Startup zakodowany na zielone…

Czy wiecie, że przeciętna strona internetowa generuje rocznie około 216 kg dwutlenku węgla? Przy założeniu, że każdego dnia powstaje aż 250 000 nowych witryn, problem robi się naprawdę ogromny! Co można zrobić, aby ruch internetowy stanowił mniejsze obciążenie dla środowiska? Odpowiedzi udzielają Katarzyna Wojdalska i Malwina Kubas, założycielki marki ec0lint.

 

Green coding, zielone kodowanie, ekologiczne programowanie i inne podobnie brzmiące pojęcia robią obecnie zawrotną karierę. Jak wyjaśniłybyście, osobom zupełnie niezwiązanym z branżą IT, o co w tym wszystkim chodzi?

 

Malwina: Zacznę od wyjaśnienia, dlaczego internet w ogóle generuje ślad węglowy, bo dla wielu użytkowników najprawdopodobniej nie jest to takie zupełnie oczywiste. To, co robimy cyfrowo, w internecie, wcale nie jest wirtualne - wszystko musi istnieć w rzeczywistości. Wszystkie dane, które wysyłamy albo dostajemy, muszą być gdzieś zapisane. Zazwyczaj zapisane są w chmurach;  ale nie są to żadne obłoczki nad naszymi głowami, tylko masywne centra danych, zasilane przez 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu. Na to nakłada się jeszcze koszt energetyczny związany z całą infrastrukturą komunikacyjną, za sprawą której dane trafiają do naszych urządzeń końcowych, takich jak telefony, laptopy czy tablety. Każdego dnia powstaje 250 tysięcy zupełnie nowych stron internetowych i szacuje się, że już w przyszłym roku chmura danych wytworzy łącznie około 350 milionów ton dwutlenku węgla. Cały świat ICT kontrybuuje około 4% do wszystkich globalnych emisji gazów cieplarnianych. Skala jest więc ogromna.

 

Ekologia cyfrowa promuje zielone praktyki, które mają na celu zniwelowanie wpływu rozwoju internetu na środowisko naturalne. Częścią tych praktyk jest właśnie zielone kodowanie. Rzecz polega na pisaniu kodu w taki sposób, aby do sprawnego działania potrzebował on jak najmniej energii. Jest to pewnego rodzaju zbiór zabiegów, które umożliwiają redukcję emisji CO2 wszystkich programów czy stron internetowych, między innymi przez optymalizację różnych obliczeń czy zmniejszanie rozmiarów docierających do internautów treści.

 

A co ja, jako „przeciętny użytkownik sieci”, mogę zrobić, aby mój ślad węglowy związany z surfowaniem po internecie był mniejszy? 

 

Katarzyna: Możesz zrobić naprawdę mnóstwo rzeczy! Zacznijmy od poczty e-mail. Wyobraź sobie, że statystyczny użytkownik internetu ma mniej więcej 10 000 e-maili na swojej poczcie, a jeden nieusunięty e-mail w ciągu roku wygeneruje 20 gramów dwutlenku węgla. Usuwajmy więc starą pocztę, unfollowujmy newslettery, których nie czytamy… Tym bardziej, że przecież około 50% całej poczty e-mail to spam. Przeciętny e-mail waży w przybliżeniu 4 gramy dwutlenku węgla; jeżeli pomnożymy  to przez 300 miliardów korespondencji każdego dnia, to otrzymamy naprawdę znaczące liczby w kontekście kosztów środowiskowych. Korzystając z poczty służbowej, zazwyczaj na końcu wiadomości dodajemy stopkę z kolorowym logo firmy. A wystarczy usunięcie tego znaku, aby w istotny sposób zmniejszyć wagę e-maila. Zwróćmy też uwagę na załączniki. Dobrym pomysłem jest wrzucenie pliku na dysk i rozsyłanie samego linku do niego, zamiast ciągłego załączania bardzo dużego ciężaru.

 

Ale na poczcie e-mail lista cennych praktyk się nie kończy. Możemy korzystać z innej niż ta najpopularniejsza przeglądarki internetowej. Możemy nie słuchać muzyki na serwisach video, bo uruchomiony w tle film wiąże się z dużą transmisją danych. Zamiast streamingować na bieżąco odcinki ulubionych seriali, możemy pobrać je na dysk. Obejrzenie typowego filmu na pierwszy z tych sposobów wiąże się z emisją aż 40 gramów CO2.

 

Myślmy także o samych naszych urządzeniach. Możliwe, że nowy laptop albo telefon wcale nie są nam potrzebne tak szybko, jak zakładamy. Wymiana sprzętu nie co 4, a co 6 lat ograniczy emisję CO2 o mniej więcej 160 kilogramów. 

 

Jak działa Wasze rozwiązanie? W jaki sposób wspieracie zielone kodowanie i przyczyniacie się do zmniejszenia emisji CO2 przez strony internetowe? 

 

Malwina: Nasze rozwiązanie pozwala zmniejszyć rozmiar strony, tak aby przesyłanie jej do urządzenia końcowego wytwarzało dużo mniej dwutlenku węgla. Jest to narzędzie dla programistów stron internetowych - tzw. linter - które analizuje kod na bieżąco i podpowiada, co można zmienić, aby był on bardziej eko. Funkcjonalności, które sugerujemy, to między innymi odpowiednie formaty zdjęć czy filmów, fonty czy lazy loading. Oprócz podpowiedzi, ec0lint w czasie rzeczywistym pokazuje, ile gramów CO2 na jedno wyświetlenie pozwala zaoszczędzić konkretna zmiana. Bazujemy na bardzo dobrze znanym programistom narzędziu, więc próg wejścia jest tu bardzo niski i każdy programista front-endu na pewno błyskawicznie się w tym odnajdzie. W przeciwieństwie do wielu innych rozwiązań, skupiamy się na etapie tworzenia strony - nie naprawiamy tego, co już jest zepsute, ale chcemy, aby strony były pisane dobrze od samego początku. Z naszych analiz wynika, że dzięki ec0lint można zaoszczędzić nawet 88% emitowanego przez strony CO2 i to bez widocznej dla użytkownika końcowego zmiany, czyli bez wpływania na design. Co więcej, satysfakcja użytkownika będzie nawet większa, bo mniejszy rozmiar strony oprócz pozytywnego wpływu na środowisko przekłada się na krótszy czas ładowania w przeglądarkach.

 

Ec0lint jest narzędziem typu open-source, czyli dostępnym dla każdego za darmo i rozwijanym wspólnie ze społecznością. Czy rozważacie jednak jakąś formę monetyzacji swojego pomysłu?

 

Katarzyna: Każdy, kto tego chce, może wpłacać nam drobne datki, które przysłużą się rozwojowi naszego narzędzia. Dla nas jest to jednak przede wszystkim dobry start - coś, co zaprocentuje w przyszłości.

 

Branża IT się nie zatrzymuje. Zdaniem wielu komentatorów jest to znamienny przykład rynku pracownika. Czy wybierający pracodawcę programiści zwracają obecnie uwagę na proekologiczne nastawienie firmy? 

 

Malwina: Uważam, że zdecydowanie jest taki trend. Zwracam na to uwagę osobiście i wiem, że wielu moich znajomych także to robi. Potwierdzają to również badania, na przykład przeprowadzone przez IBM. W opublikowanej jakiś czas temu analizie rynku podano, że prawie 70% pracowników sektora IT chętniej aplikuje i akceptuje oferty od firm, które podejmują jakieś proekologiczne działania i stawiają na zrównoważony rozwój.

 

Wasz zespół tworzą same kobiety. Czy była to świadoma decyzja, czy tak się po prostu ułożyło?

 

Katarzyna: Jest to czysty przypadek (śmiech). W żadnym wypadku nie zamykamy się na mężczyzn, a w pewnym momencie miałyśmy także męskiego kontrybutora. Nie mniej faktem jest, że dotąd promowałyśmy się głównie w żeńskich społecznościach. Jesteśmy częścią Fundacji Perspektywy; w zeszłym tygodniu byłyśmy na ich campie, gdzie tak jak rok temu mówiłyśmy o ec0lint, i tak naprawdę najwięcej uczestniczek mamy właśnie stamtąd.

 

Kobiety zajmują obecnie około 30% specjalistycznych stanowisk w branży IT. Wciąż jednak mówi się o funkcjonujących na rynku stereotypach i różnych formach dyskryminacji, na przykład płacowej. Jakie są Wasze obserwacje na ten temat?

 

Malwina: Osobiście wybieram firmy, które zwracają uwagę na równouprawnienie i przeciwdziałają dyskryminacji. Wiele korporacji ma to nawet wpisane w swój statut czy pewnego rodzaju manifest. W obrębie niektórych funkcjonują grupy, organizacje czy stowarzyszenia wspierające kobiety w rolach technologicznych. Jestem członkinią takich społeczności i czuję, jak ogromną robotę ona wykonują. Trend jest jednoznaczny i pozytywny. Osobiście nie spotkałam się z dyskryminacją w firmach IT, w których pracowałam - nie odczułam, abym była traktowana inaczej niż moi męscy odpowiednicy. O ile jednak w branży IT kobiety naprawdę stają się coraz bardziej widoczne, o tyle w innych dyscyplinach ścisłych niekoniecznie już to tak wygląda. Pracowałam wcześniej w inżynierii, przy produkcji. I chociaż tam również nie dotknęła mnie dyskryminacja, mój status „rodzynka”, trochę takiej „ciekawostki”, dawał się nieco we znaki.

 

Co doradziłybyście młodym naukowcom i startuperom, którzy mają jakiś eko-pomysł na biznes?

 

Katarzyna: Przychodzą mi do głowy trzy rzeczy. Po pierwsze, szybka walidacja założeń, żeby rzeczywiście wiedzieć, czy finansowo dany pomysł i przedsięwzięcie mają sens. Po drugie, obserwacja trendów. I po trzecie, krytyczne podejście do swoich założeń - na przykład w kwestii upewnienia się, czy to, co proponujemy, rzeczywiście jest ekologiczne, rzeczywiście rozwiąże jakiś problem, a nie wygeneruje kilka kolejnych.

 

Jak, Waszym zdaniem, kształtuje się obecnie relacja między biznesem a ekologią? 

 

Malwina: Nacisk na proekologiczne działania jest oczywiście coraz większy, za co w dużym stopniu odpowiadają instytucje regulujące. Istotnym problemem pozostaje jednak wszechobecny greenwashing. Ważne jest dokładne sprawdzanie, co stoi za daną akcją. Warto wykazywać się pewną ostrożnością, a może nawet nieufnością wobec ogłaszanych ekologicznych haseł i kampanii, które mogą okazać się takie tylko z nazwy.

 

Bardzo dziękuję za rozmowę.