Święta nie tylko dają radość, ale też uczą! Rozmowa z Kają Wolnicką - dziecięcą psycholog

Ferie, ubieranie choinki, pyszne potrawy, wspólne z rodzicami oglądanie świątecznych bajek i komedii, elfy, latające renifery, a przede wszystkim góra prezentów! Gwiazdka to ulubione – prawdopodobnie obok wakacji i urodzin – wydarzenie w roku dla większości dzieci. Świąteczny czas przynosi mnóstwo przyjemności, ale także kilka znakomitych okazji i pretekstów, by przekazać dzieciom cenne wartości i wiedzę – również w zakresie edukacji finansowej i ekologii. Rozmawiamy o tym z Kają Wolnicką, dziecięcą psycholog, autorką bloga Moi-Mili.

 

Istnienie Mikołaja jest oczywiście niepodważalne Emotikon: Szczęśliwy. Ale jak to właściwie jest z wiarą w niego? Czy wiara w Mikołaja ma jakieś znaczenie dla emocjonalnego i intelektualnego rozwoju dziecka? Czy warto ją podtrzymywać? A jeśli tak, to do jakiego wieku? Jak zachować się w sytuacji, gdy dziecko zauważy, że Mikołaj ma buty łudząco podobne do tych, w których na Wigilię przyszedł dziadek?

 

Przede wszystkim myślę, że w ogóle warto, aby dzieciństwo było magiczne - pełne dobrych rzeczy i małych cudów. Czy będzie to Mikołaj, czy Gwiazdor, czy Dzieciątko lub Aniołek, pielęgnowanie dobra i pewnej magii w życiu dzieci jest bardzo cenne. Przy pomocy i z pomocą „Mikołaja” możemy przekazać mnóstwo pozytywnych wartości, jak bezinteresowna życzliwość i obdarowywanie innych. Sama historia, z której wywodzi się Mikołaj, jest przecież ogromnie piękna. Rodzice mają obecnie wiele wątpliwości i obaw - tak bardzo chcą zrobić wszystko dobrze, że niepokoją się o sprawy, które nie powinny wzbudzać lęku. „Co to będzie, jak moje dziecko się dowie, że ten Mikołaj tak do końca to nie istnieje w takiej postaci, jak ono sobie wyobrażało…”. Na pewno nie ma sensu, żeby w którymś roku czy dniu życia dziecka  wyłożyć mu całą prawdę. Ta kurtyna powinna opadać powoli i naturalnie, w zależności od stopnia rozwoju, dociekliwości i emocjonalnej gotowości dziecka. Dla dzieci Mikołaj jest postacią abstrakcyjną, jak Spider-Man, ale jednocześnie naprawdę wierzą, że on mknie po niebie na saniach, wciska się do domu przez komin i robi te wszystkie inne niezwykłe rzeczy. Z wiekiem będzie się pojawiało coraz więcej pytań o realność i możliwość takich czynów. Ważne jest, żeby wyważyć naszą odpowiedź. Kiedy zapyta nas o to 3-latek, nie serwujmy mu od razu całego wykładu. Pytanie np. o podobieństwo do dziadka można delikatnie pominąć lub obejść. To wcale nie jest od razu zaproszenie do powiedzenia dziecku: „No tak, bo wiesz, tak naprawdę to…”. Możemy wyjaśnić, że ludzie noszą czasami podobne buty lub używają tych samych perfum… Najpierw zobaczmy, na ile dziecko jest gotowe, aby ten temat drążyć. Czasami jest to pytanie po prostu rzucone w przelocie. Niech ta nasza odpowiedź nie będzie zbyt głęboka w stosunku do samego pytania, jakie dziecko chciało zadać. Będzie taki moment „konfrontacji”, do którego mogą się przyczynić koledzy, jakiś film, odnalezienie prezentów w szafie czy inna sytuacja. Kiedy wyczujemy, że tych wątpliwości jest dużo i dziecko robi się tą sytuacją trochę skonfundowane, możemy spróbować takiego łagodnego przejścia. Zacznijmy wtedy mówić o Mikołaju jako o idei. „Może nie ma jednego Mikołaja, ale na świecie są ich tysiące! Zaczęło się od prawdziwej historii, ale ludzi jest tak wiele, że jeden Mikołaj i jeden zaprzęg reniferów nie dałyby rady! Dlatego mu pomagamy, obdarowujemy Ciebie i innych członków rodziny, bo Was kochamy, chcemy spełniać Wasze marzenia i dzielić się tym, co jest piękne. Z czasem Ty też będziesz dzielił z nami…”. I tak dalej… Tę piękną ideę można podtrzymać na różne sposoby. Nie trzeba od razu tak drastycznie zrzucać z piedestału „starszego pana w czerwonym kubraczku”. Pamiętajmy też, że przecież prawdopodobnie nie znamy ani jednego dorosłego, który tak naprawdę wciąż wierzyłby w magię Mikołaja, a jednocześnie nikt nie ma z powodu tej dziecięcej wiary i jej późniejszej utraty traumy!

 

Czy pisanie listów do Mikołaja - o ile taki zwyczaj jest jeszcze praktykowany - może być pretekstem do rozmowy z dzieckiem np. o wartości przedmiotów czy znaczeniu oszczędzania?

 

Oczywiście, że ten zwyczaj wciąż istnieje i dzieci bardzo to lubią! Zdecydowanie jest tu przestrzeń do rozmowy np. o wartości pieniądza, z której dzieci mogą jeszcze nie zdawać sobie sprawy. A naszym zadaniem, jako rodziców, jest uświadomienie dzieci w tym temacie. Małe dzieci mają niepohamowany apetyt na różne rzeczy: te listy do Mikołaja mogą się ciągnąć metrami.  Możemy wytłumaczyć np, że: „Zobacz, ile jest dzieci na świecie? Nie możemy być zbyt zachłanni…”. Niech te prośby dotyczą największych marzeń, przekonajmy, że fajnie, jeśli nie znajdzie się tam nie więcej niż 3 czy 5 rzeczy. W wymiarze edukacji finansowej dobrze jest też pokazać, że do zabawy nie potrzebujemy całego mnóstwa zabawek, ale zabawek ciekawych, wartościowych. Możemy podkreślić, że nasz dom ma ograniczoną objętość - jeśli zasypiemy go różnymi przedmiotami, nie będziemy mogli robić wielu rzeczy, które dziecko lubi, np. rozstawić kolejki. A przecież nawet Mikołaj musi te rzeczy wyprodukować: poświęcić swoją energię, czas, a może też pieniądze, aby coś powstało. I tu też już mamy gotowy wstęp do edukacji finansowej… Dzieci nasiąkają takim podejściem.

 

Opublikowałaś w swoich mediach społecznościowych takie ładne zdanie: Moje dzieci dostają prezenty nie dlatego, że są grzeczne, tylko dlatego, że są kochane. W Polsce długo żywa była jednak tradycja, że świąteczne upominki dostają tylko grzeczne dzieci, a na niegrzeczne czeka co najwyżej rózga. Dlaczego prezenty świąteczne jako forma nagrody lub kary to zły pomysł?

 

Zaczęłabym od tego, że nagrody i kary to w ogóle jest zły pomysł. Sama staram się tak prowadzić życie i rodzicielstwo, żeby tego maksymalnie unikać. Chociaż oczywiście nie zawsze to mi się udaje. Przywołam tu takie piękne i mądre zdanie: Motywacja zewnętrzna zabija motywację wewnętrzną. Zacznijmy od odpowiedzenia sobie na pytanie - co ja, jako rodzić, chcę osiągnąć? Dla przykładu niech będzie to posprzątanie pokoju. Dziecko może posprzątać swój pokój dlatego, że powiem mu: „Słuchaj, jak nie posprzątasz pokoju, to Mikołaj nie przyniesie Ci prezentu, bo Mikołaj wszystko widzi…”. I dziecko, skuszone tym, żeby dostać prezent, prawdopodobnie szybko ten pokój posprząta. Ale w ten sposób nie zrozumie, dlaczego ważne są w życiu ład i harmonia, dlaczego powinniśmy dbać o swoje rzeczy i przestrzeń wokół siebie. Zrobi to w instrumentalny sposób: robię to, żeby dostać tamto. Znacznie łatwiej jest powiedzieć, bądź grzeczny, bo jeśli nie to, coś… Jednak ta dłuższa i trudniejsza droga, np. właśnie, żeby dziecko zrozumiało, że każdy z nas odpowiada za swoje przedmioty, ma dużo większą wartość. Nie chcemy przecież, żeby później nastolatek powiedział nam, że jak nie dostanie 50 zł, to nie przygotuję się do klasówki? A to będzie ta sama gra, której nauczyliśmy go w dzieciństwie, tylko na wyższe stawki! Rozmowa i jeszcze raz rozmowa. Tłumaczenie, dlaczego postępujemy tak, a nie inaczej, dlaczego coś robimy i dlaczego czegoś nie robimy. Tak samo jest w odniesieniu do Świąt i prezentów. Prezenty nie powinny być nagrodą. Prezenty są po to, żeby sprawiać radość. Są po to, bo dzielenie się jest wspaniałe.

 

A czy możemy powiedzieć, że idea tej okropnej pod każdym względem rózgi od Mikołaja odchodzi już w zapomnienie?

 

Pamiętam z dzieciństwa tę obawę, czy pod choinką będą prezenty, czy może jednak rózga. Teraz, w swojej aktywności zawodowej, na szczęście się z tym nie spotykam. Myślę więc, że jest tu jakaś zmiana na dobre.

 

Prezenty mają sprawić dzieciom radość. Ale cóż, nie zawsze się to udaje. Jak radzić sobie z dziecięcym rozczarowaniem z powodu prezentu? Szczególnie, gdy wiemy, że obdarowującym była np. babcia,  która miała jak najlepsze intencje?

 

I w tym przypadku najlepszą receptą będzie rozmowa. Warto przeprowadzić ją wcześniej, jeszcze przed Świętami, szczególnie gdy zależy nam, żeby dziecko nie zareagowało negatywnie na prezent właśnie np. od babci. Możemy powiedzieć, że: „Słuchaj, napisaliśmy czy narysowaliśmy listy do Mikołaja i on na pewno będzie się starał, żeby spełnić Twoje marzenia, ale on ma bardzo dużo pracy, więc może spełni tylko niektóre twoje pragnienia. A może uzna, że lepszym prezentem będzie coś innego…?”. Tutaj pojawia się pewna kolizja pojęć, bo skoro Mikołaj to taka magiczna i wspaniała postać, to dlaczego nie przyniesie mi wszystkiego? Myślę jednak, że w domu, w którym jest empatia, rozwijają się empatyczne postawy. To jest coś, czym dziecko nasiąka przez cały rok: że nie wszystko musi być dla mnie. Wydaje mi się też, że czasami to rodzicom jest trudniej pogodzić się z tym, że nie mogą kupić w prezencie np. drogich wymarzonych butów, niż samemu dziecku czy nastolatkowi z tym, że takiego prezentu nie dostało. Wiem, że to zabrzmi banalnie, ale koniec końców najbardziej potrzebujemy siebie. Kiedy moje dziecko bardzo chce w sklepie jakąś zabawkę, a ja nie chcę lub nie mogę jej kupić, mówię, że nie kupimy teraz np. tych nowych klocków, ale kiedy wrócimy do domu z chęcią pobawię się z tobą tymi, które już mamy. I to działa! Dzieciaki natychmiast w to wchodzą. Ze starszymi dziećmi możemy rozmawiać otwarcie. Nie zapominajmy również, że pewien stopień frustracji jest potrzebny do normalnego rozwoju, dorastania i dążenia do osiągania własnych celów. Jeśli każde nasze pragnienie będzie natychmiast zaspokajane, to szybko stracą one sens. W kontekście Świąt, ale nie tylko, z nastolatkami możemy szukać jakiegoś wspólnego rozwiązania. Zapytajmy, dlaczego te buty są dla niego tak ważne? Jeśli nie możemy sobie pozwolić teraz na taki prezent pod choinkę, szukajmy rozwiązania w przyszłości. Możemy się umówić, że od stycznia ono coś będzie odkładało z kieszonkowego, np 30 zł, my trochę dołożymy i za parę miesięcy te buty kupimy. Teraz, przy pomocy różnych aplikacji, to jest jeszcze łatwiejsze -  i do wyobrażenia sobie, i do zapamiętania, i dbania o regularność. Dla dziecka najważniejsze jest, że my to pragnienie rozumiemy i chcielibyśmy je spełnić.

 

Młodzieżowe konto 13-18 lat  z wygodnymi płatnościami kartą lub telefonem. Sprawdź

 

Święta wiążą się z wieloma decyzjami natury finansowej - planujemy budżet, wybieramy prezenty, ozdoby, produkty na wigilijną kolację. Jak włączyć dziecko w przygotowania, aby go nie znudzić i nie obarczyć naszym „przedświątecznym stresem”, a jednocześnie zaszczepić pozytywną, przedsiębiorczą postawę?

 

Kluczem jest odnalezienie pewnej równowagi w swojej rodzicielskiej głowie. Jeśli będziemy zestresowani, nie nauczymy dziecka ani radości ze Świąt, ani przedsiębiorczości. Sami musimy najpierw dotrzeć do tego, co dla nas jest sensem tych Świąt. Tak samo jak zastanawiamy się nad budżetem, zastanówmy się, jakim czasem i energią gospodarujemy. Dla wielu osób koniec roku jest bardzo pracowity i dokładanie sobie do tego kolejnych obciążeń często mija się z celem. Czy na pewno musimy się mierzyć i dążyć do gazetowej lub instagramowej wizji Świąt? Pomyślmy, co możemy i chcemy zrobić, na co mamy przestrzeń. Może pierogi można w tym roku kupić? Czy nie lepiej przyjąć pomoc kogoś z gości np. w robieniu ciasta, niż zarywać noce? Ten rok ze względu na pandemię jest szczególny. Może przyszedł czas na Święta składkowe? Czasem lepiej odpuścić, bo w ten sposób my będziemy spokojniejsi, a dzieci będą miały szansę, by więcej dobrego z tego czasu wynieść. Pozwoliłam swoim dzieciom ubrać już choinkę. No i wygląda, jakby wybuchło na niej pudło ze świątecznymi dekoracjami. Wspólnie pieczemy pierniczki, z których część jest tak twarda, że można nimi szkoło rysować… Ale co z tego, kiedy przynosi nam to dużo radości! Kiedy trochę wyluzujemy z perfekcjonizmem, dużo łatwiej włączyć dzieci do przygotowania Świąt i tym samym czegoś ich nauczyć. Nie mam też problemu z tym, żeby zamówić rybę w galarecie czy barszcz. A wspieranie lokalnej gastronomi, która boryka się z ograniczeniami i trudnościami, to super sprawa. I też pewien sposób wspólnotowego przeżywania Świąt.

 

W ubiegłym roku zachęcaliśmy użytkowników do Eko-Gwiazdki. Święta to chyba też właściwy czas do zapoznania dzieci z wartością i urokiem takiej postawy?

 

Oczywiście, że tak. Mamy tu mnóstwo okazji, żeby jednocześnie podjąć jakieś proekologiczne decyzje i ciekawie spędzić czas z dziećmi. Możemy wspólnie zrobić choinkę z książek, patyków czy desek lub w jeszcze jakiś innych kreatywny sposób, zamiast kupować sztuczne drzewko, własnoręcznie przygotować ozdoby choinkowe, do zapakowania upominków wykorzystać stary papier prezentowy lub samemu ozdobić zwykły szary papier… Jest mnóstwo możliwości i ogromne pole do popisu! Trzeba tylko zastanowić się nad tym, co robimy. Pośpiech i stres nie są naszym sprzymierzeńcem, także w ekologii. Dobrze też pamiętać, że w Święta wcale nie jemy wielokrotnie więcej niż normalnie. Nie musimy robić zakupów jak na cały miesiąc. Dzieci uczą się, obserwując i naśladując dorosłych. Starajmy się więc nie wyrzucać jedzenia, a kiedy coś nam zostanie, podarujmy to gościom lub potrzebującym. Warto pokazać, że Święta są takim przedłużeniem tego, jak żyjemy i postępujemy na co dzień.

 

 

Podczas Świąt czujemy również szczególnie potrzebę, by okazać innym życzliwość. Jak pokazały badania TFI, blisko 1/3 Polaków wspiera wówczas jakaś akcję lub inicjatywę charytatywną. Czy warto zachęcać dzieci, by np. przekazały część swojego kieszonkowego na cel dobroczynny? Jak rozmawiać o ludziach potrzebujących i ich problemach bez wzbudzania lęku czy poczucia winy?

 

Tutaj znów przykład idzie z góry. Jeśli my pomagamy innym - przygotowujemy świąteczne paczki dla potrzebujących, wysyłamy dzieciom, np. z domu dziecka, prezenty - to nasze pociechy to widzą i staje się to dla nich zupełnie naturalne. Warto rozmawiać o tym, że nie jesteśmy sami. Potrzebujemy innych ludzi, a inni ludzie potrzebują nas. Zasobami, które mamy, warto się dzielić. Możemy przejrzeć z dzieckiem książki i te niepotrzebne przekazać do szpitala czy biblioteki. Możemy powiedzieć, że jest jakaś rodzina, która potrzebuje pomocy i fajnie by było przygotować dla niej paczkę „Czy pomożesz mi wybrać w internecie jakiś drobiazg? Upieczesz ze mną dla nich ciasto albo pomożesz mi tę paczkę zapakować…?”. Takie drobne akcenty bardzo zaszczepiają w dzieciach uważność na innych ludzi i to będzie później w ich dorosłym życiu procentowało. Nie wiem, czy oczekiwałabym, zwłaszcza od młodszego dziecka, że samo coś ze swojej skarbonki przekaże, ale jeśli wyrazi taką ochotę, to dobrze na to pozwolić.

 

Dziękuję za rozmowę.

 

I ja dziękuję.