Jak buduje się sukces? Rozmowa z Michałem Chruścielem, założycielem firmy Hocomo

Pomysł? Z życia. Domy? Z drewna. Pierwszy klient? Z Częstochowy. Rozwój? Z wytrwałości… Przeczytajcie wywiad z Michałem Chruścielem, bohaterem naszej kampanii „Sukces zawsze bierze się z czegoś”, twórcą marki Hocomo.

 

Dlaczego akurat domy modułowe? Skąd ten pomysł? Czy wynikał z osobistej potrzeby, potrzeby kogoś bliskiego, czy może z jakiegoś trendu, z którym się utożsamiasz?

 

Pomysł narodził się z potrzeby, którą niezależnie od siebie zgłosiło mi dwoje moich znajomych. Oni nawet się nie znali, a przyszli z tym do mnie w podobnym momencie. Ich cele także były różne. Jeden z nich pragnął przeprowadzić się do takiego domu na czas budowy domu tradycyjnego. A drugi - chciał postawić taki dom pod wynajem gdzieś na Mazurach, w pobliżu jeziora. Dysponowałem akurat wszystkim, co jest potrzebne, aby taki dom wyprodukować: miałem powierzchnię magazynową, pracowników z zakresu zagospodarowywania terenu itp. Stwierdziłem więc, że jasne, mogą coś takiego dla nich zrobić. Zrobiłem to własnym sumptem, na zasadzie: wykonam, pokażę i zobaczymy, czy się zdecydują, czy też nie. Finalnie cena okazała się jednak dla nich trochę zbyt wysoka. Zostałem zatem z dwoma domami na sprzedaż. Ale nie był to dla mnie problem. Wrzuciłem ogłoszenie do internetu, że mogę taki dom sprzedać, a nawet wyprodukować inny podobny, gdyby ktoś sobie tego życzył. I nie minęło wiele czasu, raptem kilka dni, aż otrzymałem bardzo dużo zgłoszeń. W pierwszym miesiącu sprzedałem łącznie aż 6 domów, na co nie byłem w ogóle przygotowany. Nie mieliśmy jeszcze gotowego systemu produkcyjnego, a już mieliśmy domy do producji. Zawsze zakładałem jednak, że problem jest wtedy, kiedy nie ma klienta, nie odwrotnie. Powstała więc sytuacja, z którą bardzo chętnie chciałem się zmierzyć. Otwarcie produkcji z prawdziwego zdarzenie nie wiązało się z wielkimi nakładami inwestycyjnymi - mogłem kreować produkcję pod zapotrzebowanie, które faktycznie istniało. Umówione z klientami terminy realizacji dawały nam trochę czasu, aby dobrze to poukładać. Później wypracowaliśmy struktury - wszytko, co jest potrzebne do stworzenia organizacji - i tak powstało hocomo.pl

 

Załóż i rozwijaj firmę od ręki z księgowym od ING

 

A w jakiej branży działałeś wcześniej?

 

Właściwie w każdej (śmiech). Od skończenia liceum, jeszcze studiując, stale prowadziłem jakieś własne interesy. Sprzedawałem kwiaty, wycinałem drzewa, miałem plantacje truskawek, flotę Uberów (z której nota bene musiałem zrezygnować w czasie pandemii, bo nie było na to rynku). Zawsze imałem się czegoś swojego. Ale pracowałem też w korporacji, co pozwoliło mi poznać wiele istotnych aspektów prowadzenia firmy.

 

Pierwszy trudny moment? I jak sobie z tym poradziłeś?

 

Było wiele takich momentów. Byliśmy niedoświadczeni na tym rynku do tego stopnia, że nie potrafiliśmy nawet właściwie oszacować ceny takiego domu. Pierwsze domy sprzedaliśmy za znacznie mniejsze kwoty, niż powinniśmy. Zdecydowanie wiele rzecz było niedoszacowanych. Na początku nie miałem też księgowej na stałe, dlatego ciężko mi było zapanować nad wszystkimi materiałowymi lub podatkowymi sprawami.

 

Bez czego nie możesz się obyć w firmie?

 

Nie mogę w tym miejscu nie wspomnieć o naszym młodym i zdolnym zespole. Tworzą go w dużym stopniu ludzie, którzy pracowali ze mną już wcześniej - ufam im i wiem, że tak jak ja zawsze dają z siebie 100%. Kiedy coś wymyślam, z początku patrzą na mnie jak na kosmitę, ale ostatecznie w pełni się w to angażują. Wiem, że razem z nimi mogę pokonać niejedną trudność.

 

 

Czy gdybyś zaczynał ten biznes jeszcze raz, zrobiłbyś coś inaczej?

 

Chyba nie. Wszystkiego nauczyłem się „w boju”, na naszym własnym poligonie doświadczalnym. Wierzę jednak, że każdy z popełnionych przez nas błędów był po coś - abyśmy wyciągnęli jakieś wnioski na przyszłość. I być może takie lekcje w ostatecznym rozrachunku są niezbędne do rozwoju. Staram się przyjmować rzeczy takimi, jakie są. Kiedy pojawia się jakiś problem, to ja chcę dzięki niemu „urosnąć”. Kłopoty, problemy i turbulencje to najlepsza biznesowa szkoła, jaka może być.

 

A jaką rolę odgrywa księgowy w Twojej firmie? Co poradziłbyś tutaj początkującym przedsiębiorcom?

 

Jak wspomniałem, brak księgowej na starcie sporo nas kosztował finansowo. Początkującym doradzam więc przede wszytko to, aby kogoś takiego już od samego początku mieli. Bez porządku i skrupulatnego prowadzenia rachunków w firmie jest bardzo ciężko. Wpierw może wydawać się, że wystarczy sam zapał, a reszta ułoży się sama. Im dalej, kiedy procesy zaczynają się stabilizować, bez Exela i pełnej transparentności finansów nie damy sobie rady. Porządek w księgowości jest szczególnie istotny, kiedy prowadzi się produkcję i pojawia się ogrom zmiennych, np. - co jest typowe dla naszej branży - nieustannie wahające się ceny materiałów. Wszystko musi być bardzo dobrze policzone.

 

Co zatem najbardziej przyczyniło się do rozwoju Twojej firmy? Czy był jakiś taki przełomowy moment, w którym poczułeś, że Twoja firma idzie do przodu?

 

Najważniejszy jest chyba zawsze sam pomysł. Na dobrą sprawę mieliśmy klientów jeszcze zanim powstał ten biznes. Nie byliśmy wręcz w stanie odebrać od nich wszystkich telefonów, a o złożeniu im odpowiedniej oferty nie wspomnę. Przełomowym momentem było stworzenie konfiguratora ofert na naszą stronę internetową - rozwiązania, dzięki któremu ofertę klient może sobie złożyć sam. Działa to na podobnej zasadzie do konfigurowania samochodów u dilera: można sobie rozszerzać podstawą, bazową ofertę, dodawać taras, zmieniać kolory i tak dalej. To było coś, dzięki czemu klienci zaczęli zupełnie inaczej do nas podchodzić. Od razu otrzymują pełną jasność. Nie muszą czekać 2-3 dni na przesłanie oferty, tylko natychmiast mogą zobaczyć z jakiego rzędu wydatkiem będzie wiązał się ich zakup.

 

Czy był jakiś klient lub zamówienie, które szczególnie zapisały Ci się w pamięci?

 

Dobrze pamiętam pierwszy dom o powierzchni 70 metrów kwadratowych, który sprzedaliśmy. Jeszcze nie było wówczas przepisów, które pozwalałby stawiać dom o takim metrażu bez pozwolenia, klient chciał jednak zaryzykować i trochę wyprzedził nadchodzące dopiero zmiany. Zachowała mi się w pamięci także klientka z Niemiec, która nie mówiła w żadnym innym języku niż swój ojczysty. Komunikacja z naszym handlowcem i późniejsze zrozumienie umowy były więc bardzo utrudnione. Jednak nasz dom spodobał się jej tak bardzo, że musiała go mieć bez względu na wszystko. Okazało się, że mamy narzędzie, które pozwala kupić dom nawet przy sporej barierze językowej. I to jest to, o co nam chodzi. Tym się różnimy.

 

Czy zgadzasz się ze stwierdzeniem: „Jestem firmą, która myśli o rozwoju”?

 

Powiedziałbym więcej: jesteśmy firmą, która jest definicją rozwoju! Brzmi to może mało skromnie, ale gdy przeanalizujemy naszą historię od początku - wszystkie te próby, błędy i lekcje, jakie z nich wyciągnęliśmy - nie można powiedzieć inaczej. Oczywiście nadal interesuje mnie, co robi konkurencja. Ale czuję, że jesteśmy już na etapie, kiedy ścigamy się sami ze sobą. Trudno mi już podpatrzeć u innych rozwiązania, które chciałbym zaimplementować w swojej firmie. Niech przykładem będzie tu wspomniany przeze mnie wcześniej konfigurator. Nikt przede nami czegoś takiego na rynku nie miał, a my już zdążyliśmy pójść o krok dalej i wkrótce dodamy opcję podglądu 3D. Nieustannie pędzimy do przodu.

 

Bardzo dziękuję za rozmowę.

 

Dziękuję serdecznie.