Święta w wersji light

W przeciwieństwie do Amerykanów, którzy między Halloween a Bożym Narodzeniem mają jeszcze Święto Dziękczynienia, u nas sezon świąteczny zaczyna się już 2 listopada. Szaleństwo zakupów trwa w najlepsze. Pora „odmaterializować" ten świąteczny czas! Mamy na to kilka sprawdzonych sposobów, bo nastrój i tradycję  można stworzyć, a nie tylko kupić.

Jeśli przyjmiemy taktykę tzw. pójścia w przygotowaniach na żywioł, nie wszystko się uda. Lepiej wersję „light” zawczasu przemyśleć i opracować. Dobre decyzje to podstawa. Tam, gdzie mamy zaangażować serce, najpierw musi dobrze rozeznać teren głowa. A więc właściwe wybory.

Dylemat 1: Choinka

Jesteście zwolennikami choinki żywej czy sztucznej? To pytanie dzieli od dawna.

Plusami choinki żywej są z pewnością: niższa cena, piękny i naturalny wygląd oraz niepowtarzalny zapach. Jest też trochę minusów, m.in. sypiące się igły, poświęcenie prawdziwego drzewa dla swojej przyjemności czy konieczność dbania o takie drzewko przez te kilka tygodni, gdy ozdabia nasz dom.

A jak jest z choinką sztuczną? Ma sporo zalet: starczy na wiele lat, nie starzeje się, może posiadać pewne ulepszenia (np. kolorowe gałązki). Wady to np. dość wysoka cena, konieczność przechowywania przez resztę roku, sztuczny wygląd…

Jeśli żadne rozwiązanie nie satysfakcjonuje nas w pełni, jest parę rozwiązań „smart”. Możemy przystroić choinkę doniczkowa, którą, jeśli mamy działkę bądź ogród, posadzimy potem w wybranym miejscu. Pamiętajmy tylko, żeby nie trzymać jej wówczas w pobliżu kaloryfera. Pojawiają się także usługi „wypożyczenia” choinki, która na okres świąteczny trafia do naszego domu, a potem przerabiana jest na biomasę, bądź, jeśli jest w dobrym stanie, zostaje posadzona w lesie. Na fali mody na nietypowe rozwiązania świąteczne wraca upodobanie do „podłaźników”, czyli bogato przystrojonych wiązanek, które wiesza się na suficie w odpowiednim miejscu domu. Świąteczny klimat mamy więc zapewniony, a nie musimy inwestować w całe drzewo, wyrywając je jednocześnie z naturalnego środowiska.

Zmiana myślenia pozwala czasami wyjść ze schematów, które nam się już utarły i nie są satysfakcjonujące.

Dylemat 2: Prezenty

Dla większości z nas świąt bez prezentów po prostu nie będzie. Zdarza się jednak, że kupujemy je za całkiem spore pieniądze, oczekując zachwytu najbliższych. A ten… nie nadchodzi.

Badania wskazują, że na prezenty wydajemy coraz więcej. Grudzień staje się najbardziej obciążającym finansowo miesiącem w roku. To moment, w którym zadłużamy się najwięcej. Kupujemy wiele rzeczy, których nie kupilibyśmy przez resztę roku ze względu na ograniczone fundusze. Coraz więcej kupujemy też rzeczy kompletnie niepotrzebnych, bądź będących elementem przemijającej mody.

Problemem nie są jednak prezenty jako takie, ale to co dla nas symbolizują. A nauczono nas, żeby odnosić wartość otrzymanych prezentów do jakości świąt jako takich. Wszyscy chętnie przytakują pomysłowi zastąpienia drogich prezentów własnoręcznie robionymi laurkami i smakołykami. Nikt jednak ostatecznie nie cieszy się nimi, kiedy w telewizji lecą reklamy ekskluzywnych perfum i smart-zegarków. Umiar i rozsądek pozwolą nam nie spłacać świąt do kwietnia. Porozmawiajmy z bliskimi na temat ich pragnień i potrzeb. Sprawdźmy własny budżet. Poszukajmy czegoś wyjątkowego, nie najdroższego. To, że reklama powtarza, że ten tablet jest idealnym prezentem na święta, oznacza jedynie, że dokładnie za rok będzie on przestarzały.

Dylemat 3: Dekoracje

Jeśli lubicie swój dom w świątecznej szacie, pewnie jesteście w trakcie dokupywania ozdób na ten rok. Ich podaż jest co roku wręcz powalająca. Do tego, samo ich wybieranie jest przyjemne i wprowadza w świąteczny nastrój.

W ten sposób wypełniamy dom bibelotami niskiej jakości, które akurat były na promocji. Ozdoby świąteczne dobrej jakości nie niszczą się, a czas dodaje im szlachetności. Zawrzyjmy umowę ze sobą, że co roku nabędziemy jedną rzecz wysokiej jakości, która będzie centralnym punktem tegorocznych ozdób. Producentów wysokiej jakości dekoracji jest coraz więcej, a rzeczy, które proponują są absolutnie unikalne i artystyczne.

Dobrym pomysłem jest zakupienie kilku „półproduktów”. Gałązki, świeczki, jemioła… Z nich można wykonać wspaniałe ozdoby, a jeśli zabraknie nam weny – będą się i tak doskonale prezentować np. przy nakryciach na stole.

Dylemat 4: Świąteczne dania

Święta w wersji „light” mogą nam kojarzyć się zwłaszcza z potrawami (nie chodzi o dania dietetyczne). Jak nie utonąć w morzu kuchennych obowiazków? To trudne, zwłaszcza dla kobiet, które urządzają święta domu. Jeśli gotowanie i pieczenie sprawia nam autentyczną radość, zadbajmy tylko o to, by nie robić wszystkiego jednego dnia – bo kolejne dwa spędzimy na odpoczynku. Rozłożenie prac gwarantuje sukces.

Inną świąteczną tradycją jest marnowanie jedzenia. Przejrzyjcie swoją świąteczną kartę dań. Wykreślcie z niej eksperymentalny pasztet, który musicie rozdawać po rodzinie, żeby się nie zmarnował. Mało lubiane przez domowników ciasto zawsze schnie do lutego w spiżarni? Obejdziemy się bez niego. Przygotowujecie trzy rodzaje śledzi, z których tylko jeden znika natychmiast ze stołu? Zróbmy więcej tych sprawdzonych. Taka natura bigosu i pierogów, że nie da się ich zrobić w trzech porcjach. Trzeba przygotować od razu ilości stołówkowe. Może warto w tym roku kupić dobrej jakości dania gotowe? Przed świętami łatwo nabyć rzeczy domowe, często robione przez gospodynie ze smykałką i doświadczeniem. Wyrzucanie jedzenia jest nie tylko nieetyczne, ale jest bolesną stratą czasu, pracy i pieniędzy.

Ręce – moc sprawcza

Jeśli już wiemy, w jakie przygotowania chcemy włożyć serce – bo dobrze to przemyśleliśmy – pora na działanie. W świętach w wersji light nie chodzi o to, by zaciskać pasa. Oszczędność kosztem przyjemności nie jest naszym celem. To raczej propozycja zwrócenia większej uwagi na niematerialny aspekt świętowania. Nowoczesne postrzeganie świąt wywodzi się z niemieckiej tradycji mieszczańskiej, gdzie rodziny żyjąc cały rok oszczędnie, pozwalały sobie na przepych. Wszystko miało być piękne, wykwintne i słodkie. Nigdy nie miało to jednak oznaczać rozrzutności, zadłużania się i prześcigania w dyscyplinie świątecznych wydatków. W naszej, polskiej tradycji, świętowanie rozpoczyna się z kolei dniem postnym, po którym tym bardziej ma cieszyć kolacja złożona z wyjątkowych, choć skromnych dań. Zastanówmy się nad wymową i sensem tych świąt w kontekście tego jak wyglądają obecnie.

Jeśli po świętach w wersji „light” stwierdzimy, że było warto – z pewnością z radością pomyślimy, że w naszym planie dodatkową wartością jest konkretna oszczędność. Nauczmy się dobrze wybierać. Niech święta najpierw rozpalą nasze serca, potem portfele.

 

Źródło zdjęcia: fotolia.com