Myślenie na wagę złota - co nam da (względny) spokój wobec finansowych wyzwań

23 lutego to Międzynarodowy Dzień Walki z Depresją. To także dobra okazja, by skupić się na tym, jak można jej zapobiegać. Skutecznie i przez cały rok. Dbanie o własną odporność psychiczną ma zresztą wiele zalet, między innymi pozwala rozsądniej podejmować decyzje finansowe. Dzięki niej sprawniej poradzimy sobie też z wyzwaniami różnego typu. To, w jaki sposób myślimy, można skutecznie kształtować. Przyjrzyjmy się więc naszemu myśleniu i temu, jak ma się do naszego budżetu.

 

Stres związany z decyzjami finansowymi, zwłaszcza tymi niekorzystnymi, może dotyczy większości z nas. Zanim nas dopadnie, warto uzbroić się w wiedzę i umiejętności, które pomogą go złagodzić. Bo choć różnimy się między sobą pod względem reakcji na stres, dzięki odpowiednim narzędziom, stylowi myślenia i dbaniu o swoje samopoczucie możemy skuteczniej sobie poradzić. Bywa zresztą i tak, że lepsza świadomość siebie uchroni nas przed częścią problemów.

Lepiej zabiegać niż leczyć, stąd warto przyjrzeć się sobie i swoim wydatkom zanim zaczną nas niepokoić. Dlaczego tego potrzebuję? Jakie są ryzyka i szanse? Te dwa pytania mogą wiele zmienić, jeśli szczerze sobie na nie odpowiemy. Spirala wydatków, pokusy zakupowe i narastające zadłużenie od czegoś się przecież zaczynają. Zwykle kryje się za nimi potrzeba – nie zawsze wynika jednak z racjonalnej oceny, czasem dajemy się ponieść emocjom i błędnym przekonaniom. Co ciągnie nasz umysł w stronę potencjalnych problemów? Powody mogą być różne.

Czy kupujemy kolejny gadżet, by sprawić sobie przyjemność? A może wypad do centrum handlowego to sposób na odreagowanie stresu? Czy nowy samochód faktycznie jest nam potrzebny, czy chodzi bardziej o to, by móc się pochwalić przed znajomymi? Czy zakup mieszkania na kredyt to w danym momencie życia jedyna rozsądna opcja, czy raczej idziemy za tłumem, „bo w tym wieku już wypada”? Czy w danym momencie życia czujemy się na tyle stabilnie, by znowu się zadłużać? Wreszcie – czy gry hazardowe to nasze niegroźne hobby, czy raczej sposób życia, który pożera coraz więcej pieniędzy? Im większą mamy świadomość siebie, naszych realnych potrzeb i możliwego ryzyka, tym większa szansa, że podejmiemy takie decyzje, które będą nam służyć. Stąd pytania o to, co nami kieruje, warto sobie zadawać jak najczęściej.

Co jednak wtedy, gdy problemów finansowych nie udaje się uniknąć? W tej sytuacji zdarza nam się katastrofizować. Wyobrażamy sobie najgorszy możliwy scenariusz. Zadłużenie na karcie kredytowej czy fakt, że spóźniamy się z przelaniem kolejnej raty kredytu w naszej wyobraźni urosnąć mogą do ostatecznego bankructwa. A że czarne scenariusze napędzają negatywne emocje, trudniej wtedy podejść do problemu rozsądnie. Gdy emocje biorą górę, trudno rozważyć możliwe opcje i ich konsekwencje. Jak temu zapobiec? Wyłowić sposoby myślenia, które ciągną nas w dół.

Oto niektóre z nich:

  • zerojedynkowość – „wszystko albo nic”, czyli podejście, które nie uwzględnia pośrednich opcji, albo będziemy sobie świetnie radzić finansowo, albo zbankrutujemy,
  • nadmierne uogólnienia – na przykład przekonanie, że zakup kilku niepotrzebnych gadżetów to dowód na to, że nie potrafimy sobie radzić z pieniędzmi,
  • umysłowy filtr – łatwiejsze zapamiętywanie takich informacji, które potwierdzają nasze dotychczasowe przekonania,
  • czytanie w cudzych myślach – na przykład poczucie, że doradca finansowy, do którego się zwróciliśmy, myśli o nas źle, zamiast chcieć nam pomóc,
  • obwinianie siebie – np. poczucie, że powinniśmy wiedzieć, że kurs waluty, w której zaciągnęliśmy kredyt, pójdzie znacząco w górę.

Skoro pojawiły się trudności, lepiej zaprzyjaźnić się z naszymi myślami, ale nie pozwolić im wejść sobie na głowę. Czarne scenariusze bywają dołujące. Jednak uwaga na nadmierny optymizm i tak zwane życzeniowe myślenie! Rozwiązania problemów zwykle same się nie przydarzają – musimy wypracować je sami.

W obliczu problemów pomoże także poczucie, że mamy siłę potrzebną do tego, by – z odpowiednią pomocą – owym problemom sprostać. Im dalej od tzw. triady depresyjnej – negatywnego obrazu siebie, świata i przyszłości – tym bliżej do odporności psychicznej.

Co nam pomoże?

  • szukanie źródeł siły – cech charakteru, umiejętności, które możemy wykorzystać,
  • nadawanie perspektywy czasowej – czy naprawdę ten problem będzie dla mnie istotny za dziesięć lat?
  • przywoływanie przykładów podobnych sytuacji, w których skutecznie sobie poradziliśmy, a także historii osób, które rozwiązały podobne problemy,
  • koncentracja na innych sferach życia, które w chwili obecnej są źródłem satysfakcji – w obliczu trudności warto pamiętać, by choć na chwilę odciąć się od myślenia o nich, co pozwoli na naładowanie baterii,
  • limity zamartwiania - przeznaczenie wybranej godziny w ciągu dnia na martwienie się, tak, by resztę czasu móc przeznaczyć na inne czynności i nie zamartwiać się przez cały dzień,
  • stworzenie listy osób i instytucji, do których możemy zwrócić się po pomoc,
  • burza mózgów – wypisanie wszystkich możliwych opcji, a następnie analiza wad i zalet każdej z nich oraz tego, na ile takie rozwiązanie jest dla nas dostępne czy prawdopodobne.

Koncentracja na mocnych stronach i możliwych rozwiązaniach pomoże przekierować nasze myślenie. Doda nadziei i motywacji do działania. Należy jednak pamiętać, że wspomniana triada depresyjna to psychologiczny Trójkąt Bermudzki. To niebezpieczne rejony, w których możemy utonąć. Jeśli więc czujemy, że zbyt szybko dryfujemy w ich stronę, warto zwrócić się do psychiatry albo psychoterapeuty.

Jak widać, odporność psychiczna sama w sobie jest nieocenioną mocą. Czy jednak dbanie o nią kosztuje? Czy oznacza wysiłek? Odpowiedź na to pytanie bywa zaskakująca, zwłaszcza wobec pułapki myślenia, że im więcej wydamy, tym lepiej o siebie zadbamy. Czy niezbędne są więc wyjazdy „jogowe”, drogie warsztaty czy kursy medytacyjne? Niekoniecznie. Dla naszego zdrowia, również tego psychicznego, dobry będzie także długi spacer po parku, kolorowanka, kwadrans medytacji w domu albo częstsze dzwonienie do bliskich. Nie musimy jechać do SPA, aby zrobić sobie relaksującą kąpiel. Zresztą nie ma co tego odkładać. Lepsze dbanie o siebie warto zacząć od dziś, a nie wtedy, gdy okoliczności będą idealnie sprzyjające („po awansie”, „jak dziecko pójdzie do przedszkola”, „od marca”). I pamiętać, by nie patrzeć tylko na wynik („muszę zrobić dziennie dziesięć tysięcy kroków”), ale też i na sam proces („spacer wśród drzew sprawia mi przyjemność”).

Jak widać, pieniędzy nie trzeba przeznaczać, za to czas jak najbardziej się przyda. Taka przestrzeń na relaks sprawi, że będziemy bardziej odporni psychicznie. I – w efekcie – skuteczniejsi wobec finansowych wyzwań. W świecie, gdzie czas to pieniądz, warto tę cenną walutę regularnie wpłacać dla siebie.