Podwyżka lub lepsza praca – podobnie jak nowy, elegancki szlafrok – mogą doprowadzić do ruiny. Wszystko przez tak zwany efekt Diderota. Opisał on w eseju „Żale nad moim starym szlafrokiem” coś, co współcześnie nazwalibyśmy popadnięciem w nadmierny, samonakręcający się konsumpcjonizm.
Historia opowiada o tym, jak autor otrzymał w prezencie wytworny szlafrok. Doszedł do wniosku, że jego mieszkanie jest zbyt nędzne – nie pasuje do tak wytwornej szaty. Stare krzesło zastąpił fotelem obitym marokańską skórą, stół wytwornym biurkiem i tak poszło to dalej.
Określenie efekt Diderota ukuł amerykański antropolog Grant McCracken. Określa się nim dążenie konsumentów do nabywania dóbr spójnych z ich poczuciem tożsamości, a także sytuację, w której wprowadzenie jednej zmiany prowadzi do nabywania towarów pasujących do nowego nabytku, co prowadzi do spirali konsumpcji.
Choć historia szlafroka Diderota może się wydawać nieco naciąganym pretekstem do opisania zjawiska, to bez wątpienia wielu z nas wpada w taką spiralę z innych przyczyn. Istotna podwyżka czy zmiana pracy na lepiej płatną paradoksalnie niektórych wpędzają w długi.
Skoro lepiej zarabiam, to mogę sprzedać mieszkanie i kupić dom. Dom trzeba wykończyć i umeblować – a meble z mieszkania nie pasują do niego. Z nowego domu mam znacznie dalej do pracy i nie mam dobrego połączenia. Przesiadam się zatem z komunikacji miejskiej do samochodu. Na paliwo zaczynam wydawać znacznie więcej. Stare auto nie wytrzymuje takich przebiegów. Kupuję więc nowe. Ubezpieczenie za nie jest dużo droższe. Suma wszystkich nowych wydatków przewyższa wysokość podwyżki. Zadłużam się coraz bardziej, ale tłumaczę sobie, że to chwilowe, takie wydatki jak samochód czy nowe meble nie zdarzają się często.
Jednak trudno mi poszukać oszczędności, bo nowi znajomi pracujący na podobnych stanowiskach, jak ja obecnie, nie jeżdżą na wakacje do Łeby czy Szarm el-Szejk tylko na Malediwy. Cóż, zatem na wakacje muszę wydać więcej niż w ubiegłym roku. I tak dalej, i tak dalej… Z zadowolonego człowieka ze stabilną sytuacją finansową stałem się osobą zadłużoną po uszy, niezadowoloną ze swoich zarobków, bo nie wystarczają na życie.
Efektu Diderota nie należy mylić z uzależnieniem od zakupów. Tu wchodzimy już na inny grunt i – bez żartów – należy wtedy udać się do ośrodka leczenia uzależnień. To choroba, którą można leczyć.
Dlatego często bywa, że wraz ze wzrostem statusu materialnego rośnie wysokość długów, czasem nawet poziom frustracji. O ile mniej trosk miałem będąc studentem wynajmującym pokój w porównaniu do obecnej sytuacji z kredytem frankowym na barkach – niejedna osoba może tak o sobie pomyśleć.
Choć szlafrok Diderota powinien być przestrogą, to jednak ta historia nie powinna blokować naszej aktywności. Wniosek nie powinien brzmieć: nie podejmuję intratnych propozycji pracy, zostaję na stancji, nie mam przyzwoitych dochodów, ale też dużych wydatków. Raczej powinna budzić refleksję, co rzeczywiście jest mi potrzebne? Skoro dla kobiety kupno torebki wiązać ma się również z wymianą obuwia, a to z kolei wymaga zmiany niemal całej garderoby, to czy cała operacja ma sens? Jeśli torebka naprawdę nadaje się już do wymiany, to może lepiej kupić podobną, aby nie powodować efektu Diderota?
Nawet jeśli cię stać na willę pod miastem to rozważ, czy nie lepiej zostać w mieście? Jeśli dbanie o ogródek nie jest twoim życiowym marzeniem, to zastanów się, jakie zalety ma mieszkanie blisko centrum, a jakie niedogodności wiążą się z dojazdami, staniem w korkach. Z willi masz ładniejszy widok z okna, ale gdy do niej wracasz jest już ciemno…
W uniknięciu efektu Diderota pomoże planowanie. Planowanie to słowo klucz w finansach, także tych osobistych. Jeśli zakup zaplanujesz, a nie podejmiesz decyzji pod wpływem impulsu, to po pierwsze przemyślisz, czy cię na niego stać a po drugie odpowiesz sobie na pytanie, czy jest mi to potrzebne? Jeśli potrzebujesz samochodu, to czy musi on mieć silnik o pojemności trzech litrów i przyspieszać do setki w 6 sekund? Ile płacić będę miesięcznie za paliwo i rocznie za ubezpieczenie?
Dlatego należy rozplanować dodatkowe środki z podwyżki. Jaka część powinna zasilać oszczędności, jakie marzenia możemy zrealizować (przecież nie chodzi tez o to, aby żyć w ascezie), a przede wszystkim, jakie stałe koszty wygenerują nowe zakupy. Większe mieszkanie to wyższa rata kredytu i wyższy czynsz, ale jeśli naprawdę jest nam takie potrzebne i stać nas na to, to się przeprowadźmy. Ale niech to będzie przemyślana decyzja, a comiesięczne wyższe koszty uwzględnione w domowym budżecie.
Wracając do oszczędzania – może czas się wykazać konsekwencją i właśnie zaoszczędzić na planowany zakup, zamiast brać kredyt? Poza tym warto odkładać na emeryturę, abyś za jakiś czas mocno się nie zdziwić i nie wyprzedawać zgromadzonych przez lata dóbr. A generowanie nowych wydatków trudno pogodzić z powiększaniem oszczędności.
Aby rozsądnie gospodarować finansami wcale nie trzeba przyłączać się do ruchu minimalistów czy innych modnych trendów. Nawet nie oznacza to, że trzeba żyć skromnie. Wystarczy rozsądek i przewidywanie finansowych konsekwencji podejmowanych decyzji.
Fot. Fotolia
Aby dodać komentarz, musisz się zarejestrować. Jeśli jesteś już zarejestrowany, zaloguj się. Jeśli jeszcze się nie zarejestrowałeś, zarejestruj się i zaloguj.