozwijamy się produktowo, nieustannie poszerzając ofertę. Rozwijamy się biznesowo, myśląc już o wyjściu poza granice Polski. Całkiem niedługo chcemy przekonać do siebie zagranicznych klientów, tak samo jak przekonaliśmy do siebie klientów w Polsce. I rozwijamy się w obrębie wewnętrznych struktur, oferując pracownikom coraz więcej możliwości budowania swojej kariery. Staram się nie tworzyć złożonej, pionowej hierarchii w firmie. Stawiam na pracę zespołową i samodzielność; chcę kreować ciekawe, przyjemne miejsce pracy.
Bardzo dziękujemy za rozmowę.
Również dziękuję.
Aby dodać komentarz, musisz się zarejestrować. Jeśli jesteś już zarejestrowany, zaloguj się. Jeśli jeszcze się nie zarejestrowałeś, zarejestruj się i zaloguj.