Pomysł na start-up wzięli z powietrza! Rozmowa z Wiktorem Warchałowskim, prezesem firmy Airly

Powietrze w Polsce należy do najbardziej zanieczyszczonych w całej Unii Europejskiej. Rozwiązanie tego poważnego problemu wymaga działań zarówno systemowych, jak i indywidualnych, ale, dzięki młodym przedsiębiorcom z Krakowa może stać się to zdecydowanie łatwiejsze! Jak możemy wspólnie poprawić stan powietrza, opowiada Wiktor Warchałowski –  współtwórca podbijającego cały świat start-upu Airly.

 

O smogu i rozwiązaniu Airly

 

Jakie są główne przyczyny zanieczyszczenia powietrza i powstawania smogu w Polsce?

 

W Polsce największym problemem jest spalanie paliw stałych  – węgla oraz drewna – w przydomowych paleniskach. Niemały wpływ na zanieczyszczenie powietrza mają także ruch samochodowy oraz zanieczyszczenia przemysłowe. Mówiąc o przyczynach smogu w Polsce, trzeba zaznaczyć, że w dużej mierze jest to problem małych miejscowości. Miejscowości bez dostępu do sieci ciepłowniczej, gdzie ludzie do ogrzewania domów powszechnie wykorzystują niskiej jakości węgiel i drewno, a czasem nadal niestety zdarza się, że także śmieci.

 

Jakie konsekwencje dla naszego zdrowia i życia może mieć oddychanie powietrzem niskiej jakości?

 

Prawdopodobnie mógłbym o tym mówić przez najbliższą godzinę lub dłużej. Najbardziej zagrożony przez zanieczyszczenia powietrza jest nasz układ oddechowy. Mówimy tu o wpływie na różne choroby i schorzenia: od tych najpoważniejszych, jak nowotwory płuc, po wiele innych. Drobniejsze pyły i cząstki zawieszone przenikają także do naszego układu krwionośnego. Istnieją badania, które wskazują wręcz, że szkodliwe działanie dotyka tu nawet bardziej naszego układu krwionośnego niż oddechowego. Problem jest wielowymiarowy. Niedawno naukowcy – o ile mnie pamięć nie myli, z Uniwersytetu w Szanghaju – wskazali również wpływ na płodność u mężczyzn czy obniżenie ilorazu inteligencji u dzieci. Pojawiają się też analizy, co potwierdzają także nasze ostatnie badania, że zanieczyszczenie powietrza wpływa na rozprzestrzenianie się koronawirusa oraz sposób przechodzenia i śmiertelność wywołanej nim choroby.[1] Sprawdziliśmy różne parametry i okazało się, że spośród kilkunastu czynników to właśnie zanieczyszczenie powietrza najbardziej przekłada się na ciężkie objawy i liczbę zgonów spowodowanych COVID-19.

 

W największym skrócie: Airly to innowacyjne narzędzie do pomiaru jakości powietrza, dostarczające najdokładniejsze dane o zanieczyszczeniach –  raportowane w czasie rzeczywistym dla jak największej liczby osób. „Ekosystem” Airly składa się z sensorów, aplikacji mobilnej i bazy danych API. Jak dokładnie funkcjonuje ten system i jakie korzyści przynosi użytkownikom?

 

W rozwiązaniu problemu fatalnej jakości powietrza w Polsce i na świecie chcemy pomóc przez informowanie – dostarczanie wiarygodnych informacji o tym, jakie to powietrze naprawdę jest. Przez ostatnie lata informacja o poziomie zanieczyszczenia i jakości powietrza nie była w pełni dostępna. Owszem, mieliśmy stacje, które dokonywały takich pomiarów, ale dla przeciętnego użytkownika, np. internetu, znalezienie właściwej informacji było zwyczajnie trudne. Postanowiliśmy to nieco zrewolucjonizować i dostarczać do użytkowników indywidualnych, a także do miast i biznesów tę informację w przystępny i zrozumiały sposób. Tak, aby można było podejmować lepsze decyzje dnia codziennego, a z punktu widzenia miast - czynić wysiłki w celu poprawy sytuacji.

 

A czym informacje i mapy zanieczyszczenia powietrza Airly różnią się od innych danych pomiarowych, np. tych publikowanych na państwowych serwisach?

 

Pierwsza istotna różnica wynika z tego, że sami posiadamy urządzenia, które dokonują pomiarów. W dużych miastach, jak Warszawa czy Kraków, stacji pomiarowych jest raptem kilka. A my - jako Airly - instalujemy naszych urządzeń kilkaset! Prowadzi to bezpośrednio do drugiej znaczącej kwestii, czyli tego, że nasze pomiary mają bardziej lokalny charakter. Dostarczamy informacje nie ze stacji oddalonej o kilka kilometrów od miejsca, które nas interesuje, ale z urządzenia znajdującego się nawet dokładnie na tej ulicy.

 

Czyli np, kiedy ktoś chce potrenować i pobiegać w parku, może zobaczyć, czy danego dnia lepiej dla swojego zdrowia wybrać miejsce na północy czy południu miasta?

 

Dokładnie tak. Stąd w ogóle zrodziło się Airly! Bo zapisując się na maraton w Krakowie, chciałem wiedzieć, kiedy i gdzie mogę bezpiecznie pobiegać, a dostępne dane były dla mnie zupełnie niewystarczające. Wszystko zaczęło się od zwykłej potrzeby!

 

Bez dostępu do rzetelnych danych o jakości powietrza, nie da się podejmować działań, które wpłyną na poprawę sytuacji. Ale co dalej z tą wiedzą zrobić? Czy Airly wspiera również jakieś konkretne inicjatywy w tym zakresie?

 

Zabrzmi to być może dziwnie, ale w miejscach, w których instalujemy urządzenia, jakość powietrza szybko się poprawia. Nie wynika to z tego, że one to powietrze oczyszczają, czy z tego, że działa tu jakaś magia. Nie. Często same dane wystarczają, aby nastąpiła zmiana na lepsze. Kluczowy jest wzrost świadomości. Słyszałem już dziesiątki takich historii, że po zainstalowaniu naszych urządzeń w jakiejś mniejszej miejscowości mieszkańcy zaczęli obserwować pewne niepokojące zjawiska. Na przykład, że jedno miejsce jest znacznie bardziej zanieczyszczone niż inne lub że jakość powietrza wyraźnie pogarsza się w godzinach między 18.00 a 20.00. Dzięki tym danym użytkownicy mogą zrozumieć, co jest źródłem problemu. I coś z nim zrobić! Regularnie docierają do mnie informacje, że podczas jakiegoś zebrania lokatorów wspólnoty mieszkaniowej czy rady dzielnicy lub gminy, dzięki Airly wypływa temat zanieczyszczenie powietrza i wskazanie odpowiedzialnych za to zjawisk. Zdarza się, że podczas takich spotkań pada: O! To jest ten, co nas wszystkich truje! Nie chodzi jednak o to, aby wytykać kogoś palcem czy wszczynać awantury, ale o to, by wdrażać działania edukacyjne, bo często osoby ponoszące winę za tę sytuację nie zdają sobie sprawy z konsekwencji swoich praktyk.

 

Wasze rozwiązanie skierowane jest zarówno do użytkowników indywidualnych, jak i biznesu, samorządów czy większych społeczności. Czy Airly różni się czymś w tych poszczególnych wariantach? Kto wykazuje największe zainteresowanie Waszym produktem?

 

Kiedyś wewnątrz firmy zrobiliśmy takie ćwiczenie, że zapytaliśmy wszystkich, co jest naszym głównym produktem. Niesamowite było to, jak wszyscy zgodnie odpowiedzieli, że naszym podstawowym produktem jest informacja. Chociaż to trochę nieoczywiste stwierdzenie – bo jak informacja może być produktem? – rzeczywiście chodzi nam o to, aby na końcu naszych działań dostarczyć dane. I teraz jest tylko kwestia, jak te dane będą wykorzystane. Dla miast, samorządów i biznesów dostarczamy system monitoringu - sieć czujników, która mierzy jakość powietrza. Dla mediów, z którymi współpracujemy, dostarczamy dane, które trafiają na określony serwis i z którymi mogą się zapoznać wszyscy odwiedzający. Ze względu na ogromne zainteresowanie bardziej otworzyliśmy się także na użytkowników indywidualnych –  można kupić jedno nasze urządzenie i sprawdzać stan powietrza w swoim najbliższym otoczeniu.

 

Airly pojawiło się raptem 5 lat temu, w 2016 roku, jako projekt absolwentów Akademii Górniczo-Hutniczej. Jak wyglądał pierwszy etap Waszej działalności i wypłynięcie na szerokie biznesowe wody?

 

Jak wspomniałem, wszystko zaczęło się od historii z maratonem. Gdy rozpoczęliśmy przygotowywania do pokonania królewskiego dystansu, zaczęliśmy się bardzo mocno zastanawiać, jak to bieganie rzeczywiście wpłynie na nasze zdrowie. Czy naprawdę robimy coś dobrego dla naszego organizmu? Zbudowaliśmy więc urządzenie, które najpierw wykorzystywaliśmy do własnych celów. Następnie jakoś naturalnie pojawiły się myśli, kto oprócz nas mógłby być odbiorcą takiego produktu. Sami zainicjowaliśmy proces sprzedażowy. Rozmawialiśmy z podkrakowską gminą Zielonki: że mamy taki pomysł, taki produkt, chcielibyśmy takie czujniki montować… I tak gmina Zielonki została naszym pierwszym klientem, a zaufanie, jakim obdarzył nas wójt, było ogromnie miłe i dało nam mnóstwo wiary i pewności siebie, że warto to robić. Później pojawiały się kolejne gminy, samorządy, miasta i biznesy, aż w ciągu trzech lat staliśmy się liderem rynku tego typu rozwiązań w Polsce.

O prowadzeniu proekologicznego start-upu

 

Zainstalowaliście już ponad 4000 czujników, waszą aplikację pobrano ponad milion razy, działacie w ponad 30 krajach i wciąż dołączają kolejne. Czy można zatem powiedzieć, że założenie i prowadzenie eko-biznesu się opłaca?

 

Ekologia jest głównym tematem tego, co robimy. Mamy to w swoim DNA. Odchodząc jednak od samego celu naszej działalności, to ekologiczna świadomość jest jakimś fundamentem tego, kim jako założyciele i zespół jesteśmy, jak chcemy pracować i żyć. To nie jest tylko biznes, ale codzienne nawyki. Wiele osób, w tym ja, przyjeżdża do pracy rowerem, wspieramy różne inicjatywy wewnątrz i na zewnątrz firmy, jak np. akcje sadzenia drzew. Mając taką intencję, jak naprawa powietrza, ciężko byłoby nie myśleć o innych aspektach dbania o środowisko. Tworzenie firmy z misją – purpose driven, jak określa się to w języku angielskim – bardzo pomaga w pozyskiwaniu świetnych ludzi do zespołu. Nieustannie rekrutujemy na kilkanaście stanowisk i osoby, które do nas przychodzą na rozmowę, czy to w sprawie stanowiska programisty czy sprzedawcy, stale podkreślają, że chcą tu pracować, bo utożsamiają się z tym, co robimy. Budowanie czegoś dużego i ważnego, rozwiązywanie poważnych problemów społecznych i środowiskowych jest tym, czym moje pokolenie chce się zajmować. Chyba ciężko byłoby mi wskazać jakieś wady prowadzenia spółki, która angażuje się w rozwiązywanie ekologicznych problemów. Może tylko to, że ekologia wciąż – czego nie potrafię do końca zrozumieć – bywa tematem kontrowersyjnym. Spójrzmy na kwestię zmian klimatycznych. Żyjemy w XXI wieku, naukowcy są prawie w 100% zgodni co do przyczyn tego zjawiska, a nadal są ludzie, którzy uważają, że to jest jakiś bezsensowny wymysł. Sami kiedyś zostaliśmy pozwani za to, że osobiście zanieczyszczamy powietrze tylko po to, by móc później sprzedawać nasze usługi.

 

Zdobyliście 4 miliony złotych dofinansowania z Narodowego Centrum Badań i Rozwoju. Niedawno pozyskaliście też 2 miliony dolarów od zagranicznych inwestorów - w tym od tak potężnych graczy, jak osoby związane z Virgin, Spotify czy Henkel. Czy dobry pomysł i produkt wystarczy, by przekonać do siebie inwestorów? Co doradzilibyście w tym zakresie innym młodym start-uperom? Po prostu - jak to się robi?

 

Głównym inwestorem pozyskanym przez nas podczas rundy finansowania ogłoszonej w 2020 roku został brytyjsko-amerykański fundusz inwestycyjny, który wspiera właśnie takie purpose driven companies, firmy rozwiązujące ważne problemy. Oprócz tego do grona naszych inwestorów dołączyło wielu „aniołów biznesu” –  prywatnych osób, które osiągnąwszy pewien sukces, angażują się w różne ambitne projekty. Wśród nich faktycznie są osoby o dość dobrze rozpoznawalnych w świecie biznesu nazwiskach: Holly Branson, Sophia Bendz, była szefowa marketingu w Spotify, Konstantin von Unger, członek rady nadzorczej w Henkel czy założyciel Bolta. Jak to się robi…? Zwyczajna rozmowa. Kiedyś ktoś mi powiedział, że pozyskanie 100 mln dolarów jest tak samo trudne i tak samo łatwe jak pozyskanie 1 miliona dolarów. Inna jest tylko skala. Pozyskanie inwestora w postaci rodziny Bransonów jest podobne do pozyskania każdego innego inwestora. A prowadzenie biznesu proekologicznego już samo w sobie jest tu atutem. Bo osoby, które osiągnęły finansowy sukces, uwielbiają takie obszary. Kawałek tego, co zrobili, co zarobili, chcą poświęcić dla ratowania naszej planety. Z rozmów z inwestorami wiem, że ludzie, którym się udało, w pewnym momencie życia często dochodzą do takiego wniosku: Zrobiłem tyle fajnych rzeczy, rozwinąłem świetną platformę marketingową, ale co ja powiem dzieciom, kiedy zapytają mnie, jaki świat im zostawiam? Jak wyjaśnię, że nie zrobiłem wystarczająco wiele, by chronić środowisko, w którym one spędzą swoją dorosłość…

 

Ponad 50% przychodów spółki pochodzi z modelu subskrypcyjnego i od klientów zagranicznych. Jakie są zalety takiego rozwiązania? 

 

Proporcje zmieniają się z miesiąca na miesiąc, ale ostatnio rzeczywiście przychody z Polski i zagranicy układają się mniej więcej 50:50. Model subskrypcyjny bardzo pomaga w utrzymaniu sieci –  za instalacją urządzeń idzie bowiem ich obsługa, konserwacja, rozwój bazy danych i tak dalej. Klientom pomaga to łatwiej zainwestować w jakieś rozwiązanie, a nam pozwala dostarczać dla nich coraz lepsze usługi. Model subskrypcyjny odzwierciedla też, że dla nas relacja z klientami oznacza ciągłą współpracę. Nie działamy na zasadzie: sprzedajemy i zapominamy. Niedawno słuchałem ciekawego podcastu, którego autorzy postawili śmiałą tezę, że współcześnie jedynym produktem, którego nie można sprzedawać w modelu subskrypcyjnym, są leki. Termin subskrypcja nie jest już przywiązany tylko do takich platform, jak np. Netflix czy Spotify. W ten sposób oferuje się teraz zajęcia na siłowni, fitness, yogę, konsole, a nawet oczyszczacze powietrza; jako taki „mini leasing”. Kto wie, czy za 15 lub 20 lat prawie w ogóle nie będziemy już kupować rzeczy, ale je subskrybować?

 

Wasze czujniki działają m.in. w Oslo, Berlinie, Dżakarcie czy Kapsztadzie. Otworzyliście również spółkę w Stanach Zjednoczonych. Jak wygląda podejście do problemu zanieczyszczenia powietrza w innych krajach? Od kogo możemy się najwięcej nauczyć w tym zakresie?

 

Przez narrację medialną jesteśmy trochę nauczeni, że „Polska ma najgorszą jakość powietrza na świecie”. Nie jest to całkowicie nieprawdziwe stwierdzenie, ale warto pamiętać, że mówimy tu tylko o pyłach zawieszonych i kilku-kilkunastu dniach w roku podczas zimy. W takim myśleniu nie jesteśmy jednak odosobnieni. Rozmawiając z klientami z różnych miejsc na świecie –  Wielkiej Brytanii, Dubaju, Azji… – bardzo często słyszę, że Nie, nie, najgorsze powietrze na świecie to jest u nas! Z drugiej strony zwróćmy uwagę, że nadal istnieje wiele miejsc, w których jakość powietrza właściwie nigdy nie była badana. Rozwijamy współpracę w RPA i Nigerii, ale Afryka nadal jest pustą, szarą plamą na smogowej mapie świata. To wszystko pokazuje, że problem zanieczyszczenia powietrza jest globalny - dotyczy zarówno krajów bardzo rozwiniętych, jak i rozwijających się. I tak też trzeba o nim myśleć.

 

Jakie są Wasze plany na najbliższe miesiące i lata?

 

Chcemy budować globalną platformę, która dostarcza dane na temat jakości powietrza. Myśląc o rozwoju Airly, myślimy o tym, jak wyglądają np. spółki z obszaru prognozy pogody, AccuWeather czy weather.com. Pragniemy stworzyć analogiczne rozwiązanie, ale z obszaru jakości powietrza. Największym wyzwaniem na ten rok jest budowanie zespołów w poszczególnych krajach. Dotąd sprzedawaliśmy produkty głównie z Polski, teraz chcemy już działać lokalnie na danych rynkach. Nie mówię o celach finansowych, chociaż one oczywiście są i są bardzo ważne, ale zależy nam przede wszystkim na tworzeniu zespołów złożonych ze świetnych ludzi i na przenoszeniu kultury organizacyjnej, którą mamy u siebie w Krakowie, na Londyn czy inne miasta na świecie. Wyzwanie jest ogromne, ale ja jestem nim bardzo podekscytowany.

 

Dziękuję za rozmowę.

 

Dziękuję.

 

[1] Więcej o badaniach Airly dotyczących wpływy zanieczyszczenie powietrza na rozprzestrzenianie się koronawirus można przeczytać tutaj: https://airly.org/pl/zachorowalnosc-na-covid-19-w-regionach-ze-zwiekszonym-zanieczyszczeniem-powietrza/. A o wynikach badań innych ośrodków tutaj: https://biznesalert.pl/zanieczyszczenie-powietrza-ryzyko-przebieg-koronawirus-bezpieczenstwo-zgony-smog-srodowisko/